Odkąd tylko zaczęłam oglądać filmy na YouTube i czytać blogi o tematyce "beauty" marzyła mi się paleta cieni Urban Decay. Długo się opierałam aż w końcu stwierdziłam, że czas zrobić sobie prezent. Mój wybór padł na Naked 3. Dostaniecie je w sklepie internetowym Urban Decay lub w perfumeriach Sephora w cenie 239 zł. Są to drogie palety więc warto czekać na jakąś promocję.
Opakowanie jest metalowe i solidne ale zarazem eleganckie i przyciągające wzrok (przynajmniej mój). Podróżowała ze mną wiele razy, nawet do Hiszpanii i nic jej się nie stało. Nie ma szans, żeby sama się otworzyła w kosmetyczce. Łatwo utrzymać je w czystości, wystarczy przetrzeć np. chusteczką. Posiada duże lusterko i pędzelek, który nie jest najlepszej jakości ale da się go wykorzystać. Płaska część może nam posłużyć do nakładania cieni, szczególnie wygodnie mi się to robi na dolnej powiece. Druga, bardziej "puchata" nadaje się bardziej do rozcierania granic. W kartoniku znajdowały się dodatkowo próbki czterech baz pod cienie tej firmy.
W środku znajduje się 12 cieni, każdy o gramaturze 1,3g. Kolorystyka palety utrzymana jest w odcieniach różu i brązu. Znajdziemy w niej zarówno maty jak i bardziej błyszczące cienie: metaliczne, satynowe oraz z drobinkami. Nadają się zarówno do makijażu dziennego jak i wieczorowego. Pigmentacja większości z nich jest zadowalająca. Jedynie odcień Dust odstaje od reszty i trzeba się z nim trochę napracować.
Odcienie są tak dobrze dobrane, że świetnie się ze sobą łączą. Nie potrzeba wielkich zdolności ani długiego blendowania aby makijaż ładnie wyglądał. Wystarczy kilka ruchów pędzelkiem i gotowe. Wiele osób zarzuca im, że zlewają się one ze sobą i nie widać, że nałożyłyśmy kilka różnych kolorów. Dla mnie to nie jest wada. To idealne rozwiązanie dla tych co nie mają dużo czasu na zabawę makijażem. Są najlepszym wyborem gdy o 5 rano śpieszę się do pracy. Podczas nakładania mogą się trochę osypywać (szczególnie Dust oraz Blackheart) ale nie ma tragedii.
Powyżej od lewej: (opisy odcieni pochodzą ze strony urban-decay.pl)
Strange matowo-satynowy jasny róż
Dust metaliczny jasny róż z opalizującym drobnym brokatem
Burnout satynowy jasny brzoskwiniowy róż
Limit matowy jasny przydymiony róż
Od lewej:
Buzz połyskujący metaliczny róż z drobnym srebrnym brokatem
Trick połyskujący jasny miedziany róż z połyskiem i stonowanymi
drobinkami
Nooner matowy brązowy róż
Liar średni metaliczny
śliwkowy z połyskiem
Od lewej:
Factory satynowy różowy brąz
Mugshot metaliczny beżowy z
domieszką różu
Darkside satynowy głęboki beżowo-śliwkowy
Blackheart przydymiona matowa czerń z różowo-czerwonymi drobinkami
Jeśli chodzi o trwałość to nie mam jej nic do zarzucenia. Czasami makijaż mam przez 18 h na sobie i przez cały ten czas są one w świetnym stanie. Nic się nie roluje, nie ściera, nie blaknie. Ewentualnie dolna powieka przegrywa czasami ze łzami. Jednak zaznaczam, że u mnie zawsze cienie lądują na bazie.
Podsumowanie: Nie żałuję ani złotówki wydanej na tę paletę. To inwestycja na lata, kolory bardzo mi odpowiadają i dobrze się w nich czuję. Są świetnie dobrane przez co ładnie się ze sobą łączą i nawet ktoś nie doświadczony w makijażu poradzi sobie z nimi. Jedyny mały minus to trochę się osypują.
Macie któraś z paletek marki Urban Decay? Która wersja Naked najbardziej trafia w Wasz gust? A może wcale Was one nie kuszą?
P.S. Starałam się zrobić zdjęcia w miarę dobrze oddające kolory ale to wcale nie jest takie łatwe. Mam nadzieję, że choć trochę Wam je przybliżyłam. I choć bardzo chciałabym pokazać jakiś makijaż z ich udziałem to moje zdolności w fotografii i sprzęt są na to zbyt kiepskie.
Odcienie różu i brążu to zdecydowanie moje kolory :)
OdpowiedzUsuńJa póki co zostaję przy Zoeva ;)
OdpowiedzUsuńPiękne kolory :) Zupełnie mój świat!
OdpowiedzUsuńKiedyś zastanawiałam się nad kupnem jakiejś palety naked, jednak w końcu wybierałam Zoeve.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne kolorki.
OdpowiedzUsuńPiękne odcienie :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się kolorystyka cieni ;)
OdpowiedzUsuńCały czas myślę nad zakupem paletki cieni Naked, ta ma świetne kolory :)
OdpowiedzUsuńja z cieniami nie szaleję, mam jedną paletkę smashbox i chyba do końca życia ją będę mieć ;p
OdpowiedzUsuń