Projekt denko - Lipiec

 Kolejny miesiąc prawie za nami, ponad połowa roku minęła i nawet nie wiem kiedy. Przyszedł więc czas na podsumowanie lipcowego Projektu Denko.


 Myślałam, że w tym miesiącu będzie więcej próbek i miniaturek zużytych, które zabrałam ze sobą na urlop ale okazały się bardziej wydajne niż myślałam lub używałam pełnowymiarowych produktów zamiast nich :)


 1. Isana - Żel pod prysznic na lato z ekstraktem z mango
 Oczywiście limitowane edycje żeli Isany zawsze mnie zainteresują. Ta miała przyjemny, owocowy zapach więc szkoda, że już go potem nie widziałam. Dobrze się pieni, nie wysusza. KUPIŁABYM

 2. Isana - Owocowy żel pod prysznic o uwodzicielskim zapachu
 Uwodzicielski zapach to na pewno nie jest, raczej lekko sfermentowane owoce wyczuwam. Zmęczyłam i więcej NIE KUPIĘ

 3. Balea - Żel pod prysznic Mango Mambo
 Ubiegłoroczna edycja limitowana, aż szkoda bo pachnie obłędnie. Soczysty zapach mango umila kąpiel. Dobrze się pieni i nie szkodzi skórze. KUPIŁABYM

 4. Yves Rocher - Żel pod prysznic Grejpfrut z Florydy
 To już drugie opakowanie tej wersji jakie zużyłam. Tak jak pisałam ostatnio: orzeźwiający, ładny zapach jest idealny na lato. Dobrze się pieni i nie wysusza. KUPIĘ

 5. Isana - Mydło wiosenne w płynie z ekstraktem z limonki
 Mydło o przyjemnym, świeżym zapachu. Nie wysusza moich dłoni więc MOŻĘ KUPIĘ


 6. Organique - Peeling solny do ciała z masłem Shea Bamboo <recenzja>
 Bardzo fajny peeling chociaż wolę cukrowe. Przy tym trzeba się pilnować czy nie mamy żadnych ranek bo inaczej szczypie. Jednak spełnia swoją rolę i nawet nawilża ciało. Ma świeży zapach, fajny na lato. Minusem jest niezbyt niska cena ale MOŻE KUPIĘ

 7. Bielenda - Nawilżające mleczko do ciała Ameryka Spa, Acai & Awokado
 Mleczko o lekkiej konsystencji, szybko się wchłania i nie zostawia tłustej warstwy. Nawilżenie dla mnie wystarczające, sucha skóra może wołać większego. Ładnie pachnie, dość delikatnie, chyba pistacjowo :) MOŻE KUPIĘ

 8. Alverde - Szampon kofeinowy do włosów cienkich i osłabionych
 Miał trochę galaretowatą konsystencję, zapach niby ok ale ciężki do określenia. Włosy po jego użyciu były poplątane i potrzebowały dobrej odżywki/maski. Niczym specjalnym się nie wyróżniał. NIE KUPIĘ

 9. Ziaja - Tonik zwężający pory Liście Manuka
 Pierwszy mój tonik z takim atomizerem, polubiłam go właśnie m.in. za sposób aplikacji. Zamykałam oczy, spryskiwałam twarz i przecierałam wacikiem. Okazał się wydajniejszy od tradycyjnych toników. Ma przyjemny zapach, rano przyjemnie odświeża skórę a wieczorem usuwa jakieś resztki po demakijażu. MOŻE KUPIĘ

 10. I Love... - Masło do ciała Chocolates & Oranges <recenzja>
 Akurat ostatnio o nim pisałam. Ładnie pachnie pomarańczowymi delicjami ale nie daje mocnego nawilżenia chociaż wyczuwalne jest. Przyjemnie się go używa. MOŻE KUPIĘ


 11. Yves Rocher - Peeling do stóp 
 Zazwyczaj nie kupuję osobnych peelingów do stóp ale akurat brakowało mi kilka złotych do darmowej wysyłki podczas zamówienia z YR więc go dorzuciłam. Pachniał lawendowo ale nawet znośnie (nie jestem fanką tego zapachu). Nie był mocnym zdzierakiem ale drobinki były dobrze wyczuwalne. MOŻE KUPIĘ

 12. Le Petit Marseillais - Krem do rąk 
 Cudowny, słodki zapach, taki sam jak w mleczku do ciała tej marki, długo utrzymuje się na dłoniach. Przynosi dłoniom ulgę, czuć nawilżenie choć nie długotrwałe. Wygładza i zmiękcza, nie jest tłusty i szybko się wchłania. KUPIĘ

 13. Evree - Regenerujący krem do rak MaxRepair
 Dość treściwa konsystencja tego kremu sprawiła, że był dobrym wyborem do nakładania grubą warstwą na noc. Nawilżenie jakie dawał było wyczuwalne rano. Na początku zapach mi nie do końca odpowiadał, kojarzył mi się trochę ogórkowo ale szybko się przyzwyczaiłam. KUPIĘ

 14. Green Pharmacy - Krem do rąk i paznokci Żurawina <recenzja>
 Krem o ładnym, świeżo-owocowym zapachu. Lekka konsystencja delikatnie nawilża więc jest to krem do częstego stosowania, przynajmniej na moich dłoniach. Jednak i tak MOŻE KUPIĘ


 15. Carea - Płatki kosmetyczne
 KUPIŁAM

 15. Hello Cosmetics - Kula do kąpieli
 Chyba ostatni już produkt do kąpieli tej firmy w moich zapasach, może będzie jakieś podsumowanie. Bardzo delikatnie barwiła wodę na zielono, zapach praktycznie nie wyczuwalny. Mimo zawartości masła Shea i kakaowego nie czułam jakiegokolwiek nawilżenia. NIE KUPIĘ

 16. Gerlasan - Krem do rąk próbka
 Na prowadzeniu w składzie mocznik i parafina plus dalej olej jojoba i aloes. Moim dłoniom jednak nie przynosił długotrwałej ulgi, parafinowy film był wyczuwalny ale nie czułam nawilżenia. NIE KUPIĘ

 17. Ziaja - Żel myjący normalizujący Liście Manuka próbka
 Po dwóch użyciach ciężko coś powiedzieć. Nie zaszkodził, oczyścił skórę i na razie nie okazał się wysuszający. MOŻE KUPIĘ

 18. Skin 79 - VIP Gold BB próbka
 Dzięki tej próbce dołączonej do ShinyBox'a mogłam sprawdzić kolor tego kremu BB. Okazał się całkiem fajny dlatego skusiłam się na pudełko InspiredBy Charlize Mystery gdzie był pełnowymiarowy produkt. KUPIŁAM

 19. Alterra - Mydło roślinne
Powinno być chyba ze 2-3 opakowania ale moja mama je wyrzuca ciągle :) KUPIĘ

 Podsumowanie: Jestem zadowolona z ilości zużytych produktów bo zauważyłam, że utrzymuję się w podobnych ilościach w ostatnich miesiącach. Może nie ma rewelacyjnych wyników ale ciągle coś ubywa :) Większych bubli nie było, tylko jeden niezbyt miły dla nosa żel się trafił. 
 A jak u Was w lipcu poszło? Wakacje sprzyjają zużywaniu czy nie bardzo?

I Love... - Masła do ciała Raspberry & Blackberry oraz Chocolates & Oranges

 Witajcie po przerwie spowodowanej moim urlopowym wyjazdem. Spontaniczna decyzja spowodowała, że nie zdążyłam nawet przygotować postów na zapas więc była tutaj cisza. Ale o tym może innym razem Wam napiszę :)
 Dzisiaj przedstawię Wam masła do ciała angielskiej marki I Love... w wersji Raspberry & Blackberry oraz Chocolates & Oranges. W Anglii można je kupić za ok. 3 funty. Kiedyś były dostępne w Douglasach za ok. 30 zł, nie wiem jak jest teraz. Ja swoje dorwałam w drogerii internetowej ezebra za dużo niższą kwotę bo niecałe 7 zł. Obecnie w sprzedaży jest tylko wersja czekoladowa.


 Masełka znajdują się w zakręcanych opakowaniach, które chyba ze względu na nazwę i serduszka mi się bardzo podobają :) Nie mają jednak zabezpieczenia w postaci sreberka. O ile wersja Raspberry & Blackberry jest wciąż w sprzedaży i zaczęli je zabezpieczać z zewnątrz folią przed otwarciem to wycofana, starsza wersja Chocolates & Oranges takiego zabezpieczenia nie miała. Ich pojemność to 200 ml. 


 Do wyboru jest kilka zapachów, ja na razie wypróbowałam dwa. Raspberry & Blackberry pachną przyjemnie słodko-owocowo, zapach bardzo fajny na lato ale nie tylko. Mocniej czuć dla mnie maliny. Chocolates & Oranges pachnie oczywiście jak pomarańczowe Delicje ale dominuje czekolada. Ta wersja bardziej pasuje mi na chłodniejsze dni niż upały. Oba są dość delikatne ale dobrze wyczuwalne, mój nos bardziej czuje jednak R&B niż Ch&O. Na skórze utrzymują się jeszcze jakiś czas i delikatnie przechodzą na piżamę. 
 W zależności od zapachu różnią się również kolorem, R&B ma różowe zabarwienie natomiast Ch&O brązowe. Przy rozprowadzaniu tego drugiego warto zwrócić wagę aby dokładnie to zrobić bo mogą powstać nieestetyczne plamy, które na bardzo jasnej skórze są widoczne. Jednak nie barwi ono trwale skóry, wystarczy to rozsmarować lub zetrzeć. 


 Konsystencja jest na pewno mniej masełkowa w porównaniu do TBS, między sobą te wersje również się różnią. Ch&O bardziej przypomina budyń lub jogurt, w R&B jest trochę bardziej gęsta i zbita dlatego bliżej jest jej już do masełka. Oba jednak zaliczyłabym do dość lekkich, łatwo się je wydobywa z opakowania i rozprowadza na skórze. Szybko się wchłania ale zostawia delikatną warstewkę na skórze, nie jest jednak tłusta czy klejąca. 


 Skóra po ich użyciu była gładka i miękka w dotyku. Dla mojej skóry nawilżenie jakie dawały te produkty było wystarczające jednak dla osób z suchą skórą będzie raczej za słabe. Ale pod tym względem również wygrywa masełko malinowe, zużywam go mniej na jedno użycie a wydaje mi się, że lepiej działa. Stąd też jest bardziej wydajne. W składzie mamy olej kokosowy, masło Shea i wit. E ale niestety trochę dalej w składzie, na prowadzeniu jest parafina. Ogólnie skład nowych wersji czyli R&B jest trochę lepszy bo krótszy i nie wyczytamy kilku parabenów na końcu jak w Ch&O. Na szczęście żadnej z nich nie spowodował nieprzyjemnych efektów ubocznych w postaci podrażnień, uczuleń czy wyskakujących niespodzianek.


 Podsumowując: Jeśli miałabym wybrać lepsze masełko wśród tych dwóch to byłoby to na pewno Raspberry & Blackberry. Nie tylko działaniem ale i zapachem bardziej przekonało mnie do siebie. Widać, że nowsze wersje są trochę ulepszone albo to zależy też od zapachu. Dam Wam znać jak wypróbuję inne :) Chętnie też wypróbowałabym inne ich produkty np. żele pod prysznic.

 Znacie produkty marki I Love.. ? Który zapach bardziej trafia w Wasz gust?

Rimmel - Maskara Wonder'Full Wake Me Up

 Na pewno wiecie o akcji marki Rimmel na facebooku gdzie można było zostać Iinspiratorką Wake Me Up. Bez większych nadziei zgłosiłam się i o dziwo szybko odstałam odpowiedź potwierdzającą mój udział. Do testów otrzymałyśmy pakiet składający się z nowego tuszu do rzęs Wonder'Full Wake Me Up oraz nowej wersji podkładu Wake Me Up. Dzisiaj napiszę Wam trochę jak się sprawdziła u mnie maskara. 
 Na początku ucieszyłam się z możliwości przetestowania tej nowości ale potem naszły mnie wątpliwości. W końcu ja używam tylko wodoodpornych tuszy bo każdy zwyczajny powoduje u mnie efekt pandy. Dlatego pierwszy raz użyłam go kiedy wiedziałam, że cały dzień spędzę w domu i nie będę musiała nigdzie wychodzić do ludzi. Okazało się, że nie było tak źle :)


 Opakowanie od razu rzuca się w oczy w kosmetyczce z powodu zielonego, jakby metalicznego koloru z pomarańczowymi napisami. Szczoteczka z normalnym włosiem, dość sporych rozmiarów w kształcie podobnym do klepsydry czyli ze zwężeniem na środku. Jej cena regularna to ok. 35 zł za 11 ml.


 Od producenta: (ze strony Rimmel)

 Obudź swoje spojrzenie i dodaj mu wyrazistości dzięki maskarze Wake me up Extreme Black z witaminami i ekstraktem z ogórka.
Teraz Twoje rzęsy nie tylko będą wyglądać świetnie ale również będą czuć się świetnie!
Nadaj im pełną objętość, wydłużenie i uniesienie by uzyskać efekt szeroko otwartego oka. Intensywnie czarny kolor tuszu doda spojrzeniu wyrazistości i głębi. Precyzyjna szczoteczka z miękkimi, otulającymi włóknami dociera do każdej rzęsy wyraźnie ją podkreślając nie zostawiając grudek. Formuła wzbogacona o ekstrakt z ogórka i witaminy sprawi, że Twoje spojrzenie będzie świeże i pełne energii.


 Zacznę od zapachu. Maskara z ekstraktem ogórka? I niby ma tak pachnieć? Serio? Nie uwierzyłam do póki nie otworzyłam :) Na prawdę czuć w nim takie nuty i nie są one tak denerwujące jak w niektórych kosmetykach, wręcz całkiem przyjemne i jest to dość miła odmiana podczas porannego makijażu :)


 Na końcówce szczoteczki czasami zostaje zbyt duża ilość produktu więc warto się jej pozbyć przed malowaniem. Po przystąpieniu do malowania pierwsze co się dzieje to ubrudzenie powiek, tak mam zawsze więc nie uznaję tego za minus. Choć przy tym tuszu jest to zdecydowanie większy efekt niż przy np. Colossal'u Maybelline. Chyba po prostu nie umiem się umalować dużą szczoteczką bez takich atrakcji :)


 Tusz jest dość mokry i na początku podczas mrugania może się odbijać na powiekach. Jednak liczę na to, że jak troszkę się zestarzeje to przestanie. Nie jest to jednak mocny i uciążliwy minus, miałam gorszy tusz pod tym względem :) Po wyschnięciu tusz już nie robi takich niespodzianek w ciągu dnia. Nie zdarzyło mi się, żeby po kilku godzinach patrzę w lusterko i mam odbite rzęsy na powiece. Nie osypuje się również więc trwałość oceniam na plus.


 Przejdźmy teraz do efektów na rzęsach. Po pomalowaniu rzęsy są wydłużone i pogrubione ale w dość naturalny sposób. Dla większego efektu trzeba nałożyć dwie warstwy. Podkręcenie jest ale niezbyt długotrwałe, może to przez noszenie okularów choć inne tusze radzą sobie lepiej z tym. Aby rzęsy były ładnie rozdzielone trzeba trochę popracować nad nimi ponieważ zdarza się, że się sklejają. Nie tworzą się na szczęście nieestetyczne grudki. Jeśli nie lubicie sztywnych rzęs po pomalowaniu to ta maskara powinna zyskać u Was kolejnego plusa.


 A co z tym brakiem wodoodporności i tragedią, którą widziałam oczami wyobraźni? Delikatny deszczyk schowane za okularami rzęsy przeżyły bez uszczerbku. Delikatne łzawienie z kącików też nie skończyło się porządnym rozmazaniem tuszu, tylko w samym kąciku miałam jedna plamkę odbitego/rozmazanego tuszu. Wystarczyło zetrzeć ją i makijaż wyglądał w porządku. Potoku łez jeszcze nie doświadczył ale pewnie by poległ :)

Tutaj mam nadzieję widać, że pomalowane na szybko rzęsy nie są zbytnio uniesione i trochę posklejane.

 Podsumowanie: Jestem pozytywnie zaskoczona tą maskarą. Nie spodziewałam się takiej trwałości na moich rzęsach. Efekty są wg mnie bardziej na dzień niż na wieczór ale i tak jestem z nich zadowolona. Na pewno nie zmarnuje się u mnie i będę po nią sięgać :)

 Jak tam Inspiratorki, polubiłyście się z tą maskarą? A reszta ma ochotę ją wypróbować czy nie koniecznie?

Yankee Candle - Wild Sea Grass oraz Beach Holiday

 Nie wiem jak u Was zaczął się lipiec ale u mnie fatalnie. Mojego brata pobili i ma zmasakrowaną twarz i złamany nos. Mój tata cudem uniknął wypadku jak mu się samochód zepsuł na środku autostrady w Niemczech. Mama ma problem z wypadaniem włosów do tego stopnia, że jeszcze chwila i zostanie łysa a nie chce uparta iść do lekarza. Ja prawdopodobnie mam uczulenie na słońce w tym roku nie wiedzieć czemu choć mam nadzieję, że to jednak sprawka nowego kremu z filtrem. Do tego mój nadchodzący urlop zapowiada się, że spędzę sama w domu bo moja przyjaciółka widocznie nie jest zainteresowana wspólnym wyjazdem i ma mnie głęboko w d****. No po prostu cudownie. 
 Dlatego właśnie na razie pojawiają się mało wymagające posty. Dzisiaj przedstawię Wam dwa limitowane zapachy Yankee Candle na lato: Wild Sea Grass oraz Beach Holiday. Produkty Yankee Candle kupicie np. w sklepie goodies.pl, który coraz bardziej poszerza swoją ofertę również o kosmetyki.
 

 Wild Sea Grass

 Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Aromat traw morskich, porastających piaszczyste wydmy. (opis ze strony goodies.pl)


 Pierwsze opinie jakie czytałam o tym wosku nie były zachęcające: aromat cmentarny. Ale skoro przy "cmentarnych chryzantemach" w Lovely Kiku się przyjemnie zaskoczyłam to nie zraziłam się i zamówiłam. Dla mnie nie jest to typowo świeży zapach ale na pewno z cmentarzem mi się nie kojarzy :) Moja mama jak zawsze ma dziwne skojarzenia i jej pachnie szpitalem. Ja czuję w nim trawę ale nie taką zieloną, świeżo skoszoną. Raczej taką gorącą i przysuszoną słońcem. Ma w sobie coś dziwnego ale mi się podoba nawet.


 Beach Holiday 


 Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Aromat czystego i świeżego powiewu morskiej bryzy. (opis ze strony goodies.pl)


 Morskie zapachy podobnie jak leśne i cytrusowe kojarzą mi się z odświeżaczami łazienkowymi, zawsze się ich trochę obawiam. Ten zapach na szczęście w ogóle nie przypomina mi takich produktów :) Na sucho wydaje się trochę "praniowo-mydlany" ale po rozpaleniu te nuty jakoś znikają. Jest świeżo i rześko ale też nie jest w 100% morski. Mojej mamie kojarzy się z męskimi kosmetykami ale typowo męskich nut w nim nie ma. Tak samo nie czuję soli morskiej choć czytałam, że niektórzy ją wyłapują.


 Oba mają całkiem niezłą intensywność, ładnie wypełniają pokój zapachem więc nie trzeba stać z nosem w kominku żeby go poczuć. Jednak chyba aż za szybko ten zapach się uwalnia ponieważ starcza tylko na jeden tealight, później trzeba wymienić wosk żeby nie zaczął śmierdzieć parafiną. Może to dlatego, że ostatnio było zdecydowanie cieplej albo te zapachy tak mają.

 Podsumowując: Zapachy są przyjemne dla mojego nosa ale w żadnym nie zakochałam się więc świece mnie nie kuszą. Moją w sobie coś specyficznego więc nie każdemu przypadną do gustu ale myślę, że na letnie wieczory się jak najbardziej nadają.

 Miałyście je już? Który jest bardziej w Waszym guście?

ShinyBox - The Birthday Edition oraz InspiredBy Kasia Tusk i Charlize Mystery

 W ostatnim czasie trafiły do mnie aż trzy pudełeczka: czerwcowy ShinyBox The Birthday Edition oraz dwa pudełka InspiredBy: Kasia Tusk oraz Charlize Mystery

 Zacznę od tego, że wszystkie trzy pudełeczka podobają mi się wizualnie więc po opróżnieniu znajdzie się dla nich drugie zastosowanie :) Boxy InspiredBy są większe od ShinyBox'a, największy i najcięższy z tej gromadki to ten stworzony przez Charlize.


 Zawartość ShinyBox'a na pewno większość już widziała nie raz. Serum do rzęs Magiclash akurat już mam i używam od jakiegoś czasu więc w sumie drugie nie będzie mi chyba za szybko potrzebne. Peeling algowy do ciała LillaMai ucieszył mnie ale szkoda, że to nie jest pełnowymiarowe opakowanie. Z mgiełek marki Apis trafiła mi się wersja z wodą różaną i ekstraktem z dzikiej róży, powinna być dobra na moje naczynka i zaczerwienienia więc jestem zadowolona. Cień wypiekany Glazel niestety ma niezbyt trafiony kolor, dość ciemny i ciężki do określenia. Moje paznokcie i skórki wokół nich są w kiepskim stanie więc masełko Silcare na pewno im się przyda. Pudełka zakupione w ramach subskrypcji zawierały dodatkowo peelingujący żel pod prysznic Dove, choć zapasy rosną to na pewno się zużyje :) Próbki kremów BB Skin 79 pomogły mi podjąć decyzję o kupnie InspiredBy ponieważ mogłam chociaż sprawdzić kolor wersji złotej. W skrócie powiem, że jak na urodzinowe pudełko czuję niedosyt. Byłoby lepiej gdyby krem do rak był w każdym pudełku i peeling normalnych rozmiarów. 


 A co się dzieje kiedy człowiek odczuwa niedosyt? Musi go zaspokoić :) I dlatego zakupiłam pudełka InspiredBy, chociaż na początku wcale tego nie planowałam :) Przerażały mnie swoją ceną i w ciemno nie miałam zamiaru ich zamawiać. Jednak po ujawnieniu zawartości wybrałam najbardziej ciekawe dla mnie i skusiłam się na nie jak pojawił się kod rabatowy na -20%.

 InspiredBy Kasia Tusk (169zł)


 Wartość produktów to ponad 400 zł. Nie ukrywam, że głównym powodem zakupu pudełka Kasi była woda toaletowa Marc Jacobs - Daisy Dream. Całe pudełko w cenie regularnej choć bardzo drogie jest nadal tańsze od tego małego flakonika wiec na pewno jest to opłacalny zakup. Chciałam też wypróbować peeling do twarzy Love Me Green ale zawsze znajdowałam jakiś tańszy lub lepiej dostępny. Szminkę w kredce Astor wiele osób poleca, kolor normalnie wybrałabym inny ale może to dobrze bo intensywnych odcieni mam pełno. Słynny Carmex w słoiczku nigdy jeszcze u mnie nie gościł, mam tylko wersje w tubce (podobno ta jest lepsza). Książka "Lekcje Madame Chic" pewnie by u mnie zbyt szybko nie wylądowała choć planowałam jej lekturę. Kuracja Moroccanoil i tusz do rzęs Astor najmniej mnie cieszą. Pierwszy boję się, że będzie obciążał moje włosy a z maskarą Astora miałam już nieprzyjemną przygodę ale przetestujemy i zobaczymy.


 InspiredBy Charlize Mystery (99zł)


 Wartość produktów to ponad 300 zł. Jednak cenowo wygląda na pewno korzystniej od poprzednika. W tym pudełku zaciekawiły mnie głównie dwa produkty: płyn micelarny Bioderma Sensibio H2O, którego raczej sama bym nie kupiła oraz krem BB marki Skin79. W sumie wnioskując z przeczytanych recenzji bardziej by pasowała do mnie wersja różowa a nie złota ale sprawdzimy :) Marka Anatomicals zawsze mnie interesowała, głownie ze względu na ciekawe opakowania więc fajnie będzie wreszcie wypróbować ich żel pod prysznic. Kolejna książka, tym razem „(Nie) mam się w co ubrać” autorki box'a. Nigdy mnie nie ciekawiła ale jak mam to przeczytam :) Żel do mycia twarzy BalneoKosmetyki już mam w zapasach więc nie wiem jeszcze czy ten zostanie też ze mną. Gdybym wcześniej nie zaopatrzyła się w niego to cieszyłaby mnie jego obecność. Marka 4 Pory Roku pojawia się dwukrotnie: serum do rąk i paznokci oraz odżywka 5w1 do paznokci i skórek. Każdy z tych produktów jest na pewno przydatny i się nie zmarnuje. A wedlowskie desery 3 smaki pierwszy raz widzę więc z ochotą skonsumuję :)


 Podsumowanie: Z subskrypcji ShinyBox'a jeszcze nie rezygnuję chociaż ostatnio pudełka nie zachwycają swoją zawartością. Natomiast subskrypcję zestawów InspiredBy już anulowałam. Są dla mnie zdecydowanie zbyt drogie, żeby kupować je w ciemno. Dlatego poczekam aż zostaną ujawnione zawartości nowych edycji i dopiero przemyślę ich zakup. 

 Skusiłyście się na któreś z pudełek? Interesują Was pudełka InspiredBy czy jednak inne wolicie? Ja poluję jeszcze na JoyBox'y ale ostatnio coś mi nie wychodzi.

Wyniki Rozdania

 Rozdanie zakończone, printscreen'y obserwatorów zrobione w celu odnotowania uciekinierów (choć dwóch zdążyło wcześniej już uciec). Pora więc na losowanie i wyłonienie zwycięzców :)


 Nagroda główna wędruje do: Nottoserious Blog


 Nagrodę pocieszenia wygrywa: Muminkowe nowości


 Serdecznie gratuluję dziewczyny! Zaraz napiszę do Was maila i czekam 3 dnia na adres do wysyłki i wybór kosmetyków z wyprzedaży jeśli byłyście zainteresowane.
 Pozostałym dziękuję za zabawę i nie radzę uciekać z obserwatorów bo to na pewno nie ostatnie rozdanie w tym roku :)

Projekt Denko - Czerwiec

 Przyszedł lipiec a z nim cudowna pogoda, niestety ja na razie z niej nie korzystam bo w pracy ciągle jestem. Ale wreszcie będę mieć wolny weekend i mam zamiar wygrzewać się na słoneczku :) 

http://blondechemist.blogspot.com/2015/06/rozdanie-z-okazji-dnia-dziecka.html

 Przypominam, że zostało tylko ok. 2 godzin do końca rozdania < kliknij tutaj>


 Ale zanim rozdanie się zakończy i ogłoszę zwycięzców to najpierw pokażę Wam czerwcowy Projekt Denko :)


 1. Green Pharmacy - Pianka do higieny intymnej Biała Akacja i Zielona Herbata
 Polubiłam formę pianek myjących więc musiałam wypróbować też tą do higieny intymnej. Odświeża, nie podrażnia, bardzo delikatnie pachnie. Używana przez jedną osobę jest wydajna, teraz kończę drugie opakowanie z mamą więc szybciej się zużywa. KUPIĘ

 2. Yves Rocher - Żel pod prysznic Grejpfrut z Florydy
 Bardzo przyjemnie pachnący żel pod prysznic, idealny na lato. Nie wysusza, dobrze się pieni. Chętnie wrócę do tej wersji i wypróbuję inne zapachy. KUPIĘ

 3. Bastiste - Suchy szampon Cherry
 Wybawienie w przypadku "bad hair day" lub niespodziewanego wyjścia/odwiedzin. Ładnie pachnie, trochę bieli włosy ale na moich odrostach mi to nie przeszkadza. Wydajny nawet podbierany przez brata. KUPIĘ

 4. Intimea - Emulsja do higieny intymnej
 Tani produkt do higieny intymnej, bardziej wydajny od powyższej pianki. Również się dobrze sprawdza w swojej roli. Trochę mi się tylko znudziła bo często ją używałam na studiach. MOŻE KUPIĘ


 5. Johnson's Baby - Łagodna oliwka
 Oliwka, którą zużyła głównie moja mama do kąpieli. Mi się zdarzało ją użyć pod prysznicem ale nie wiem czy nawilżała, na pewno natłuszczała. Naczytałam się jednak o lepszych oliwkach na blogach więc raczej NIE KUPIĘ.

 6. Pure Body Luxury - Lotion do ciała Coconut & Mint
 Dziadostwo kupione na allegro. Myślałam, że będzie mieć świetny zapach ale tak sztucznego i mdlącego dawno nie wąchałam. Do tego po ok. 3 użyciach moje ramiona i góra pleców wygląda podobnie od twarzy nastolatków, pełno krostek/wyprysków (nie widzę ich za bardzo ale czuję pod palcami). Po zrobieniu zdjęcia został spuszczony w toalecie. NIE KUPIĘ!

 7. Soraya - Balsam do opalania SPF30
 Kupiony rok temu, teraz wyrzucam bo jest przeterminowany. Do ciała był ok ale trochę bielił jak się go za dużo nałożyło. W tym roku mam już inny ale kiedyś MOŻE KUPIĘ.


 8. Lierac - Płyn micelarny
 Miniaturka z ShinyBox'a. Dla mnie był to zwyczajny płyn micelarny. Miał wyraźny zapach, czasami nawet mi wręcz przeszkadzał. Dobrze zmywał makijaż ale na pewno nie jest wart swojej ceny. NIE KUPIĘ

 9. Yankee Candle - Gold Dust
 Moja pierwsza kupiona i wypalona świeca YC. Miała bardzo ładny zapach: owocowy, świeży i słodki jednocześnie. Ładnie się rozpalała do ścianek i miała dobra moc. Minusem było robienie się "grzybka" na końcu knota i to dość sporych rozmiarów więc po zgaszeniu dymił się strasznie. Później "topiłam" knot żeby tego uniknąć. Gdyby nie to, ze była to edycja limitowana i jest już niedostępna to KUPIŁABYM.

 10. Yankee Candle - Citrus Tango (wosk) <recenzja>
 Cytrusowy zapach o dość słabej mocy. Potrzeba sporego kawałka, żeby było go czuć w moim małym pokoju. Z tego co wiem jest wycofany więc raczej NIE KUPIĘ.

 11. Alterra- Mydło roślinne o zapachu Pomarańczy
 Niewysuszające mydełko o przyjemnym zapachu. KUPIĘ


 12. Alterra - Chusteczki oczyszczające z aloesem
 Po chusteczki sięgałam rzadko, kupiłam na wyjazd ale w końcu trzeba było je zużyć. Mają dość intensywny zapach więc nie wszystkim się spodobają. Ale samo działanie było ok. Dało się nimi zetrzeć makijaż, są dość duże. Nie podrażniały. MOŻE KUPIĘ

 13. Lula - Chusteczki odświeżające
 Sprawdzały się, nie szkodziły dłoniom i nie wysychały za szybko. MOŻE KUPIĘ

 14. Himalaya Herbals - Pasta do zębów
 Ulubiona. KUPIĘ

 15. Bioluxe - Krem do stóp dezodorujący Mint & Lemon
 Tani, rosyjski krem do stóp. Pachniał przyjemnie cytryną i miętą więc byłby dobry na lato. Szybko się wchłaniał, nie był tłusty ale zostawiał wyczuwalny film na stopach. Nie był to krem nawilżający więc pod tym względem raczej nie zachwyca ale coś tam robi. Przyjemnie odświeżał stopy. MOŻE KUPIĘ

 16. L'biotica Biovax - Intensywnie regenerująca maseczka do włosów farbowanych
 Całkiem fajna maska. Nie obciążała moich włosów, wygładzała i ułatwiała rozczesywanie. MOŻE KUPIĘ

 17. Avena - Krem ochronny z Vit. A
 18. Oceanic - Maść ochronna z witaminą A
 Maść/krem z wit. A używam często na usta. Na początku myślałam, że nie polubię tego kremu w niebiesko-czerwono-białej tubce bo ma w składzie olejek lawendowy. Jednak zapach okazał się nawet znośny a w działaniu jest dużo lepszy od maści. Skład jest dużo krótszy, konsystencja trochę bardziej gęsta i treściwa. Biało-zielone opakowanie (maść) zużyłam do stóp bo miałam wrażenie jakby nic nie robiła. Krem MOŻE KUPIĘ ale maści NIE KUPIĘ.


 19. Maybelline - The Colossal Volum' Express Waterproof
 Na razie jest to moja ulubiona maskara od kilku ładnych lat. Już nawet nie wiem ile opakowań zużyłam :) Rzęsy są wydłużone, pogrubione, podkręcone. Ładnie rozdziela rzęsy więc nie przeszkadza mi nawet to, że się często ubrudzę ta szczoteczką :) Do tego super trwałość, nie kruszy się,nie rozmazuje. KUPIŁAM

 20. H&M - Błyszczyk do ust Midnight Red
 Niedrogi błyszczyk w fajnym kolorze, bez drobinek. Nadawał ustom lekki kolor i duży połysk. Gęsty, lepiący przez co długo utrzymywał się na ustach ale na wiatr lepiej w nim nie wychodzić. MOŻE KUPIĘ.

 Podsumowanie: W tym miesiącu może nie poszło mi rewelacyjnie ale kilka produktów jest już na wykończeniu więc może w lipcu mi pójdzie lepiej. Cieszę się, że tylko jeden prawdziwy bubel się pojawił, oby nikt więcej się nie skusił na ten balsam na allegro.