Dawno, dawno temu na skromnym spotkaniu blogerek w Poznaniu dostałam w prezencie m. in. masło oraz peeling cukrowy do ciała marki Bielenda. Swoje musiały odleżeć w szafie ale wreszcie są w użyciu. Dostępne są one w 3 wersjach zapachowych, u mnie gości duet Zmysłowa Wiśnia a do wyboru macie jeszcze wersję malinową i brzoskwiniową. Ich koszt to ok. 15 zł i dostaniecie je pewnie w każdej drogerii.
Oba produkty zamknięte są w zakręcanych opakowaniach i były zabezpieczone sreberkiem. Podoba mi się szata graficzna, matowy plastik plus serduszka, które są zawsze słodkie :) Są dość sporych rozmiarów, zawierają 200 ml masła i 200 g peelingu. Dzięki dużemu otworowi są wygodne w używaniu i można je wykorzystać do samego końca.
Mimo te, że na obu widnieje napis Zmysłowa Wiśnia to ich zapachy trochę się różnią. Owszem, jest słodko i wiśniowo ale masełko ma bardziej delikatny zapach. Przypomina bardziej wiśniową mambę lub jogurt, po prostu coś pysznego do zjedzenia. Peeling pachnie bardziej intensywnie i trochę bardziej kwaskowato, bardziej jak świeże, soczyste wiśnie. Mój brat się śmiał, że zalatuje winem ale to przesadzona opinia :) Stosowane w duecie sprawiają, że przez resztę wieczoru są wyczuwalne na ciele.
Peeling do ciała
Od producenta:
Peeling ma dość zbitą konsystencję i trzeba trochę uważać pod prysznicem, żeby nie uciekło nam z dłoni. Drobinek cukru mamy sporo dzięki czemu peeling może być dość ostry, szczególni jeśli zastosujemy go na suchą skórę. Najczęściej jednak stosuję go pod prysznicem, na mokrą skórę i jak dla mnie ma dobre właściwości peelingujące. Za jego największy minus na pewno większość z Was uzna zawartość parafiny w składzie. Na szczęście nie jest ona mocno odlepiająca ale zostawia po sobie tłustawą warstwę. Nie jest to dla mnie jednak wielki problem ponieważ po jego użyciu zawsze stosuję żel pod prysznic. Choć nawet gdybym tego nie zrobiła to nie przeszkadzało by mi to zbytnio. U mnie nie powoduje żadnych podrażnień i jest nawet wydajny (stosuję małe ilości kosmetyków na jeden raz).
Masło do ciała
Od producenta:
Konsystencja jest wg mnie mało maślana, bardziej przypomina mi gęsty balsam niż treściwe masełko. Łatwo się rozprowadza na ciele, szybko wchłania i nie zostawia po sobie nieprzyjemnej oblepiającej warstwy mimo parafiny w składzie. Zresztą wyżej w składzie mamy masło shea, a nieco dalej ekstrakt z wiśni oraz olej ze słodkich migdałów i czarnej porzeczki. Skóra po jego zastosowaniu jest nawilżona i miła w dotyku. No i pachnąca :) Mojej skórze wystarcza stosowanie go co drugi dzień ale bardziej wymagające mogą potrzebować codziennego smarowania. Tak samo jak peeling nie wywołało u mnie żadnych nieprzyjemnych efektów jak np. zapychanie i jest równie wydajne.
Podsumowanie: Produkty marki Bielenda używa mi się całkiem przyjemnie, głownie dzięki ładnym zapachom. Owocowe aromaty przypominają o bardziej słonecznych dniach przy obecnej jesiennej pogodzie i rzeczywiście mogą poprawić humor tak jak obiecuje producent :) Może nie zadowolą one wymagających osób, które wolą naturalniejsze składy bez parafiny. Mi jednak ona nie jest zbyt straszna więc nie narzekam :)
Miałyście styczność z produktami z tych serii? Może w innych zapachach?
Uwielbiałam ten zapach <3
OdpowiedzUsuńOstatnio mam fioła na punkcie wiśniowych kosmetyków, szkoda, że oba są z parafiną, moja skóra od niej swędzi...
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyglądają i podejzewam, że zapach mają obłędny :)
OdpowiedzUsuńWiśniowe kosmetyki bardzo lubię. Muszę się w końcu skusić na tę serię ;)
OdpowiedzUsuńTen peeling to coś dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńOjej ale mnie zaciekawiłaś kusicielko Ty! Buziak :*
OdpowiedzUsuńNie miałam. Na peeling mogłabym się skusić :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam wszystko co pachnie wiśnią :) masło do ciała znam, natomiast peeling wydaje się być świetny
OdpowiedzUsuńZapach peelingu na pewno by mi się spodobał :) Lubię kwaskowate zapachy :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że miałam kiedyż jakiś peeling z Bielendy :) Chyba w żółtym albo pomarańczowym opakowaniu :)
OdpowiedzUsuńMogłabym mieć tak ten duet, ale w innym wariancie zapachowym, nie przepadam za wiśniami ;)
OdpowiedzUsuńmi masełko nie bardzo odpowiadało
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba szata graficzna tych opakowań, uważam że jest całkiem urocza, a i w środku wyglądają zachęcająco. Myślę, że bardziej skłaniałabym się ku peelingowi i może sobie kiedyś zafunduję, zwłaszcza, że peelingi uwielbiam i zużywam na tony :D
OdpowiedzUsuńLubię peelingi Bielendy, jednak wiśnia dla mnie odpada :P
OdpowiedzUsuńMam balsam do ust z ej serii, ale kompletnie nie przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPeeling świetnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńWypróbowałabym z chęcią peeling! :)
OdpowiedzUsuńMasełko fajnie wygląda, jak jogurt :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tymi peelingami ani masłami, ale trzeba przyznać, że kusić potrafią naprawdę mocno :) Moje wyobrażenie o zapachach jest zazwyczaj wielkie, a otwierając słoiczek przeżywam spory zawód.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Miałam dwa inne masła z tej serii i faktycznie wg mnie konsystencją im daleko o typowego masła do ciała, ale i tak były przyzwoite :)
OdpowiedzUsuńMam masełko do ust w wersji malinowej i pięknie pachnie :) Zastanawiałam się nawet nad czymś do ciała, jednak przejechałam się na parafinowych peelingach tej marki (tych co swego czasu były w gazetce kosmetycznej Biedronki..), a smarowideł mam zbyt pokaźne zapasy by jeszcze dokładać następne..
OdpowiedzUsuńMam masełko do ust z tej serii i je po prostu uwielbiam! Pachnie cudnie, nawilża i barwi usta na lekko czerwony, zmysłowy kolor. A pocałunki są takie słodkie :) Obserwuję bloga :)
OdpowiedzUsuńJa się zaliczam do osób, które dyskwalifikują te oba produkty przez parafinę w składzie :) Chociaż zapach już sobie wyobrażam, że mają obłędny :)
OdpowiedzUsuńŁo jezu! Spotkanie było wieki temu!:) Zapach mają boski:D
OdpowiedzUsuńWłaśnie wyobraziłam sobie ich zapach :)Muszą byc cudowne :)
OdpowiedzUsuńChciałabym wypróbować, głównie masełko :)
OdpowiedzUsuń