Wybaczcie kolejną nieobecność tutaj ale miałam maraton w pracy przez kilka dni i nie miałam już sił na pisanie. Dziś wreszcie wolne więc można coś stworzyć :)
Dawno temu (chyba w okolicach marca jeśli mnie pamięć nie myli) w sprzedaży pojawiła się limitowana kolekcja Pure Essence marki Yankee Candle. Musiałam więc ją zakupić ale z testowaniem miałam opóźnienie. Wreszcie przyszła na nie kolej i dziś przedstawię Wam dwa z trzech zapachów jakie wchodzą w jej skład. Oczywiście są one jeszcze w sprzedaży i możecie je zakupić w sklepie Goodies.pl w cenie 8 zł.
White Tea
"Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o delikatnym, relaksującym aromacie białej herbaty z kilkoma kroplami cytryny" (opis ze strony goodies.pl)
Wiecie, że nigdy nie piłam białej herbaty? Zwykłe wybieram czarną, zieloną lub owocowe więc nie mam pojęcia jak dokładnie powinien pachnieć ten wosk :) Ma faktycznie coś z herbacianych nut z dodatkiem cytryny. Na pewno jest to bardzo relaksujący aromat przy którym można przyjemnie się wyciszyć i odpocząć. Idealny po ciężkim dniu w pracy więc dzisiaj to właśnie po niego sięgnęłam.
Jego moc nie jest zbyt intensywna czy przytłaczająca ale też nie trzeba stać z nosem w kominku żeby go czuć. Robi takie przyjemne, delikatne tło w pokoju. Nie grozi nam ból głowy ani mdłości czy inne nieprzyjemne dolegliwości. Nawet przy wyższych temperaturach powinien się sprawdzić.
Verbena
"Wosk z kwiatowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o odświeżającym zapachu kwiatów werbeny połączonej z cytrusami i kremową wanilią." (opis ze strony goodies.pl)
Werbena kojarzy mi się z wampirami, podobno stanowczo jej nie lubią więc raczej nie wpadną do Was podczas palenia tego wosku. Dla mnie to przyjemny, świeży i rześki zapach. Lubię go odpalać przed południem, zanim jeszcze się konkretnie nie rozbudziłam i nie nabrałam ochoty do działania :) Jest lekko kwaskowaty, bardziej cytrusowy niż kwiatowy, jakoś mało mi się kojarzy z tą kategorią (ale nigdy na żywo nie wąchałam werbeny). Wanilii jakoś nie wyłapuję. Mimo tego, że nazwałam go "cytrusowym" to nie śmierdzi odświeżaczem do toalet.
Zapach mimo, że jest intensywniejszy od poprzednika i dobrze wyczuwalny to też nie zaczyna w żaden sposób męczyć po jakimś czasie. Również sprawdza się u mnie w cieplejsze dni.
Podsumowanie: Oba zapachy mi się spodobały i wg mnie nadają się również na lato. Na mnie mają dwa różne działania, jeden mnie relaksuje a drugi dodaje trochę chęci do działania. Czyli w zależności od nastroju sięgam po to czego potrzebuję :) Zastanawiam się, który wolałabym mieć w dużej świecy i ciężko mi się zdecydować. Może jednak White Tea bo to bardziej oryginalny zapach. Choć Verbeną też bym nie pogardziła :)
Testowałyście już te woski czy jest jeszcze ktoś z takim późnieniem jak ja? :) Który jest bardziej w Waszym guście?
Poi obydwa bym sięgnęła z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam oba zapachy (ale nie mówię tutaj o świecach czy woskach YC tylko ogólnie)- chociaż sama verbena może być zbyt ziołowa jeśli się nie mylę :) aktualnie używam żelu pod prysznic zielona herbata i mięta i jest nieco ziołowy ale akurat to połączenie jest dosyć orzeźwiające. Jednak zainteresuję się tymi woskami przedstawionymi przez Ciebie bo lubię takie zapachy.
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że piękne są te zapachy :D
OdpowiedzUsuńWhite Tea to mój ulubiony zapach :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Yankee :) Obserwuje i zapraszam do mnie :)http://pinklips666.blogspot.co.at/
OdpowiedzUsuńJak tylko przyjdzie jesień znów sięgnę po te woski :) Na lato robię przerwę ;)
OdpowiedzUsuńJa mam duże opóźnienie bo jestem kilka edycji do tyłu :D Ale jakoś o tej porze roku zapominam o kominku i woskach, zdecydowanie wolę taki klimat jesienią i zimą, choć oczywiście niektóre zapachy są typowo letnie :)
OdpowiedzUsuń