MakeUp Revolution - Róż Blushing Hearts oraz rozświetlacz Goddness Of Love

 Bardzo dawno nie było recenzji kolorówki więc czas to zmienić. Dziś przedstawię więc Wam produkty MakeUp Revolution z serii I Heart MakeUp, a dokładniej "serduszkowy" róż Blushing Heart w odcieniu Candy Queen Of Heart oraz rozświetlacz Goddness Of Love. Produkty te wzorowane są na marce Too Faced, dostępne są w kilku kolorach. Ich cena jest dużo niższa od oryginałów bo kosztują ok. 25 zł.


 Opakowanie wykonane jest z kartonika w kształcie serduszka. Góra jest tylko nasuwana ale nie zdarzyło mi się jeszcze żeby się samo otworzyło jakimś sposobem w kosmetyczce. Może nie jest najwyższej jakości ale z daleka ładnie się prezentuje :) Prawdopodobnie gdyby były to zwykłe prostokątne/kwadratowe/okrągłe opakowania to bym ich nie kupiła z taką przyjemnością :) Są sporych rozmiarów bo mają aż 10 g.


 Róż, który wybrałam to Candy Queen Of Heart. Składa się on z trzech odcieni: różowego, jasnego brzoskwiniowego i ciemniejszego koralowego (chociaż odcienie brzoskwiniowo-koralowe różne osoby różnie nazywają więc to takie umowne nazwy :) ). Można je używać osobno lub wymieszać wszystkie ze sobą, co najczęściej robię. W ten sposób mamy aż 4 różne opcje do wyboru. Efekt na policzkach można stopniować, od delikatnie muśniętej skóry do bardziej wyrazistego koloru. Jednak raczej trudno z nim przesadzić i zrobić sobie krzywdę. 

Kolor jaki powstaje ze zmieszania wszystkich 3 odcieni.

 Róż zdecydowanie należy zaliczyć do tych z połyskiem. Jednak wg mnie jest to ładny, delikatny, zdrowy blask a nie tandetna perła a już na pewno nie tani brokat. Ładnie ożywia twarz, wygląda świeżo i dziewczęco. Dla osób, które lubią subtelnie rozświetlone policzki można spokojnie pominąć rozświetlacz. Ma bardzo dobrą trwałość, po powrocie z 12 godzinnej zmiany w pracy nadal jest na policzkach. Jedynie gdy za dużo podpieram rękami głowę na nockach to troszkę się ściera :) Jest to produkt wypiekany, przy nabieraniu na pędzel nie pyli i mimo częstego używania od kilku miesięcy nie widać żadnego ubytku. 

Do góry poszczególne kolory, na dole wszystkie zmieszane razem.

 Rozświetlacz Goddness Of Love ma chłodny, srebrno-różowy odcień. Tak samo jak przy różu, efekt można stopniować od delikatnego do wyraźniejszej tafli. Nawet gdy nie widzimy go na pierwszy rzut oka to przy poruszaniu głową ładnie odbija światło. Tutaj również nie widzę żadnych drobinek ani brokatu. Nie ma więc obawy, że z czasem cała twarz nam się będzie świecić od niego. Nie różni się też pod względem trwałości, gdy nie dotykamy co chwilę twarzy to ładnie się na niej trzyma. Jak widać jest to produkt wypiekany, więc należy do bardzo wydajnych. 


 Oba produkty nie są raczej dostępne stacjonarnie, przynajmniej nie w mojej okolicy. Jednak łatwo je dostać w większości drogerii internetowych. Na markę MUR zdarzają się również promocje więc można je upolować z rabatem :) Zazwyczaj jeśli używam ich w duecie na co dzień to stawiam na trochę więcej różu i delikatnie podkreślam szczyty kości policzkowych rozświetlaczem aby nie przesadzić z ilością błysku. Taka opcja najbardziej mi się podoba ale nie wiem czy na zdjęciach udało mi się to uchwycić. Raczej nie mam zdolności do samodzielnego fotografowania makijażu samej sobie więc zdjęcia mogą być z różnych dni bo kilka podejść miałam do nich :)


 Podsumowanie: Serduszka MUR są według mnie warte zakupu. Wyglądają uroczo, mają ładne kolory i sprawdzają się bardzo dobrze w swojej roli. Ładnie się prezentują na twarzy, efekt można budować i nie znikają w trakcie noszenia. Do tego przystępna cena i duża wydajność sprawiają, że chętnie bym dokupiła inne kolory. Ale posiadam niestety tyle kosmetyków, że to już byłoby szaleństwo więc zadowolę się tą dwójką :)

 Macie w swoich zbiorach serduszka tej marki? Jak Wam się podobają?

22 komentarze:

  1. Mam rozświetlacz i jestem nim oczarowana! :) Najlepszy tego typu produkt ever. Pisałam też o nim n blogu :) Jestem totalnie za i będe tego produktu bronic rekami i nogami!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuszą mnie te serducha wyglądem, ale ciągle powstrzymuje mnie myśl, że takie błyszczące wykończenie nie jest dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Urocze są te serduszka :) ja mam z Too Faced ale te są równie sliczne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozświelacz by mi nie pasował kolorystycznie (srebrzyste źle u mnie wyglądają), ale róż mnie czasem kusi no i cóż design mi się podoba:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Róż śliczny, bardzo chciałabym mieć go w swojej kosmetyczce. Rozświetlacze podobają mi się u innych, sama rzadko używam - mam tłustą cerę i trochę boję się ich używać :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Na Tobie ślicznie! Ja jednak preferuję matowe róże :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyglądają pięknie, prezentują się ładnie, ale nie są to kosmetyki dla mnie ;/

    OdpowiedzUsuń
  8. Opakowanie bardzo mnie zachwyciło :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Już od dawna mam ochotę na ten duet, powstrzymują mnie jedynie zapasy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Najbardziej kuszą mnie te urocze opakowania ;) W którejś limitce nawrt Essence wypuściło podobne ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale fajnie cię zobaczyć ;)
    Rozświetlacz mi sie podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. ja mam od nich ten brązer summer of love ale dla mnie zdecydowanie bardziej nadaje sie do opalnia a nie konturowania :)

    OdpowiedzUsuń
  13. urocze są te serduszka, kusi mnie róż :)

    OdpowiedzUsuń
  14. ale cudne! zwłaszcza rozświetlacz <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękne te cudaki :) A opakowania faktycznie przyciągają do siebie :) Jeszcze się nie zawiodłam na żadnym kosmetyku MUR :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dość, że ładnie prezentują się na twarzy to jeszcze mają urocze opakowania :) Świetne na prezent ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam jedno serduszko i bardzo lubie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mnie też wizualnie te serduszka się podobają, zawsze miałam ochotę na róż, ale jakoś do tej pory jeszcze się nie skusiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. zawsze jak widzę te serduszka, jestem zauroczona nimi! :) a i efekt widzę bardzo naturalny :)

    OdpowiedzUsuń