Tisane - Balsam do ust Fresh oraz peeling do ust Crystal Scrub

 Produkty do pielęgnacji ust to chyba jedne z najczęściej używanych przeze mnie kosmetyków. Sięgam po nie pewnie z kilkanaście razy dziennie, mam je przy łóżkach, w torebkach i kosmetyczkach więc na raz mam pootwieranych kilka sztuk. Jednymi z obecnie używanych przeze mnie produktów są balsam do ust Tisane Fresh oraz cukrowy peeling do ust Tisane Crystal Scrub. Miałam już wcześniej podstawową wersję tego balsamu i byłam z niego zadowolona więc jeśli ciekawi Was jak się spisała nowa to zapraszam do dalszej lektury.


 Balsam do ust Fresh


 Opakowanie podobne do wersji standardowej: mały zakręcany słoiczek zabezpieczony sreberkiem. Jedyna różnica to dopisek "Fresh" i zmiana koloru na zielony. Ze względu na opakowanie jest to produkt, który używam głównie w domu. Trzeba do nabierać palcem (lub paznokciem jeśli akurat mam długie) co nie należy do najbardziej higienicznych jeśli jesteśmy poza domem i nie mamy możliwości umycia dłoni. Dla mnie to nie jest minus ale wiem, że nie każdy takie rozwiązania lubi. Pojemność to 4,7g i zapłacimy za niego ok. 10-12 zł.


 Od producenta:


 Balsam ma lekko zielonkawy kolor i bardzo świeży miętowo-eukaliptusowy zapach z nutką cytryny za który odpowiadają olejki eteryczne. Daje on delikatne uczucie chłodzenia, nie przeszkadza mi to nawet teraz gdy temperatura za oknem spada. W składzie oprócz wazeliny znajdziemy m.in. olejki, miód i lanolinę.


 Konsystencja jest lżejsza od wersji klasycznej, jest bardziej miękka przez co łatwiej go nabrać na palec i rozprowadzić na ustach. Mimo tego nie znika zbyt szybko z warg i nie trzeba ponawiać co chwilę aplikacji. Usta ładnie się po nim błyszczą, nie tworzy się na nich biała warstwa nawet jak nałożymy go więcej. Warstwa jaką po sobie zostawia nie jest klejąca ani mocno tłusta. Przynosi ulgę, przyzwoicie nawilża i zmiękcza. Podobno dobrze się też sprawdzi podczas przeziębienia i opryszczki ale nie miałam na szczęście okazji jeszcze tego przetestować.

 Cukrowy peeling do ust Crystal Scrub


 Peeling zapakowany jest w saszetki, które zawierają 2g produktu i kosztują ok. 2 zł. Nie jest to najwygodniejsze i najłatwiejsze rozwiązanie. Otwarta saszetka w łatwy sposób może ulec zabrudzeniu oraz niekontrolowanemu wyciśnięciu w kosmetyczce. Dlatego ja od razu całość wycisnęłam do małego, zakręcanego, plastikowego słoiczka. Taka forma opakowania jest fajna na wyjazdy bo zajmuje bardzo mało miejsca ale ogólnie wolałabym, żeby był zamknięty w małym słoiczku lub w formie pomadki.

 Od producenta:


 Peeling posiada zarówno słodki zapach jak i smak jednak jest on dla mnie trochę sztuczny, kojarzy mi się z aromatami do ciast. Dlatego na koniec raczej sporadycznie go zlizuję z ust, wolę wytrzeć go w chusteczkę.
 Ma on dość gęstą konsystencję. Baza to wazelina z dodatkiem olejków, miodu i masła shea w której znajduje się sporo drobno zmielonych drobinek cukru. Są one prawie niewidoczne ale wyczuwalne na ustach, nie są zbyt ostre więc nie robią krzywdy. Nie ma problemu z nałożeniem odpowiedniej ilości na usta i wykonaniem masażu, nie spada z palca ani ust. Mimo małej pojemności peeling jest wydajny, wystara spokojnie na kilka aplikacji (zdecydowanie więcej niż 3) co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Wystarczy nanieść niewielką ilość produktu aby zobaczyć rezultaty. 


 Po zastosowaniu tego peelingu usta są zdecydowanie bardziej gładkie i miękkie. Radzi sobie z drobnymi suchymi skórkami ale przy bardziej wysuszonych ustach pewnie jedna aplikacja nie wystarczy dlatego warto regularnie go stosować. Usta są bardziej zaczerwienione po jego użyciu i wyglądają na pełniejsze. Zostawia po sobie tłustawą warstewkę ale mi to nie przeszkadza bo używam go przed snem a resztki i tak wycieram chusteczką najczęściej.


 Podsumowanie: Balsam do ust przypadł mi do gustu, całkiem nieźle nawilżał i nie trzeba było ponawiać aplikacji co 10 minut. Miał przyjemny zapach/posmak i nie chłodził zbyt mocno przez co nawet teraz przy niższych temperaturach mogłam go używać. Peeling do ust jest fajny pod względem działania, radzi sobie z martwym naskórkiem i wygładza usta. Jednak wolałabym, żeby był zamknięty w słoiczku lub w formie pomadki. Stosowane razem utrzymują moje usta w dobrej formie.

 Mieliście te produkty? Którą wersję Tisane najbardziej polubiliście?

8 komentarzy:

  1. oba produkty znam i lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie używałam jeszcze żadnego kosmetyku Tisane. Peeling ma tę zaletę, że nie zmarnuje się go dużo, jeśli nie przypadnie nam do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie stosowałam tych kosmetyków, ale czytałam mnóstwo opinii na ich temat. Na pewno się nie skuszę, bo balsamów i pomadek ochronnych mam mnóstwo a peelingu nie potrzebuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie kosmetyki te są totalną nowością.

    OdpowiedzUsuń
  5. Peeling do ust? Nigdy nie słyszałam o takim cudeńku!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Polubiłam ten zestaw. Ogólnie bardzo lubię ich balsamy do ust :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie używałam. Balsam chętnie bym wypróbowała, bo Carmex mi się troszkę znudził, a peeling ust robię sobie po prostu delikatnie szczoteczką lub cukrem ;)
    Obserwuję i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń