Letni niezbędnik czyli produkty z SPF

 Lato ostatnio było w pełni, takich upałów nie sposób było przetrwać na słońcu bez produktów z filtrem przeciwsłonecznym SPF. U mnie w tym roku kilka takich produktów się pojawiło ale niestety nie wszystkie się sprawdziły o czym za chwilę.


 Zacznę od niezbędnika z wysokim filtrem, który zakupiłam przed moim tygodniowym urlopem w Grecji. Niestety nie zdążyłam zamówić z internetu kremu do twarzy Vichy z SPF50 a stacjonarnie nie mogłam go znaleźć. Dlatego też kupiłam to co było dostępne czyli krem marki Dermedic Sunbrella 50+ dla skóry tłustej i mieszanej.


 Pod względem ochrony twarzy sprawdza się bardzo dobrze, nie raz wylegiwałam się na słońcu a twarz nadal blada :) Zero poparzeń słonecznych nawet jak nie miałam czasu go ponownie aplikować. Ma gęstą konsystencję ale nawet hojnie nałożony i dobrze rozsmarowany nie zostawiał białej warstwy. Twarz jednak się świeciła ale jakoś na plaży mi to całkowicie nie przeszkadzało. Nie wiem jednak jak z tym "regulowaniem równowagi wodno-tłuszczowej skóry" ponieważ używam go nieregularnie, zresztą nie liczyłam na to. Na szczęście nie spowodował żadnego wysypu niedoskonałości. Jak widać, w drugiej połowie składu mamy sporo ekstraktów.

 Jeśli chodzi o krem z wysokim filtrem do ciała to wybór padł również przypadkowo na Lirene - Emulsja do opalania dla skóry wrażliwej 50+.


 Ze swojego zadania wywiązywał się bardzo dobrze, spaliłam się dopiero ostatniego dnia pobytu na własne życzenie bo posmarowałam się nim dopiero po wyjściu z morza zamiast przed. Wcześniej stosowałam go przed wyjściem z hotelu i jego ochrona była skuteczna zarówno w wodzie jak i po wyschnięciu. Potwierdziła się jego wodoodporność bo nie zawsze ponawiałam aplikację zaraz po wyjściu z morza/basenu. W składzie ma dodatkowo witaminę E, alantoinę i masło Shea co pewnie w jakimś stopniu przyczyniło się do ochrony skóry przed przesuszeniem. Nie zauważyłam żeby zostawiam na ciele białe plamy, wystarczyło go dobrze rozsmarować.

 Po powrocie do Polski stwierdziłam, że SPF 50+ mi się nie przyda (było to przed nadejściem upałów) dlatego zakupiłam Eveline - Wodoodporny balsam do opalania SPF 30 do skóry wrażliwej i skłonnej do alergii.


 Na razie użyłam go tylko kilka razy ale nawet w te upalne dni ochronił moja skórę przed poparzeniami słonecznymi. Ma lżejszą konsystencję od emulsji Lirene przez co jeszcze łatwiej się rozsmarowuje na ciele bez białych smug. Również wodoodporność się potwierdziła. Tutaj mamy w składzie olejek arganowy, masło kakaowe i ekstrakt z aloesu co również wpływa dobrze na naszą skórę.


 Zaopatrzyłam się też w trzy produktu marki Sun Ozon dostępnej w Rossmannie. Zacznę od tropikalnego balsamu do ciała z SPF 30. Trzeba przyznać, że pachnie bardzo ładnie owocowo aż zastanawiałam się czy mnie owady bardziej nie polubią przez niego :)


 Użyłam go dosłownie 3-4 razy i nie mam zamiaru sięgać po niego więcej. Nawet do zdjęcia porównawczego konsystencji, które zobaczycie na dole nie znalazł się bo zwyczajnie nie chcę aby moja skóra miała z nim kontakt. Dlaczego? Ponieważ okazało się, że mnie uczula. Na początku myślałam, że to po zbieraniu truskawek wyszły mi takie krostki i czerwone plamy na rękach i nogach. A do tego potwornie swędziało, żadne maści i balsamy nie przynosiły ukojenia. Wapno też nie, nic innego bym nie robiła tylko drapała się w tych miejscach. Więcej już wiec nie chodziłam na ogródek a sytuacja się powtórzyła przy kolejnej wizycie w domu i kolejnym słonecznym dniu. Dlatego moja mama stwierdziła, że może mam uczulenie na słońce. Ale w końcu okazało się, że po dniu spędzonym na słońcu bez smarowania się tym balsamem nic takiego mi nie wyszło. Więc zrobiłam ostatnie podejście do niego i skończyło się tak samo. Dlatego jestem prawie pewna, że to jego wina bo sytuacja się nie powtórzyła więcej. Nie ważne więc, że ładnie pachnie. Dla mnie to straszny BUBEL i radziłabym z nim uważać.


 Na szczęście matujący fluid przeciwsłoneczny SPF 30 tej samej marki nie zrobił mi takich nieprzyjemnych niespodzianek. Na razie użyłam go tylko kilka razy bo jednak twarz wolę chronić wyższym filtrem podczas takich upałów. W składzie jest wysoko alkohol i trochę go czuć podczas rozsmarowywania na twarzy. Nie wyrządził mi na razie krzywdy w sensie podrażnień, zapychania czy uczulenia. Ma najlżejszą, najbardziej lejącą konsystencję ze wszystkich przedstawionych produktów. Łatwo go rozsmarować ale wg mnie nie daje efektu matu na twarzy. Trzeba go przypudrować chociaż powoduje mniejsze świecenie niż Dermedic.



 Spray ochronny do włosów pokazuję raczej w celach informacyjnych, że jest taki produkt w ofercie marki. Niestety nie wypowiem się o jego działaniu bo użyłam go dopiero 2 razy. Ciężko ocenić czy włosy musiałam myć codziennie przez to, że spociłam się podczas opalania czy on również je obciąża. Chociaż nie wydaje mi się, nie jest tłusty i po jego zastosowaniu włosy nie wyglądają gorzej. Ciężko tez ocenić czy chroni włosy w jakiś sposób.


Od lewej: Eveline, Lirene, Sun Ozon matujący, Dermedic
Sun Ozon tropikalny

 Ostatnim produktem z filtrem jest balsam ochronny do ust SPF 30 marki Australian Gold. Wcześniej kupiłam pomadkę Nivea Sun ale nie polubiłam się z nią pod żadnym względem. Nie dość, że bieliła usta to jeszcze nie czułam żadnego nawilżania i musiałabym ją aplikować chyba co 10 minut. Dlatego skusiłam się na ta nowość na polskim rynku.


  Wysoko ochrona przeciwsłoneczna moim ustom na pewno się przydaje. Dzięki temu nie wysuszają się na wiórek bo balsam też je delikatnie nawilża/natłuszcza. Do tego ma bardzo ładny owocowy zapach, kiwi-limonka wg producenta :) Trzeba jednak uważać bo pod wpływem ciepła/słońca na plaży robi się bardzo miękki i możemy sobie pół sztyftu zostawić na ustach :) Najlepiej starać się go trzymać w cieniu albo bardzo ostrożnie go wtedy aplikować.

 

 Podsumowanie: Ze wszystkich produktów poza tropikalnym Sun Ozon jestem zadowolona. Przydają się podczas urlopu, dnia na plaży czy zwykłym wyjściu z domu na te upały. Na większości jest informacja, że pomagają chronić skórę przed promieniowaniem UVA i UVB (nie ma takiej na balsamie do ust i sprayu do włosów). Jeśli więc jeszcze przed Wami urlopy i wygrzewanie się na słońcu to musicie pamiętać o zaopatrzeniu się w produkty z filtrami przeciwsłonecznymi. Jednak radziłabym unikać tropikalnego balsamu marki Syn Ozon bo nie chciałabym żebyście przechodziły przez to co ja :)

PS. Chyba mi wyszedł tasiemiec więc przepraszam :)

15 komentarzy:

  1. Ja zazwyczaj w lato zaopatruję się tylko w jakiś krem do opalania, a u ciebie widzę na bogato :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam nic z powyższych produktów, tego lata używam z Farmona i Dax oba się sprawdzają :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać, że bardzo mądrze podchodzisz do tematu ochrony przeciwsłonecznej! Fajnie, że prawie wszystkie produkty się sprawdziły. Ja mam ten matujący Vichy z filtrem 50 i jestem zadowolona. Zainteresowałaś mnie jednak kremem od Dermedic :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czaiłam się na Dermedic, ale ostatecznie nie trafił do mnie :). Teraz to już raczej, 50 nie będzie potrzebna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja znam tylko Sun Ozon, ale taki żółty

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam ten spray do włosów. Moich nie obciążył ani nie przetłuścił.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobry tytuł - ochrona jest niezbędna :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam ten fluid z Sun Ozon i go kocham; )

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie w tym roku takie produkty były zbędne gdyż nie mało korzystałam ze słonka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. W tym roku takie kosmetyki nie są mi potrzebne ;(

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie miałam żadnego z tych kosmetyków. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytałam dobre opinie o tropikalnym Sun Ozon, a tu proszę - jednak bubel ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale historia z tym uczuleniem, współczuję :((

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurczę, a właśnie byłam ciekawa tego sprayu do włosów..

    OdpowiedzUsuń