Nie wiem czy wiecie ale jestem maseczkowym leniem. Zazwyczaj kupuję je ale potem nie chce mi się ich zużywać. Trzeba iść je nałożyć, czekać ileś tam minut, znowu iść do łazienki i ją zmywać. A najczęściej to ostatnie wymaga kolejnej chwili. Tak więc jeśli zabieram się za nakładanie maseczki to lepiej żeby dawała jakieś efekty. Inaczej będzie leżeć a ja nie będę miała ochoty jej używać nawet od święta. Dzisiaj dowiecie się czy maseczki daurska kojąca oraz dziegciowa oczyszczająca marki Bania Agafii przekonały mnie do sięgania po nie od czasu do czasu czy przeleżą w łazience kilka miesięcy i wylądują w koszu.
Opakowania uważam jak najbardziej na plus dla kogoś takiego jak ja. Produkt znajduje się w zakręcanej saszetce o pojemności 100 ml, jest więc wielokrotnego użytku. Na jej wykończenie mamy 9 miesięcy od otwarcia czyli są na to realne szanse. Zazwyczaj zwykłe saszetki zanim nabiorę ochoty na kolejne użycie okazują się zaschnięte albo przynajmniej podejrzane i lądują w koszu. Tutaj nie ma takiego problemu, nawet jeśli leży nie używana 2 tygodnie (lub więcej) :) Otwór jest sporych rozmiarów więc nie ma problemu z jej wydobyciem. Podoba mi się też wizualnie. Różne rodzaje produktów mają różne kolory opakowania więc nawet jeśli mamy kilka saszetek tej marki to jeśli pamiętamy kolor bez trudu znajdziemy szukaną opcję. Ceny w internecie są zróżnicowane ale nie przekraczają 10 zł. Ja swoje kupiłam w sklepie Skarby Syberii, kojąca obecnie kosztuje 5,34 zł a oczyszczająca 6,23 zł.
Daurska Kojąca
Od dystrybutora:
Kolor tej maseczki wpada delikatnie w fiolet, może więc kolory opakowań nawiązują do wnętrza. Ma dość delikatny zapach, przyjemny, taki ziołowo-kwiatowy.
Konsystencja jest lekka, kremowo-żelowa i średnio gęsta. Nie ma problemu z jej rozprowadzeniem na twarzy. Nie zasycha na twarzy robiąc "skorupę" mimo, że posiada w swoim składzie białą glinkę. Zamiast tego delikatnie zaczyna się wchłaniać. Kiedyś przetrzymałam ją dłużej niż zaleca producent (okupacja łazienki przez innego domownika) i wtedy było to najbardziej widoczne. Zmywanie jest trochę uciążliwe, nie ma tragedii ale ja przy każdej maseczce nie lubię tego etapu :)
Po zmyciu maseczki nie ma mowy o wysuszeniu i ściągnięciu. Skóra jest nawilżona, wygładzona, miękka i delikatna w dotyku. Mam wrażenie jakby cera była po niej bardziej świeża i czuje się bardziej komfortowo. Powierzchniowo oczyszcza pory, większość "czarnych kropeczek" jest mniej widoczna. Ciężko mi za to ocenić właściwości kojące bo nie miałam podrażnień, z którymi mogłaby coś zdziałać.
Nie wywołała u mnie żadnego szczypania, pieczenia ani zaczerwienień. Jednak spotkałam się z opinią, że takie oznaki występują więc przed pierwszym użyciem lepiej nałożyć ją tylko na fragment skóry i zobaczyć jak się zachowa u Was. Dodam też, że jest bardzo wydajna bo nie trzeba nakładać bardzo grubej warstwy żeby zobaczyć efekty.
Dziegciowa Oczyszczająca
Przepraszam za niespójne zdjęcia ale dziegciową fotografowałam daaawno temu i to na dwie raty :) |
Od dystrybutora:
Kolor maseczki oczyszczającej jest beżowy, podczas zasychania zmienia się jednak w biały. Pachnie trochę bardziej intensywnie i bardziej ziołowo. Pewnie spodoba się mniejszej liczbie osób ale mi odpowiada a przynajmniej w niczym nie przeszkadza.
Tutaj mamy mniej kremową (a już na pewno ani trochę żelową) i bardzo gęstą konsystencję, dlatego troszkę więcej czasu potrzeba na jej równomierne rozprowadzenie. Na twarzy, jak już wspomniałam, zaczyna zasychać tak jak typowo glinkowe maseczki mają w zwyczaju. Odczuwalne jest wtedy ściągnięcie skóry, aby temu zapobiec można ją czymś spryskiwać. Ja korzystam z wody różanej lub z toniku z atomizerem. Zmywa się również trochę gorzej od poprzedniczki, muszę w końcu zaopatrzyć się w gąbeczkę Calypso do pomocy (podobno ułatwia sprawę).
Tutaj mamy mniej kremową (a już na pewno ani trochę żelową) i bardzo gęstą konsystencję, dlatego troszkę więcej czasu potrzeba na jej równomierne rozprowadzenie. Na twarzy, jak już wspomniałam, zaczyna zasychać tak jak typowo glinkowe maseczki mają w zwyczaju. Odczuwalne jest wtedy ściągnięcie skóry, aby temu zapobiec można ją czymś spryskiwać. Ja korzystam z wody różanej lub z toniku z atomizerem. Zmywa się również trochę gorzej od poprzedniczki, muszę w końcu zaopatrzyć się w gąbeczkę Calypso do pomocy (podobno ułatwia sprawę).
Zazwyczaj po zmyciu maseczek na bazie glinki moja skóra jest wysuszona i ściągnięta. Po tej jest to praktycznie nie odczuwalne, pewnie dzięki obecności m.in. masła shea. Wręcz mam wrażenie, że delikatnie nawilża i tonizuje. Z oczyszczaniem radzi sobie jeszcze lepiej niż poprzedniczka, w końcu to miało być jej główne zadanie. Chyba po raz pierwszy zrozumiałam o co chodzi ze skórą "czystą, że aż skrzypi/piszczy" czy jak to tam było :) Pory są oczyszczone, wszystkie "czarne kropeczki" znikają. Cera jest zmatowiona zaraz po użyciu ale przy moim nieregularnym stosowaniu nie ma długotrwałych efektów. Do tego twarz jest miękka i wygładzona.
Również i ta maseczka nie zaszkodziła mi w żaden sposób oraz jest bardzo wydajna.
Podsumowanie: Jak dla maseczkowego lenia te produkty są całkiem zachęcające do używania. Może nie 2 razy w tygodniu ale jednak :) Dzięki zakręcanemu opakowaniu można je zużywać miesiącami, mimo dużej wydajności nie powinny się zmarnować. Podoba mi się ich skład i to, że naprawdę coś robią z moją cerą więc nie jest to zmarnowane 10 minut. Mi na szczęście nie zaszkodziły, zaobserwowałam tylko same plusy.
Miałyście maseczki do twarzy Banii Agafii? Która najbardziej się u Was sprawdziła?
Przypominam również o trwającym wiosennym rozdaniu. Maska Banii Agafii również jest wśród nagród ale taka do ciała. Do twarzy są również ale innej marki :)
Ja ich nie używałam ale cena i możliwość wielokrotnego użytku jest bardzo zachęcająca
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten rodzaj opakowań w produktach Bani Agafii, maseczek co prawda jeszcze nie stosowałam ale chyba spróbuję :)
OdpowiedzUsuńMiałam obydwie, nawet kupiłam je w parze w jednym zamówieniu :-) Podobało mi się ich działanie. Gdzieś tam chyba sobie jeszcze leżą...
OdpowiedzUsuńMiałam obie i z tych dwóch dziegciowa zdecydowanie wygrywa. Jednak najlepszą maseczką jaką mam od Agafii jest ta na bazie mleka łosia ;)
OdpowiedzUsuńdziegciową moja skóra uwielbia :)
OdpowiedzUsuńInteresuje mnie szczególnie oczyszczająca :) Na razie mam tą na mleku łosia, to nie dość że pachnie obłędnie to i działanie jest świetne <3
OdpowiedzUsuńNa pewno bym wypróbowała maseczkę oczyszczającą. Moja twarz przez długi czas nie widziała żadnej maseczki.
OdpowiedzUsuńDziegciową miałam zapach nie mój ale spisuje się dobrze ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te rosyjskie maseczki;) Mam tą oczyszczająca i działanie jest świetne, maseczka wydajna i niedroga, więc dla mnie to cudeńko;)
OdpowiedzUsuńJa testowałam 4 maski Agafii-z Twoich miałam dziegciową,i chyba jako pierwszą ją właśnie testowałam :) Bardzo lubię nawilżającą z mlakiem łosia,a na lato idealna jest taka w różowej saszetce,pachnie malinami,poziomkami,niedawno pisałam o niej u siebie :)
OdpowiedzUsuńDużo słyszałam o tej maseczce!
OdpowiedzUsuńMoże wspólna obserwacja? Daj znać u mnie;)
http://pelnapasji.blogspot.com/
Nie używałam jeszcze maseczek Agafii :)
OdpowiedzUsuńZapraszam www.kobietynaobcasach.blogspot.pl
OdpowiedzUsuńKojącą chętnie bym przetestowała na sobie :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu wypróbować jakąś rosyjską maseczkę :)
OdpowiedzUsuńJa mam zamiar wypróbować maseczkę z mlekiem łosia (o ile nic nie mylę:P) - te saszetki są bardzo fajnym rozwiazaniem :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te maseczki :)
OdpowiedzUsuńDaurska się u mnie nie sprawdziła, nie widziałam żadnych efektów, ale za to uwielbiam dziegciową :)
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś dorwać maseczki tej firmy, bo słyszałam o nich wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą maseczką, nie kosztuje wiele więc można wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńMam w zapasach jakieś maski tej marki, ale przyznaję się, że w kwestii masek jestem bardzo nieregularna i nie wiem kiedy po nie sięgnę... ;-))
OdpowiedzUsuń