Książka Emily Giffin "Pewnego dnia" jest pierwszą przeczytaną przeze mnie książką tej autorki. Dostałam ją od koleżanek na urodziny w tym roku, sama pewnie bym w księgarni przeszła obok niej obojętnie bo zazwyczaj udaję się do działu z thrillerami i kryminałami. Ale skoro znalazła się już na moim regale to któregoś letniego wieczoru sięgnęłam po nią.
Marianne to 36-letnia producentka serialu, mająca ładne mieszkanie i kochającego partnera. Mogłoby sie wydawać, że ma wszystko co potrzebne do szczęścia. Jednak pewnego dnia w jej drzwiach staje Kirby Rose, jej biologiczna córka oddana do adopcji 18 lat temu. Skrywany przez lata sekret wychodzi na jaw. Jak zmieni się życie obu bohaterek? A to już musicie sami przeczytać :)
Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Jest napisana w ciekawy sposób. Poznajemy nie tylko obecne wydarzenia widziane z perspektywy obu bohaterek ale również przeszłość, która doprowadziła je do tego punktu. I choć z niektórymi decyzjami podejmowanymi przez Marianne można się nie zgadzać, to czytając tą historię ma się nadzieję na szczęśliwe zakończenie dla obu bohaterek. Po skończeniu książki mamy świadomość, że wybory jakie podejmujemy teraz będą mieć mniejsze lub większe konsekwencje w przyszłości, a prawda zawsze wyjdzie na jaw. Niby banalne ale często chyba o tym zapominamy...
Krótko mówiąc, polecam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz