Rozdanie z okazji trzecich urodzin bloga :)

 W ostatnim poście wspominałam, że mój blog 20 września obchodził trzecie urodziny. W ramach podziękowań oczywiście musiało pojawić się rozdanie, choć z małym opóźnieniem. Mam nadzieję, że nagrody Wam się spodobają i chętnie weźmiecie w nim udział.


 Nagroda główna:


  • GLOV - Quick Treat
  • Fitokosmetik - Różowa glinka
  • Bio IQ - Żel pod prysznic 2w1 Hair & Body
  • Bath & Body Works - Mgiełka zapachowa Japanese Cherry Blossom
  • Bath & Body Works - Żel antybakteryjny Pink Chiffon
  • Love Me Green - Peeling do twarzy
  • Uroda - Regenerujący olejek do twarzy Oil Repair
  • Organique - Balsam do ciała z masłem shea Milk
  • The Body Shop - Masełko do ust Shea
  • Colour Alike - Lakier do paznokci 532
  •  L'oreal - Cienie do powiek Infallible 607 Blinged & Brilliant
  • Freedom MakeUp - Róż do policzków Beyond
  • Avon - Kredka do oczu Color Trend biała
  • Aubrey Organics - Balsam do ust Raspberry
  • Rimmel - Pomadka Lasting Finish 164 Tantrum
  • My Secret - Błyszczyk do ust 210 Sweet Pink
  • Yankee Candle - Sampler Flowers In The Sun

 Nagroda pocieszenia:


  • Uniqe - Mleczna mgiełka do ciała Abyssinian Oil
  • Corine de Farme - Mleczko do demakijażu oczu
  • Avon - Perfumetka Cherish
  • Bath & Body Works - Żel antybakteryjny Waikiki Surf
  • J.R. Liggett's - Mini szampon w kostce
  • Golden rose - Lakier do paznokci Color Expert 99
  • L'oreal - Cienie do powiek Infallible 405 Pink Sapphire
  • Freedom MakeUp - Róż do policzków Rare
  • Rimmel - Kredka do oczu Scandaleyes srebrna
  • Sierra Bees - Balsam do ust Pomegranate
  • Wibo - Lakier do ust nr 4
  • Yankee Candle - Sampler Shea Butter

 Aby wziąć udział w rozdaniu należy obowiązkowo:
1. Być publicznym obserwatorem  mojego bloga.
2. Zostawić zgłoszenie w komentarzu pod tym postem wg wzoru zamieszczonego poniżej.
 Dodatkowe losy można zdobyć w następujący sposób:
1. Polubić fanpage Blondwłosa Chemiczka na Facebooku (+ 2 losy)
2. Udostępnić informację o rozdaniu poprzez:
  - baner z linkiem przekierowującym na pasku bocznym (+ 2 losy)
  - udostępnienie na facebooku poprzez kliknięcie "Udostępnij" pod informacją o rozdaniu na moim fanpage'u (+ 2 losy)
3. Top komentatorki, jeśli wezmą udział w rozdaniu otrzymają dodatkowo + 2 losy (stan z dnia 27.09.2016)


Wzór zgłoszenia:
Obserwuję jako: 
E-mail:
Lubię na fb jako:
tak/nie ( imię i pierwsza litera nazwiska lub nazwa fanpage)
Baner: tak/ nie (link)
Udostępnienie na fb: tak/nie (link)
Top komentatorka: tak/nie

Baner do pobrania:
Regulamin:
1. Organizatorem i sponsorem rozdania jestem ja, czyli właścicielka bloga http://blondechemist.blogspot.com.
2. Rozdanie trwa do 31.10.2016 włącznie. Czas trwania rozdania może zostać przedłużony w przypadku niskiej liczby zgłoszeń.
3. Warunkiem wzięcia udziału w rozdaniu jest publiczne obserwowanie bloga  http://blondechemist.blogspot.com oraz zostawienie zgłoszenia w komentarzu po tym postem.
4. Każdy uczestnik może zdobyć w sumie 7 losów (top komentatorki 9 losów).
5. Ogłoszenie wyników odbędzie się w ciągu 7 dni od daty jego zakończenia.
6. Zwycięzca zostanie wyłoniony drogą losową i poinformowany o wygranej drogą mailową. Jeśli w ciągu 3 dni zwycięzca nie prześle adresu do wysyłki zostanie wylosowana kolejna osoba.
7. Wysyłka nagrody jest możliwa tylko na terenie Polski.
8. Osoby biorące udział w rozdaniu muszą mieć skończone 18 lat lub posiadać zgodę opiekuna na udział.
9. Osoby, które po zakończeniu rozdania przestaną obserwować blog trafią na "czarną listę" i nie będą mogły wziąć udziału w kolejnych rozdaniach.
10. Każdy uczestnik biorący udział w rozdaniu akceptuje jego regulamin.
11. Zastrzegam sobie prawo do zmiany regulaminu w wyjątkowych sytuacjach.
12. Rozdanie nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr. 4, poz. 27 z późn. zm).

 Życzę Wszystkim powodzenia i zapraszam do udziału :)

Yankee Candle - Flowers In The Sun oraz Dreamy Summer Nights

 Przegapiłam dzień trzecich urodzin mojego bloga! Po prostu wstyd... Z jednodniowym opóźnieniem dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają. Na pewno będzie z tej okazji rozdanie w ramach podziękowań, postaram się jak najszybciej je ogarnąć :)
 A w międzyczasie wypadałoby wreszcie napisać tutaj cokolwiek. Wiem, że w tym miesiącu idzie mi z tym jeszcze gorzej niż zawsze. Najchętniej non stop bym spała, taka zmęczona ostatnio jestem i najzwyczajniej w świecie nie potrafię wykrzesać z siebie energii na pisanie. Za co przepraszam.
 Dlatego znowu sięgam po najłatwiejszy temat czyli woski Yankee Candle :) Dzisiejsi bohaterowie: Flowers In The Sun oraz Dreamy Summer Nights pochodzą z tegorocznej, letniej kolekcji Q2 Warm Summer Nights. Woski po kolejnej podwyżce cen kosztują już 9 zł, dostępne są w sklepie Goodies razem z wieloma innymi zapachami.


 Flowers In The Sun

 "Wosk z kwiatowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o promiennym zapachu słodkich kwiatowych pąków, przywołujący wspomnienie przechadzek po malowniczych, kolorowych ogrodach." (opis ze strony goodies.pl)


 Jak się patrzy na tą etykietę i wącha ten wosk to od razu można się w myślach przenieść na skąpaną w słońcu łąkę pełną kwiatów. Ma w sobie coś takiego, że można się przy nim zrelaksować i poprawić humor. Dla mnie mieszanka kwiatów jest tutaj przełamana jakimiś owocami. Cudowny, świeży i słodki jednocześnie. 


 W moim dość małym pokoju jego intensywność jest wystarczająca, bez problemu go czuć. Jest na tyle przyjemny, subtelny i "lekki", że nawet w gorące dni mi nie przeszkadzał ani nie męczył. Zero sztuczności, mdłości, bólu głowy czy innych nieprzyjemności. 


 Dreamy Summer Nights


 "Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o zapachu relaksującej mieszanki wanilii z heliotropem i odrobiną drzewnych nut. Dreamy Summer Nights roztoczy przed Tobą magię ciepłych, gwiaździstych letnich nocy..." (opis ze strony goodies.pl)


 Widzicie tą naklejkę? Po prostu magiczna :) Zapach zresztą również, taki perfumeryjny i zmysłowy. Jest zdecydowanie słodki, ciepły i otulający. Czuć tutaj głównie wanilię przełamaną nutami drzewnymi. Dla mnie idealny na wieczory, w słoneczny dzień nie do końca mi pasował. Jakby promienie słoneczne odbierały mu trochę tajemniczości :)


 Intensywność jeszcze większa niż u poprzednik, wydostawał się do sąsiednich pomieszczeń. Dla moich domowników był trochę męczący ale oni ogólnie zawsze narzekają na zapachy z wanilią. 


 Podsumowanie: Oba zapachy bardzo polubiłam i to na tyle, że jeden już mam w formie dużej świecy (Flowers In The Sun) a drugi planuję nabyć :) Ale to pokazuje, który jednak troszkę bardziej mi się podoba. Wydaje mi się też, że kwiatki są bardziej uniwersalne i mogą przypaść do gustu szerszemu gronu odbiorców (sądząc np. po moich domownikach). Do pięknych zapachów dodatkowo mamy równie piękne etykiety, które mnie jeszcze bardziej zachęcają do posiadania ich w mojej kolekcji :)

 Znacie już te zapachy? Który Wam się bardziej podoba lub ciekawi?

Lilla Mai - Nawilżający krem arganowy z olejkiem lawendowym

 Wyobraźcie sobie, że w mojej miejscowości wymieniają słupy energetyczne i przez cały tydzień nie ma prądu, a co za tym idzie nie mogę korzystać z laptopa (padła mi bateria) i internetu. Włączają go dopiero ok. 21 i rano znowu znika. Coś strasznego. Post więc piszę na raty, bo spać też trzeba. No chyba, że przestawiłabym się na tryb nocny a w ciągu dnia spała :)
 Tym razem opowiem Wam o nawilżającym kremie arganowym z olejkiem lawendowym marki Lilla Mai. Jest on dostępny w sklepie internetowym marki w cenie 32 zł za 50 ml. Znajdziecie go też pewnie w kilku innych sklepach internetowych. Do mnie krem ten trafił akurat z pudełeczka Chill Box.  


  Po wyjęciu tego kremu z Chill Box'a miałam mieszane uczucia. Z jednej strony ucieszyła mnie możliwość wypróbowania czegoś tej marki ale z drugiej strony martwił mnie zapach lawendy, za którym nie przepadam. Ciekawość jednak zwyciężyła i zabrałam się za testowanie :)  
 Opakowanie kremu to ciemny, szklany słoiczek z nakrętką. Wizualnie mi się podoba, na etykiecie umieszczono obrazek z lawendą ale znalazło się też miejsce na opis i skład produktu. Na jego zużycie mamy rok od daty produkcji.

 Od producenta: 


 Po otworzeniu słoiczka od razu do mojego nosa dotarł jego zapach ale ku mojemu zdziwieniu nie był wcale zły. Nie da się ukryć, jest lawendowy. Ale nie kojarzy mi się ze śmierdzącymi kulkami na mole czy czymś takim. Wręcz przeciwnie, jest całkiem przyjemnie relaksujący i chyba pierwszy raz aromat lawendy mi nie przeszkadza. Czuć go jeszcze trochę po nałożeniu na twarz ale z czasem znika.


 Konsystencja kremu jest lekka i "puszysta". Przy wyższych temperaturach olejki trochę się oddzielają od reszty kremu ale mi to w sumie nie przeszkadzało zbytnio. Podczas nabierania i tak się załapywały na porcję lądującą na twarzy :) Łatwo się go równomiernie rozprowadzana twarzy i pomimo składu bogatego w olejki w miarę szybko się wchłania. Zostawia po sobie jednak lekko tłustą warstewkę. Mimo to nadaje się pod makijaż, puder wystarcza aby nie była ona widoczna i nie powoduje szybszego świecenia się czy rolowania makijażu, sprawdzałam wielokrotnie. 


 Już po pierwszym użyciu moja skóra odczuwała różnicę ponieważ była akurat trochę przesuszona. Krem przyniósł natychmiastową ulgę, uczucie ściągnięcia zniknęło a po kilku dniach również i suche skórki (oczywiście peelingi też pomogły). Potwierdzam więc słowa producenta o jego nawilżających właściwościach. Dodatkowo skóra była odżywiona i miła w dotyku. 
 Czasami nawet kremy o naturalnych składach potrafią zaszkodzić mojej cerze. Ten jednak nie zapycha porów, nie pojawiało się więcej niedoskonałości ani nie wywołał żadnych podrażnień.


 Podsumowanie: To moje pierwsze spotkanie z kosmetykami marki Lilla Mai ale mam nadzieję, że nie ostatnie. Krem mimo początkowej obawy o zapach okazał się bardzo fajnym nawilżaczem i nic mi w nim nie przeszkadzało. O dziwo wręcz przeciwnie :) Powoli mi się kończy ale chętne do niego kiedyś wrócę.

 Znacie markę Lilla Mai i jej produkty? Używałyście coś i polecacie?

Kulturalny Sierpień :)

 Wakacje się skończyły ale na szczęście słoneczko jeszcze się pokazuje, oby jak najdłużej :) W ogóle to czas mi zdecydowanie za szybko mija i nie mam pojęcia jak to się stało, że już mamy wrzesień. A nowy miesiąc zaczynamy oczywiście od Podsumowania Kulturalnego Sierpnia.
 Książek tradycyjnie już chyba udało mi się przeczytać dwie, choć przy jednej z nich trochę oszukiwałam :)

 Ninni Schulman - Dziewczyna ze śniegiem we włosach

 Varmland, najbardziej malowniczy zakątek Szwecji. Sylwestrowe popołudnie, Minus dwadzieścia sześć stopni. Dziennikarka Magdalena Hansson wraca po spokój do rodzinnego miasteczka.
Szesnastoletnia Hedda wychodzi na zabawę sylwestrową. Nikt jej już więcej nie zobaczy. Czas mija bez żadnej wiadomości. A potem zostaje znalezione ciało nagiej dziewczyny. Czy to Hedda?
Magdalena Hansson wróciła do Hagfors z adoptowanym synkiem, wyczerpana i załamana po trudnym rozwodzie. Ma nadzieję, że spokój rodzinnego miasteczka przywróci jej radość życia i poczucie bezpieczeństwa. A pisanie artykułów dla lokalnej gazety nie będzie tak stresujące jak praca w sztokholmskim dzienniku. Nie wie, jak bardzo się myli.
Przypadkiem angażuje się emocjonalnie w sprawę  zaginięcia Heddy. Zaczyna prowadzić samodzielne, niezależne od policji śledztwo. Narażając życie, dociera do mrocznej prawdy ukrytej za fasadą jej rodzinnego miasteczka.

 Bardzo dobry kryminał z wciągającą akcją i zaskakującym zakończeniem. Zabrałam ją ze sobą na urlop i tak mnie wciągnęła, że aż się przypiekłam na słoneczku :) Będę musiała się zaopatrzyć w inne książki tej autorki bo coraz bardziej lubię skandynawskie klimaty.



 Charlotte Roche - Modlitwy waginy

 Elizabeth trzydziestotrzyletnia żona, matka, pani domu ogarnięta obsesyjnym pragnieniem perfekcji, fanatycznie podporządkowuje się normom społecznym. Zagorzała obrończyni środowiska naturalnego, oszczędza energię, śpiąc miesiącami w przepoconej i polepionej spermą pościeli. Wegetarianka, je tylko produkty organiczne, dziecko wychowuje ściśle według poradnika wychowania antyautorytarnego, jest „hardkorową ateistką”, czyta tylko książki popularnonaukowe – nietrudno tu dostrzec karykaturę lansowanej przez mainstreamowe media kobiety nowoczesnej. Ale widać też pęknięcia, bohaterka spiera się w duchu z feministkami o prawo do uległości zachciankom mężczyzny, spiera się z „nienawidzącą mężczyzn” matką, dzieckiem wyzwolonych lat sześćdziesiątych, wreszcie od wielu lat korzysta z usług psychoterapeutki, bo nie jest w stanie poradzić sobie z życiem.

 Ciężko mi było przebrnąć przez tą książkę do końca. W końcu zaczęłam ją czytać dość pobieżnie bo myślałam, że inaczej jej nie skończę. To nie jest erotyk choć nie powiem, temat seksu się pojawia. Jest to historia głównej bohaterki, która dzieli się z nami najmniejszymi szczegółami swoich przemyśleń o wszystkim co się dzieje w jej życiu w ciągu 3 dni oraz o jej przeszłości. Nie wiem czy to sposób w jaki została napisana ta książka czy cały pomysł do mnie nie przemówił ale męczyłam się z nią. Drugi raz po nią na pewno nie sięgnę.


 Przechodzimy do muzyki, którą często w minionym miesiącu słuchałam. Sporo tego było więc będę musiała się jakoś ograniczyć. Na początek dwa hiszpańskojęzyczne utwory, w końcu urlop spędzałam w Hiszpanii więc nie mogło się obyć bez nich :)

 Alvaro Soler - Sofia


 Enrique Iglesias, Wisin - Duele El Corazon


 Teraz coś po angielsku będzie :)

 Kungs vs Cookin’ on 3 Burners - This Girl


 Pink - Just Like Fire


 C-BooL - Never Go Away 



 A na sam koniec po polsku bo chociaż powyższa piosenka jest polskiego DJ'a to naszego języka tam nie usłyszymy, co najwyżej przeczytamy :) Tak jak nie przepadam za piosenką "Bądź duży" Natalii Nykiel to jej nowy utwór "Error" wpadł mi w ucho. I jeszcze dwie inne wokalistki też często podśpiewywałam jak leciały w radiu, szczególnie Ewkę :)

 Natalia Nykiel - Error

 Natalia Szroeder - Domek z kart

 Ewa Farna - Na ostrzu


 A Wy co najchętniej słuchaliście w sierpniu lub w ogóle w wakacje? Czytaliście coś fajnego? A może jakiś fajny film obejrzeliście w przeciwieństwie do mnie?