Yankee Candle - Sugared Apple (wosk)

 Znalazłam jeszcze jeden nie wypróbowany wosk Yankee Candle z prezentów świątecznych, Sugared Apple. Ostatnio pogoda była u mnie bardziej jesienna niż wiosenna więc nie miałam ochoty sięgać bo świeższe zapachy, była to więc dobra okazja do wypróbowania tego wosku. Na pewno wiecie, że produkty Yankee Candle możecie kupić na stronie goodies.pl, woski w cenie 7zł.
 Wosk z serii Housewarmer o zapachu soczystego jabłka posypanego cukrem i wanilią. (opis ze strony goodies.pl)

 W pierwszej chwili po rozniesieniu się aromatu tego wosku po pokoju nie bardzo wiedziałam co czuję. Siedziałam więc i myślałam z czym mi się on kojarzy, bo z czymś na pewno. I w końcu mnie olśniło! Taki sam zapach czuję w kuchni gdy pieczemy z mamą szarlotkę. Starte jabłka z cukrem waniliowym i cynamonem gotują się na małym ogniu w garneczku, unosi się wtedy właśnie taki pyszny aromat jak po zapaleniu tego wosku (różnicą jest tylko cynamon). Od razu mam ochotę iść i zacząć piec, a jeszcze bardziej jeść szarlotkę :) Jest to zapach delikatniejszy i mniej intensywny niż Red Apple Wreath, o którym pisałam tutaj. Nie jest męczący ale ciepły i zdecydowanie przyjemny dla nosa. Chyba jabłkowe zapachy YC przypadły mi do gustu bo każdy z nich mi się podoba choć są wyczuwalnie różne :)
 Zdaję sobie sprawę, że większość z Was już pali wiosenno-letnie zapachy ale jakoś mi bliżej w te deszczowe wieczory jest nadal do tych cieplejszych aromatów. Jednak jeśli nie mieliście jeszcze tego wosku, a w obecną porę roku nie lubicie sięgać po takie zapachy to zapamiętajcie tą nazwę bo na jesień i zimę warto go sobie zamówić. Ale obiecuję, że następny post o produktach YC będzie już bardziej na czasie :)

  Przypominam oczywiście o trwającym rozdaniu <klik>
http://blondechemist.blogspot.com/2014/03/setny-post-rozdanie.html

Wibo, Eyebrow Stylist - Brązowy żel stylizujący do brwi

 Brwi do niedawna były pomijane przeze mnie w makijażu, nie interesowałam się nimi w ogóle. I choć mówiono mi, żebym poszła do kosmetyczki na wyregulowanie i hennę to uparcie mówiłam nie. W sumie do dziś mówię. Z natury mam raczej jasne brwi, włoski są cienkie i jak zaczęłabym je wyrównywać to pewnie za dużo by z nich nie zostało (stąd brak zaufania również do wyregulowania ich u kosmetyczki). Wolę więc zostawić je naturalne niż zostać z dwoma cieniutkimi kreseczkami, plemniczkami czy jeszcze coś dziwnego. Postanowiłam jednak spróbować jakoś je podkreślić,  wybór padł na brązowy żel stylizujący do brwi Eyebrow Stylist marki Wibo. Stwierdziłam, że cena jest na tyle niska (niecałe 10zł), że nawet jak mi się nie spodoba i nie będę go używać to nie będzie dużej straty.
 Eyebrow Stylist przypomina wyglądem tusz do rzęs. Są dwie wersje szczoteczek: duża z gęstym, długim włosiem (taką jak ja mam) oraz mniejsza, z krótkim włosiem ale też rzadszym. Sama nie wiedziałam, którą wybrać ale opakowania nie są w żaden sposób oznaczone więc wzięłam w ciemno.
 Na początku byłam trochę zaniepokojona kolorem, wyglądał na dość ciepły brąz ze złotą poświatą ale nie nazwałabym tego drobinkami. Nie do końca udało mi się uchwycić ten efekt na zdjęciach. Ucieszył mnie jednak fakt, że nie jest to ciemny brąz więc była nadzieja, że nie będę straszyć bardzo ciemnymi brwiami :) W praktyce czyli na brwiach złota poświata znika więc rzęsy wyglądają naturalnie, brąz nie sprawia już wrażenia ciepłego. Na pewno nie daje rudego efektu.
 Od razu po zakupie wypróbowałam nowy nabytek i byłam w lekkim szoku, nie byłam przyzwyczajona do tak widocznych brwi. Nie wiedziałam nawet czy podoba mi się ten efekt :) Poszłam więc do mamy, która stwierdziła, że widać różnicę ale chyba musimy się do tego przyzwyczaić. Więc się przyzwyczajałam najpierw w domu albo na krótkie wypady do miasta. Aż w końcu zaczęłam się dobrze czuć w takich wyraźniejszych brwiach, szczególnie nosząc moje nowe okulary Firmoo, które mają czarne, wyraźne oprawki. Przejdę może do konkretów a nie do odczuć :) 
 Aplikacja nie jest zbyt skomplikowana jednak warto przed przeczesaniem brwi wytrzeć szczoteczkę z nadmiaru produktu, szczególnie czubek. Przy pierwszych podejściach zdarzało mi się zrobić jakiegoś kleksa na skórze i musiałam go wycierać patyczkiem kosmetycznym więc im mniej produktu zostaje na czubku szczoteczki tym mniejsze szanse na takie psikusy. Osobiście wyczesuję jeszcze nadmiar produktu z brwi czystą, starą szczoteczką po tuszu do rzęs, wtedy efekt jest trochę delikatniejszy. Ale gdybym tego nie zrobiła to niema tragedii, też można wyjść do ludzi :) Można więc stopniować efekt jaki chcemy uzyskać na naszych brwiach. Tusz trzyma się cały dzień, nie zauważyłam aby się wycierał czy spływał chociaż dłuższego pobytu na ulewnym deszczu jeszcze w nim nie zaliczyłam. Teraz gdy ma już ze 3-4 miesiące zaczyna się delikatnie kruszyć więc może czas na nowy. Nie jest to jednak mocno widoczne, z daleka na pewno nikt tego nie zauważyłby. Jeśli chodzi o stylizację to nie jestem przekonana czy to właściwe słowo użył producent. Jeśli ktoś oczekuje, że brwi po zastosowaniu tego produktu nie ruszą się ani o mm w ciągu dnia to chyba się przeliczy. Ale są bardziej ujarzmione niż bez niego co jest niewątpliwie plusem. Rzęsy są też trochę pogrubione ale nie sklejone oraz sztywniejsze. Produkt jest wydajny, w końcu maskary też nie kończą się po miesiącu użytkowania. Łatwo się go zmywa, nie trzeba mocno pocierać wacikiem brwi.
 Podsumowując: myślę, że dla osoby początkującej z podkreślaniem brwi ten tusz jest dobrą opcją. Nie jest on zbyt trudny w aplikacji, można uzyskać delikatniejszy lub mocniejszy efekt w zależności od preferencji, jest tani i wydajny. Ja go polubiłam i choć myślę, że wypróbuję jeszcze np. kredki lub cienie do brwi to ten tusz pewnie jeszcze u mnie nie raz zagościć :) 
 Ciekawi mnie jak się sprawuje ta mniejsza szczoteczka, może któraś z Was ma tą drugą wersję?

PS. Jeśli jeszcze się nie zgłosiliście do udziału w rozdaniu to baner przekierowujący znajdziecie z boku :)

Avon, Solutions - Nawilżający krem pod oczy Hydra Beyond

 Moja przygodna z kremami/żelami pod oczy dopiero się niedawno zaczęła. Pierwszym był żel ze świetlikiem z Ziaji, pisałam o nim <tutaj>. Tym razem chciałam wypróbować jakiś krem, podczas zakupów na allegro od konsultanta Avon skusiłam się z ciekawości na nawilżający  krem pod oczy Hydra Beyond z serii Solutions. Zamówiłam również żel pod oczy ale na niego przyjdzie pora jak skończę to opakowanie. Na promocji kremy te można dostać za 9,99zł, nie wiem niestety ile kosztują w regularnej cenie.
 Opakowanie to plastikowa tubka z poręcznym aplikatorem, podobnym do tego z Ziaji, przychodzi zapakowany dodatkowo w kartonik. Jedynym minusem opakowania jest malutka zakrętka, którą trzeba uważnie pilnować bo łatwą ją zgubić w bałaganie kosmetyków :) Pojemność to standardowe 15ml.
 Konsystencja kremu jest dość gęsta ale łatwo się rozprowadza pod oczami i na powiekach. Ma biały kolor i bardzo delikatny, prawie niewyczuwalny zapach.
 Od producenta:
 "Krem zapewnia skórze pod oczami 48-godzinne nawilżenie, wygładza i ujędrnia ją. Zawiera kompleks z algami oraz minerały." (opis z aukcji na allegro, na kartoniku pisało tylko "nawilżający krem pod oczy" oraz żeby "unikać bezpośredniego kontaktu z oczami").
 Działanie: 
 Od tego kremu nie oczekiwałam wygładzenia czy ujędrnienia, interesowało mnie głównie odczuwalne nawilżenie. I choć produkt nawilża to jednak nie jest to 48-godzinne nawilżenie ale czuję różnicę między "przed" a "po" nałożeniu. Zawsze na noc nakładałam go większą ilość, rano natomiast tylko odrobinkę. Głównie dlatego, że nie mam czasu aby czekać na wchłonięcie kremu, po ok. 15 minutach od nałożenia już robię makijaż. Nie należy on do ekspresowo wchłaniających się produktów, dlatego ograniczam się do minimum. Próbowałam od razu po nałożeniu wklepać korektor i nie był to zbyt dobry pomysł, nie mogłam go równo rozprowadzić. Uwaga producenta o unikaniu kontaktu z oczami nie jest bezpodstawna, po przypadkowym dostaniu się do oka odczuwamy szczypanie. Uważam go za lepsze rozwiązanie na zimę niż żel z Ziaji ponieważ nie daje uczucia chłodzenia. Zimą nie lubię w jakikolwiek sposób się dodatkowo ochładzać :) Jest w miarę wydajny, powoli się kończy po ok. 2 miesiącach stosowania. Dostępność w moim przypadku nie jest najlepsza ponieważ nie znam obecnie żadnej konsultantki Avonu w okolicy więc muszę zamawiać z internetu i płacić dodatkowo za przesyłkę. Ale jak się chce coś wypróbować to nie jest to dużym problemem.
Podsumowanie:
Czy go polubiłam? Owszem, ale na pewno nie pokochałam. Nie mam dużego porównania ale chyba przeciętniak z niego. Choć cena na promocji na pewno zachęca do wypróbowania. Czy do niego wrócę? Nie w najbliższym czasie, mam zamiar przetestować inne kremy/żele bo może akurat znajdę coś lepszego.

 Przypominam o trwającym rozdaniu na moim blogu <klik> 

http://blondechemist.blogspot.com/2014/03/setny-post-rozdanie.html

Setny post - rozdanie :)

 W tym roku wiosna popsuła mi plany i przyszła dzień wcześniej. Ale to nic. Zazwyczaj to 21 marca był Pierwszy Dzień Wiosny a zarazem moje imieniny (których w kalendarzu nie znajdziecie :) ). Podwójnie przyjemny dzień. 
 Tym razem powodem do świętowania jest również post nr 100 na moim blogu, właśnie go czytacie :) A dodatkowo przypada to po 6 miesiącach istnienia bloga . Ładnie się wszystko złożyło prawda? 

 Jak świętujemy? Mam nadzieję, że w przyjemny sposób bo proponuję Wam udział w ROZDANIU :)

 Do wygrania zestaw widniejący na poniższym zdjęciu, które jest również banerem konkursowym:

W skład zestawu wchodzą nowe kosmetyki, które sama używałam/używam lub mam w zapasach do testowania (więc jeśli nie ma jeszcze recenzji to na pewno się pojawią):
 - Joanna, Peeling myjący z truskawką
 - Farmona, Sweet Secret - Migdałowy krem do rąk i paznokci <recenzja>
 - Plastry i wosk cytrynowy do depilacji <recenzja>
 - Farouk, Biosilk - Silk Therapy, Profesjonalna jedwabna regeneracja <recenzja>
 - Perfumy Gardeny (odpowiednik Paco Rabbane - Lady Million)
 - Serduszka musujące do kąpieli oraz mydełko
 - Nivea, Lip Butter - malinowe masełko do ust
 - LDM - Wypiekany róż do policzków
 - Golden Rose - Kredka do oczu Emily <recenzja>
 - Catrice, Absolute Eye Colour - cień do powiek Don't Lie, Lac!
 - Cień sypki "no name"
- Coastal Scents - próbki pigmentów mineralnych (Winterveld, Duocrome Blue-Green, Summit Turquoise oraz Chocolate Mousse)
 - Colour Chic - Pomadka nr 103 (czerwień) <recenzja>
 - Golden Rose - Lakier do paznokci Rich Color
 - Manhattan - Lakier do paznokci
 - Oliwka do paznokci i skórek
 - Synergen - Maseczka przeciwtrądzikowa
 - Perfecta - Koktajlowa maseczka S.O.S. (rozświetlająca)
 - Naklejki i ozdoby na paznokcie
 - próbki kremu Mixa
 - kolczyki z H&M x2

 Aby wziąć udział w rozdaniu należy obowiązkowo:
1. Być publicznym obserwatorem  mojego bloga.
2. Zostawić zgłoszenie w komentarzu pod tym postem wg wzoru zamieszczonego poniżej.

 Dodatkowe losy można zdobyć w następujący sposób:
1. Polubić fanpage Blondwłosa Chemiczka na Facebooku (+ 2 losy)
2. Udostępnić informację o rozdaniu poprzez:
 - baner z linkiem przekierowującym na pasku bocznym (+ 2 losy)
 - notka o rozdaniu z linkiem przekierowującym na Waszym blogu (+ 2 losy)
 - udostępnienie na facebooku poprzez kliknięcie "Udostępnij" pod informacją o rozdaniu na moim fanpage'u (+ 2 losy)
3. Top komentatorki, jeśli wezmą udział w rozdaniu otrzymają dodatkowo + 1 los. (Możliwe, że nagrodzone zostaną te z dnia 21.03 oraz z 21.04 jeśli będą jakieś różnice.)


Wzór zgłoszenia:

    Obserwuję jako:  
    E-mail:
    Lubię na fb jako: tak/nie ( imię i pierwsza litera nazwiska lub nazwa fanpage)
    Baner: tak/ nie (link)
    Notka: tak/nie (link)
    Udostępnienie na fb: tak/nie (link)
Top komentatorka: tak/nie
    

 Regulamin:
1. Organizatorem i sponsorem rozdania jestem ja, czyli właścicielka bloga http://blondechemist.blogspot.com.
2. Rozdanie trwa od 21.03.2014 do 21.04.2014 włącznie. Czas trwania rozdania może zostać przedłużony w przypadku niskiej liczby zgłoszeń.
3. Warunkiem wzięcia udziału w rozdaniu jest publiczne obserwowanie bloga  http://blondechemist.blogspot.com oraz zostawienie zgłoszenia w komentarzu po tym postem.
4. Każdy uczestnik może zdobyć w sumie 9 losów (top komentatorki 10 losów).
5. Ogłoszenie wyników odbędzie się w ciągu 7 dni od daty jego zakończenia.
6. Zwycięzca zostanie wyłoniony drogą losową i poinformowany o wygranej drogą mailową. Jeśli w ciągu 3 dni zwycięzca nie prześle adresu do wysyłki zostanie wylosowana kolejna osoba.
7. Wysyłka nagrody jest możliwa tylko na terenie Polski.
8. Osoby biorące udział w rozdaniu muszą mieć skończone 18 lat lub posiadać zgodę opiekuna na udział.
9. Osoby, które po zakończeniu rozdania przestaną obserwować blog trafią na "czarną listę" i nie będą mogły wziąć udziału w kolejnych rozdaniach.
10. Każdy uczestnik biorący udział w rozdaniu akceptuje jego regulamin.
11. Zastrzegam sobie prawo do zmiany regulaminu w wyjątkowych sytuacjach.
12. Rozdanie nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr. 4, poz. 27 z późn. zm).

Say Something x3

 Dawno nie było postu muzycznego. Mając tylko chwilę na napisanie czegoś (muszę się zaraz szykować do pracy na 12godzinną nocną zmianę :-/ ) postanowiłam polecić Wam 3 wersje tej samej piosenki :)
 Oryginalną piosenkę pewnie większość już zna, ja ją ostatnio mogę słuchać non stop.

 A Great Big World & Christina Aguilera - Say Something 


 Pentatonix to dość znany zespół a cappella, który często wykonuje covery i umieszcza na swoim kanale na YouTube. Są świetni w tym co robią, więc jeśli jeszcze ich nie znacie to polecam się zapoznać :)


 Alex & Sierra to zwycięzcy 3 edycji X Factor w USA. Na castingu zaskoczyli wszystkich swoja wersją "Toxic" Britney Spears a potem już szli prosto do finału. Zakochani w sobie po uszy co widać przy każdym ich występie :) 


 Która wersja Wam się najbardziej podoba?

Bielenda, Awokado - Łagodny 2-fazowy płyn do demakijażu oczu

 Zazwyczaj zanim napiszę o jakimś produkcie testuję go dość długo, niekiedy dobiegają nawet ku końcowi w momencie publikacji postu. Dziś będzie wyjątek. Niedawno wynajęłam mieszkanie w miejscowości, w której pracuję i musiałam kupić kilka rzeczy aby nie wozić otwartych kosmetyków z mieszkania do domu i tak ciągle. Wśród nowych zakupów był łagodny 2-fazowy płyn do demakijażu oczu marki Bielenda z serii Awokado. Chciałam przetestować coś nowego bo ciągle używałam tylko płyn dwufazowy z Ziaji. Za niecałe 9 zł dostałam 140ml produktu (125+15ml gratis).
 Jak widzicie na opakowaniu producent poleca ten płyn do oczu wrażliwych. Miał to być: "łagodny, niezwykle delikatny, a równocześnie wyjątkowo skuteczny płyn do demakijażu nawet bardzo wrażliwych oczu".
opis producenta
 Opakowanie jest plastikowe, zgrabne, zamykane na "klik" więc nie trzeba odkręcać nakrętki. Fazy łatwo się mieszają jednak zdarza mi się wylać zbyt dużą ilość produktu na wacik. Ma delikatny zapach a kolor jest żółto-zielony, pewnie nawiązuje do koloru awokado.
 Najważniejsze w takich produktach jest jednak działanie. Ze zmywaniem wodoodpornego tuszu radzi sobie bardzo podobnie do swojego odpowiednika z Ziaji. Trzeba chwilę potrzymać wacik na oku a resztki trzeba kilkoma dodatkowymi ruchami zmyć. Ale nie trzeba mocno trzeć oczu w tym celu, co oczywiście jest wręcz niewskazane :) Po użyciu tego płynu coś tam zostaje na skórze ale nie jest to jakaś bardzo tłusta warstwa. Niestety u mnie ten płyn podrażnia mi oczy, szczypie i piecze. Jak zmywam tusz przy samej linii rzęs to kończy się to zazwyczaj łzami. Próbuję się polubić z tym produktem od jakiegoś miesiąca i niestety nie udaje mi się to. Czytałam o nim wcześniej opinie i jakoś o takim efekcie nikt nie wspominał, większość osób była zadowolona z niego.
 Podsumowując: niestety u mnie ten produkt się nie sprawdza. Używanie go to raczej przykry obowiązek bo nie kupiłam jeszcze czegoś innego co by go mogło zastąpić. Stąd pytanie: polecacie jakieś płyny dwufazowe?

Yankee Candle - Merry Marshmallow (sampler)

 Kolejnym samplerem Yankee Candle, który paliłam był Merry Marshmallow. Oczywiście produkty Yankee Candle możecie znaleźć w sklepie goodies.pl, za samplery obecnie trzeba zapłacić 10zł.
 Sampler z serii Housewarmer o zapachu waniliowych pianek. (opis ze strony goodies.pl)

 Mimo, że w nazwie znajdziemy "Merry" nawiązujące do świąt a na obrazku bałwanki z pianek to osobiście uważam, że jest to zapach nie tylko na porę świąteczno-zimową. Jeśli ktoś lubi ciepłe, słodkie zapachy to ten właśnie taki jest. Mimo, że dawno nie jadłam pianek to właśnie kojarzą mi się z takim aromatem jaki roztacza ten sampler: słodkim i waniliowym. Nie zawsze waniliowe zapachy mi odpowiadają, czasami są dla mnie za bardzo mdłe - ten taki nie jest. Jest intensywny ale nie przytłaczający. Nawet jak nie jest zapalony to delikatnie go czuć w pomieszczeniu. Paliłam go pierwszego wieczoru w wynajmowanym mieszkaniu. Nowe, nieznane i zimne miejsce. I nagle ten zapach ocieplił mi wieczór do tego stopnia, że paliłam go aż 4 godziny, tak mi było przyjemnie z nim :)
 Niestety po wypaleniu znowu zostały mi resztki wosku na ściankach świecznika. Może jest on za szeroki albo samplery mają to do siebie. Całe szczęście, że resztki mogę wypalić w kominku i nic się nie zmarnuje :) Na poniższym zdjęciu resztki przed ostatnim paleniem, dobiłam po nim dna. W sumie starczył mi na ok. 17 godzin palenia, trochę krócej niż poprzedni ale to pewnie dlatego, że częściej paliłam go dłużej niż 2 godziny jednorazowo.
 Chętnie wrócę jeszcze do tego zapachu bo bardzo go polubiłam i żałuję, że zostało mi go tylko na kilka razy użycia w kominku. A Wy miałyście ten zapach?

Kilka nowości niekosmetycznych :)

 Dzisiaj bardziej luźny post, pochwalę się Wam moimi nowymi nabytkami z ostatnich dwóch miesięcy. Niestety nie poszalałam w tym roku na wyprzedażach bo nie udało mi się dotrzeć do żadnego centrum handlowego :(
 Biżuteria z H&M to jedyne co kupiłam w promocyjnej cenie, kolczyki po 5zł (z gwiazdkami) i dwie pary po 2zł oraz naszyjnik za 10zł.
 W małym sklepiku z biżuterią udało mi się też wypatrzyć kolejne dwa naszyjniki po 10zł. Jeden z zielonkawymi skrzydełkami, drugi koralowy kołnierzyk.
 Przed rozmową kwalifikacyjną stwierdziłam, że muszę kupić torebkę, która bez problemu pomieści teczkę z dokumentami i będzie bardziej elegancka. Chyba nie wypadało iść z torebką z ćwiekami lub łańcuchami :) Mój wybór padł na czarną ze złotymi elementami. Można ją nosić w ręce lub na długim pasku.
teczka
Z ciuchami nie poszalałam, tylko jeden sweterek. Bardzo miły w dotyku, z dłuższym tyłem i serduszkiem.
 Zakup dwóch par butów to jak na mnie jest niezły wyczyn bo zazwyczaj mam problem ze znalezieniem pasującej na mnie pary. Do tego obie w tym samym sklepie. Jedne to białe, pikowane trampki z zameczkami. Drugie są srebrne ze wstawkami z koronki i cyrkoniami.
 A teraz nagroda pocieszenia jaką dostałam za udział w rozdaniu urodzinowym u Basi z bloga Dziwna jesteś, Barbaro! Otrzymałam dwie maseczki Balea oraz próbkę perfum Bourjois Glamour Chic. Bardzo się cieszę bo to moje pierwsze produkty firmy Balea ale mam nadzieję, że nie ostatnie. Jak tylko znajdę czas na maseczkowanie to na pewno napiszę jak się sprawdziły u mnie :)
 Na koniec pokaże Wam dwie buletki: Coca-Cola dla księżniczki (musiałam o nią walczyć z bratem :) ) oraz niemieckie piwo w różowej butelce z szalonymi królikami, której szkoda mi opróżnić :)
 To tyle na dzisiaj, idę rozkoszować się słoneczkiem, psami i wolną niedzielą od pracy :) Życzę miłej niedzieli oraz nadchodzącego tygodnia!

Bell - Korektor Antybakteryjny

 Moja cera jest daleka od idealnej: pękające naczynka, zaczerwienienia, wypryski itd.. Dlatego pierwszym kosmetykiem jakiego zaczęłam używać był korektor antybakteryjny marki Bell. I mam do niego jakiś sentyment bo obecnie również czasami do niego wracam jak nie chcę szukać nowego produktu. Cena to na pewno poniżej 10zł.
 Opakowanie jest bardzo poręczne, korektor ma formę wykręcanego sztyftu. Nie zdarzyło mi się, żeby się zacięło, zepsuło, złamało, pękło lub cokolwiek innego :) Mój kolor to A1 czyli najjaśniejszy jaki jest w ofercie. Na pewno dostępny jest jeszcze ciemniejszy odcień oraz zielony.
 Od producenta: "Maskuje wypryski, zaskórniki i inne niedoskonałości cery. Nie zatyka porów, działa antyseptycznie." 
 Jako osoba, która często pomija nakładanie podkładu i przechodzi od razu do korektora i pudru, jestem zadowolona z tego produktu. Łatwo się go aplikuje, nie jest ani zbyt miękki ani zbyt twardy. Zakrywa wszystkie zaczerwienienia, pod wpływem ciepła palców ładnie wtapia się w cerę. Oczywiście na większych niedoskonałościach z suchymi skórkami/strupkami będzie go widać ale w takich wypadkach każdy produkt będzie widoczny. Przypudrowany i nie dotykany ma dość dobrą trwałość. Zawsze można go zabrać ze sobą do poprawek bo nie zajmuje dużo miejsca i wystarczy chwila aby ukryć "wroga" na twarzy. Nie zapycha i nie pogarsza stanu skóry. Jest wydajny, spokojnie starcza mi na kilka miesięcy.
 Podsumowując: dla mnie to dobry produkt w dobrej cenie. Jeśli potrzebuję sprawdzonego korektora to sięgam właśnie po ten. Lubię jednak zmieniać kosmetyki więc nie używam zazwyczaj dwóch opakowań pod rząd, ale kiedyś na pewno jeszcze u mnie zagości.

Pharmaceris N, Vita-Capilaril - Krem nawilżająco-wzmacniający do twarzy

 Pewnego dnia naszło mnie na kupno kremu na dzień w aptece. Wybór padł na Pharmaceris z serii N, czyli do cery naczynkowej. Dokładniej na krem nawilżająco-wzmacniający Vita-Capilaril. Krem ma SPF 20 co uznałam za dodatkowy plus. Ceny nie pamiętam dokładnie ale ok. 35zł za tradycyjne 50ml.
 Krem jest zamknięty w zakręcanej tubce co jest bardzo higienicznym i praktycznym rozwiązaniem. Pod koniec można przeciąć opakowanie i zużyć resztki osadzone na ściankach ale do tego jeszcze nie doszłam i nie wiem czy będę miała ochotę na taką zabawę.
 Producent poleca ten krem do "codziennej pielęgnacji skóry z rozszerzonymi i pękającymi naczynkami oraz trwałym zaczerwienieniem, z tendencją do odwodnienia i przesuszenia". Wg producenta ma m.in. szybko się wchłaniać, długotrwale nawilżać i zapobiegać utracie wilgoci, wzmacniać naczynia krwionośne i redukować stopień zaczerwienienia, przywracać miękkość i gładkość skóry i zmniejszać nadreaktywność skóry na czynniki zewnętrzne (więcej na stronie pharmaceris.pl).
 Konsystencja kremu jest lekka, łatwo się rozprowadza na twarzy. Nie zostawia tłustej, świecącej i lepkiej warstwy, szybko się wchłania i nadaje się do stosowania pod makijaż. Ma delikatny, przyjemny zapach. Co do działania to szału nie ma. Oczekiwałam od niego więcej niż od drogeryjnych kremów a jak dla mnie działa tak samo, a nawet od niektórych gorzej. Nawilżenie wg mnie jest lekkie, przy suchej skórze się nie sprawdzi. Gdy miałam problemy z suchymi skórkami to ten krem nie dawał sobie z nimi rady. Wpływu na naczynka i zaczerwienienie twarzy nie zauważyłam. Co gorsza podejrzewam go o zapychanie i wywoływanie istnego wysypu. Nie przyszło mi do głowy na początku, że to jego sprawka ale gdy kupiłam inny krem i zaczęłam go testować to nagle cera się poprawiła więc to podejrzany zbieg okoliczności.
 Podsumowując: uważałam go za zwyczajny krem, którego największym plusem był SPF 20. Bez wielkich zachwytów ale i bez większych negatywów dopóki nie stwierdziłam, że szkodzi mojej cerze. Na razie poszedł w odstawkę ale wrócę do tego opakowania jeszcze aby zobaczyć czy znowu pogorszy stan mojej cery. Jeśli tak będzie to na pewno nie kupię go ponownie. 
 Polecacie może jakiś krem do cery naczynkowej? A może używałyście ten i byłyście bardziej zadowolone?