Yankee Candle - Fireside Treats (wosk) oraz Whoopie Pie (sampler)

 W tym miesiącu już był post o Yankee Candle ale stwierdziłam, że muszę się z Wami podzielić tymi dwoma zapachami jeszcze w październiku. Mowa o wosku Fireside Treats, który możecie dostać na stronie goodies.pl za 5,60 zł bo jeszcze jest zapachem miesiąca :) Drugi bohater dzisiejszego posta, sampler Whoopie Pie, nie jest dostępny w Polsce ale macie szansę go wygrać u mnie w rozdaniu :)


 "Wosk z aromatycznej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Wyczuwalne aromaty: opiekane pianki. 
 Ciągną się w nieskończoność i pachną kuszącym, roztopionym cukrem. Przypiekane w żywych płomieniach wieczornego ogniska pianki to smak dzieciństwa i wspomnienie upływających w doskonałej atmosferze spotkań z przyjaciółmi. Słynne, topione Marshmallows to także zjawiskowa kompozycja Yankee Candle, która – przybierając formę naturalnego wosku – pachnie karmelizowanym cukrem, słodkim lukrem i ledwo wyczuwalną nutką najprawdziwszej, ogrzanej w płomieniach wieczornego ogniska laski wanilii." (opis ze strony googies.pl)


 Pod koniec zimy paliłam sampler Merry Marshmallow, pisałam już Wam o nim tutaj. Polubiłam go bardzo więc postanowiłam zakupić też wosk Fireside Treats, który w końcu też miał pachnieć piankami. Obstawiałam, że będą to bardzo podobne zapachy. Owszem są podobne, ale nie takie same :) 

Ładne serduszko mi się ułamało?
 Merry Marshmallow to dla mnie waniliowa słodycz pianek, ciepły i otulający ale nie mdlący. Fireside Treats mogłabym opisać takimi słowami, jednak czuję w nim jeszcze coś. Teoretycznie w opisie nie ma mowy nic o zapachu drewna z ogniska, dymu lub "spalonych" pianek. A ja właśnie wyłapuję coś takiego w tym zapachu :) Nie wiem czy to moja wyobraźnia czy co ale przez ten dodatek zapach staje się jeszcze piękniejszy dla mnie. Może nawet bym powiedziała, że bardziej tajemniczy. 

A to przy okazji mój nowy kominek :)

 Już po chwili od zapalenia tealight'a po pokoju (i nie tylko) roznosił się aromat tego wosku. Aż moja mama przyszła zapytać co tak pachnie :) I ani ona, ani mój brat nie narzekali, że mdło, że dusząco, że za mocno, że coś jest z nim nie tak. A to duży sukces :)


 Szukałam w nim ukojenia w tych smutnych dla mnie dniach i choć łez mi nie ocierał to jakoś wolałam leżeć w łóżku otulona właśnie tym zapachem. I właśnie dlatego skusiłam się na duży słój więc jak tylko wypalę swój wosk do końca to będę się rozkoszować świecą :) I Wam też go serdecznie polecam!


"Mmmmm! Creamy vanilla frosting meets moist, rich, chocolate for a treat that is so real you may want to lick your fingers! (opis ze strony yankeecandle.com)

 Na pewno zrozumieliście, że Whoopie Pie powinien pachnieć waniliowo-czekoladowo :) Powiem Wam szczerze, że jak po otwarciu paczki wąchałam go przez folię to wydawał mi się śmierdziuszkiem. Przeraziłam się bo nie dość, że ja miałam się z nim męczyć to jeszcze planowałam go podarować jednej z Was a nie przypominał mi nic przyjemnie czekoladowego. 


 No więc trzeba było go wypróbować i zobaczyć jak to z nim jest na prawdę. I na szczęście po zapaleniu okazał się dużo przyjemniejszy :) I zaczął przypominać mi coś czekoladowego aż nabrałam na nią ochoty i pobiegłam do kuchni robić sobie gorąca czekoladę. Idealne połączenie, czuć i pić czekoladowe pyszności :) Ciężko mi jednak określić jaki to rodzaj czekolady. Zapach jest na pewno z tych słodkich  i ciężkich, u mnie w domu mógłby się nie spodobać dlatego go tam nie paliłam.  Mi jednak odpowiada, jest intensywny ale mnie nie męczy i nie przyprawia o mdłości i ból głowy.

A to moje dwie czekolady na brudnym parapecie :)

 Podsumowując: skoro skusiłam się na dużą świecę Fireside Treats to chyba mówi Wam wszystko, pokochałam ten zapach :) Będę go polecać każdemu, kto chociaż toleruje słodkie zapachy :) Whoopie Pie mnie jeszcze nie rozkochał w sobie ale na pewno ma coś w sobie i cieszę się, że nie tylko ja będę się mogła o tym przekonać. 
 Więc jeśli chcecie powalczyć o niego to koniecznie zgłoście się pod tym postem. Zresztą reszta nagród też wydaje mi się fajna :)

Żele pod prysznic: Luksja, Playboy oraz BingoSpa

 Dziękuję wszystkim za komentarze pod poprzednim, smutnym postem. Nikomu nie życzę przechodzenia przez takie chwile, niestety jest to niewykonalne :( Wiele z Was pisało o przygarnięciu nowego psiaka, na razie nie zanosi się na to niestety. Przygarnięcie jakiegoś słodziaka ze schroniska tym bardziej bo mój brat jest alergikiem i nie możemy mieć psów z sierścią w domu. Na razie więc wracam do pustego domu, bez małej, szczekającej kupki szczęścia. Co jest bardzo bolesnym uświadomieniem, że Puszka już z nami nie ma :(

 Starając się wrócić do normalności dzisiaj będzie mało wymagający post, czyli na tapecie będą żele pod prysznic:

Luksja, Revive - Żel pod prysznic Pomelo & Kiwi (500ml/ok. 11zł)
Luksja, Revive - Żel pod prysznic Granat & Marakuja (500ml/ok. 11zł)


BingoSpa -  Arganowy krem pod prysznic z brzoskwinią (300ml/7,50zł)

 
Playboy, Generation - Nawilżający kremowy żel pod prysznic Juicy Cherry (250ml/ok. 12zł)


 Opakowanie:
 Wszystkie żele zamknięto w plastikowych opakowaniach. Playboy może stać do góry nogami więc najłatwiej będzie się z niego wydobywać żel pod koniec użytkowania. Luksja też daje radę, z BingoSpa myślę, że będzie największy problem pod tym względem. Z otwieraniem tych żeli nie miałam problemu, paznokcie nie ucierpiały :) Luksja na początku jest dość ciężka (największa pojemność) więc trudniej się ją trzyma w mokrych dłoniach ale nie jest to jakieś wielce problematyczne. W przeźroczystych opakowaniach Playboy'a i BingoSpa widzimy ile nam zostało żelu, w Luksji trzeba oszacować to przez wagę lub wypatrywać pod światło.

Zapach i konsystencja:
 Wszystkie cztery żele mają kremową konsystencję. Nie są ani za gęste ani za rzadkie więc nie przelewają się od razu między palcami lub nie trzeba potrząsać w nieskończoność opakowaniem aby coś z niego wyciekło.
 Zapach to kwestia indywidualna, mi podobają się wszystkie ale w różnym stopniu. Zielona Luksja o zapachu kiwi i pomelo to mój faworyt, pachnie owocowo, soczyście i orzeźwiająco. Latem był to idealny zapach ale i teraz chętnie bym po niego sięgnęła. Na drugim miejscu mamy remis: żel z BingoSpa pachnący brzoskwiniami oraz różowa Luksja równie owocowa ale zdecydowanie słodsza. Playboy powinien pachnieć soczystą wiśnią jednak mi się z nią nie kojarzy. Zapach niby jest przyjemny ale w porównaniu z pozostałą trójką czegoś mu brakuje.
 Żaden z tych zapachów nie utrzymuje się długo na skórze. Nie przeszkadza mi to bo jakby mi się zapachy żelu, balsamu i perfum wymieszały to ludzie w moim otoczeniu by chyba padali z natłoku aromatów :)


Działanie:
 Jeśli chodzi o podstawowe działanie czyli o oczyszczanie skóry to radzą z tym sobie wszystkie. W końcu to żele do mycia ciała. Luksja i Playboy bardzo dobrze się pienią, BingoSpa słabiej. Przez to może być mniej wydajny ale na razie używałam go sama więc nie odczułam tego jeszcze. Nie wysuszają skóry ale nie wydaje mi się żeby ją nawilżały. W sumie, żeby w 100% to sprawdzić chyba musiałabym porzucić wszystkie balsamy/masełka do ciała a na razie nie planuję takich akcji. Na pewno umilają nam prysznic/kąpiel swoim aromatem. Żaden mnie nie uczulił ani nie wywołał podrażnień. Wszystkie mają SLS w składach, w Luksji możemy znaleźć jednak ekstrakty z owoców a w BingoSpa olej arganowy. Minimalne ilości ale są :)


 Podsumowując: wszystkie te żele spełniły moje oczekiwania czyli oczyszczały skórę, nie wysuszały oraz przyjemnie pachniały. Faworytem jest zielona Luksja ze względu na obłędny zapach, na pewno jeszcze zagości w mojej łazience. Pod względem zapachu zadowolił mnie też żel z BingoSpa i różowa Luksja. Ta trójka ma również przyzwoite ceny w stosunku do pojemności. Luksję nawet udało mi się upolować za ok. 6-7zł bardzo opłacalny interes. Playboy niestety uplasował się w tym rankingu na ostatnim miejscu, wg mnie za regularną cenę nie warto go kupić, może prędzej na promocji.

 Żel z BingoSpa jest jedną z nagród w moim rozdaniu. Mimo słabszego pienienia warto go poznać ze względu na zapach więc jeśli jeszcze się ktoś nie zgłosił to zapraszam do tego posta.

 Post jest pewnie chaotyczny ale mam nadzieję, że coś z niego zrozumieliście. Nie mam też zdjęć składu i opisu z Playboy'a a nie chciałam już czekać kolejnych dni aż wrócę do mieszkania i będę mogła go sfotografować.

Miała być recenzja ale nie będzie...

 Chciałam się tylko szybko usprawiedliwić, że konkretnego posta nie będzie choć miał być już wczoraj. Spróbuję tylko komentować Wasze posty bo mam spore zaległości w tym.

 Niestety wczoraj spotkała mnie osobista strata, jestem w rozsypce i nie potrafię się skupić na dłuższym poście. Niektórzy z Was pewnie pamiętają mojego ukochanego psa - Puszka. Poznaliście go w tym poście, jakiś czas temu.


 Niestety wczoraj moje słońce zgasło :( Zawsze czytając takie posty u innych strasznie im współczułam i dziękowałam, że mnie to nie spotkało. Bo nie wyobrażałam sobie doświadczyć takiej straty. I teraz niestety to się stało a ja nie potrafię sobie z tym poradzić. Ciągle lecą mi łzy po policzkach a myśli gdzieś uciekają.

 Prosiłabym Was o wyrozumiałość i cierpliwość.

Wybrane nowości oraz wygrane (lipiec-wrzesień) :)

 Przepraszam Was bardzo, że coraz rzadziej się pojawiają posty ale cierpię na brak czasu. Do tego mam nowego laptopa z Windows 8 i nie do końca opanowałam go jeszcze przez co nawet zmniejszenie zdjęcia jest wyzwaniem :)
 Dziś post głównie obrazkowy, w którym pokażę Wam niektóre nowości jakie się u mnie pojawiły oraz wygrane w rozdaniach w okresie lipiec-wrzesień. Głównie będą to zakupy z Warszawy oraz przesyłki :)

  Kapcie z Pepco, urocze  świnki z ogonkami :)


 Szpilki Big Star'a, oczywiście dorwałam je w promocyjnej cenie :)


 Spódnica maxi z kieszeniami. Miły w dotyku, zwiewny materiał, trochę za szeroka w pasie ale do przyszłego lata zdążę ją zmniejszyć :) Za niecałe 30zł żal było nie brać chociaż nie wiem jak taki kurdupel jak ja będzie się w niej prezentował :)


 Teraz czas na zakupy z Warszawy, jeden dzień spędziłyśmy na zwiedzaniu a drugi głównie w Złotych Tarasach :)
 Na czerwoną sukienkę polowałam od dawna, wreszcie się udało znaleźć taką w H&M. Na wieszaku wygląda nieciekawie, nawet bym powiedziała dziwnie bo wieszak za szeroki. Ale na człowieku prezentuje się dużo lepiej, jest rozkloszowana z koronkowymi wstawkami :)


 Spódniczka z H&M oczarowała nie tylko mnie ale i moja koleżankę. Rozproszyłyśmy się po sklepie a w przymierzalni obie wylądowałyśmy z nią i obie ją wzięłyśmy :)


 Ostatnia rzecz z H&M to bluzka w różyczki z baskinką. Za pierwszy razem jej nie wzięłam ale na koniec zakupów się po nią wróciłam :) Ta sama sytuacje co z sukienką, lepiej się prezentuje na człowieku :)


 W Tally Weijl skusiłam się na zwykłą szarą bluzkę, potrzebowałam takiej do noszenia pod firmową bluzką. Druga też jest szara, luźna z lekko dłuższym tyłem i z dziwnego materiału. Niby miły w dotyku ale taki "lejący". Ciężko opisać :)


 Oczywiście musiałam wstąpić do Bath & Body Works oraz The Body Shop. Starałam się bardzo mocno nie szaleć :) Ale chętnie wróciłabym tam na jakieś mega wyprzedaże :)


 I największe szaleństwo tego dnia. Zakupy w MAC'u :) Miał być tylko korektor i Studio Fix ale była wtedy promocja z kuponów z Cosmopolitana. Do zakupów powyżej 250 zł dodawali pomadkę gratis więc dorzuciłam róż :)


 Zamówiłam również darmową próbkę perfum Yodeyma, wybrałam zamach Aroma. Jeśli ktoś jeszcze nie skorzystał to polecam :)


 Skusiłam się wreszcie na oryginalne perfumy, wybór padł na Calvin Klein Forbidden Euphoria :) Ale nie wiem czy skończy się na jednych bo kilka innych zapachów też mi się podoba :)


 Na fanpagu ShinyBox udało mi się znaleźć dziewczynę, która chciała sprzedać peeling enzymatyczny z Organique. A, że wiele osób go chwali a ja nie mam dostępu do tego sklepu zbyt często to się zdecydowałam. Peeling nie był używany bo jej nie odpowiadał zapach. Zobaczymy jak się u mnie spisze :)


 Największa przesyłka czyli nie dajcie mi się więcej dołączyć do zamówienia z USA :) W kartonie są już połączone dwie paczki, jedna jeszcze płynie :) Uzależniłam się ale dzięki temu macie atrakcyjniejsze nagrody w rozdaniu :)


 Paczkę od sponsorów spotkania blogerek w Poznaniu już Wam pokazywałam, tak samo jak łupy z wymianki. Ale nie zaszkodzi przypomnieć :)


 Dostałam się również do testowania nowego żelu pod prysznic Playboy na portalu wizaż.pl. Przesyłka najpierw była u mnie a dopiero potem dostałam wiadomość więc była spora niespodzianka :)


 A teraz czas na wygrane w rozdaniach, kolejności przychodzenia paczek juz niepamiętam więc będzie losowa :)

1. Wygrana u Majowej Malagi


2. Wygrana na fanpage'u u Sukiektywna Ja: lakier China Glaze - Thistle Do Nicely


3. Nagroda pocieszenia od theMonique


4. Zestaw pędzelków wygrany na fanpage'u Monika bloguje


 To już chyba wszystko. Oczywiście było też sporo innych zakupów ale jakbym wszytsko pokazała to dostałybyście zawału :)
Miłej niedzieli i udanego tygodnia życzę :)

 No i przypominam o rozdaniu :)

Yankee Candle - Sweet Apple (sampler)

 Jesień się powoli rozkręca więc pewnie wszystkie maniaczki zapachów wyciągnęły swoje akcesoria z dna szafy (jeśli w ogóle je chowały :) ). Moje wieczory pod koniec września umilał sampler Yankee Candle Sweet Apple, pochodzący z kolekcji Q2 czyli letniej. Oczywiście na pewno już wiecie, że można je kupić na stronie goodies.pl za 10zł, woski oczywiście też są dostępne.


"Sampler z serii Classic o zapachu słodkiego, soczystego jabłka.
Wakacje pod gruszą nie muszą być nudne! Wprost przeciwnie, bo – jeśli tylko damy się uwieść sielskim przyjemnościom – odkryjemy w nich masę fantastycznych atrakcji, które (być może) przegonią w rankingu urlopy spędzane pod egzotycznymi palmami. O tym, że sielski wypoczynek ma w sobie „to coś” przekonują nas zapachowi czarodzieje z Yankee Candle, którzy specjalnie na zbliżający się sezon letni przygotowali niesamowicie owocową i bardzo „naszą” pokusę. W wosku Sweet Apple znajdziemy całą słodycz anielskiego sadu. Sok wyciśnięty z dojrzałych, własnoręcznie zerwanych z drzewa jabłek nie ma sobie równych. Jego smak orzeźwia i przywodzi na myśl wakacyjne wspomnienia, a uroczy, zamknięty w tej wyjątkowej tarteletce zapach – pobudza do działania, koi nerwy i nastraja pozytywną energią." (opis wosku ze strony goodies.pl)


 W opisie chyba powinny być wakacje pod jabłonią :) Muszę przyznać, że ja w ogrodzie mam tylko papierówki i jabłonki, które dopiero jesienią dojrzewają. I żadne z nich nie pachną tak jak ten sampler. Musiałabym chyba latem się zakraść do jakiegoś sąsiada lub sadu żeby wiedzieć jak to z tym odwzorowaniem zapachu letnich jabłek :) Niewątpliwie zapach jest jabłkowy, soczysty i delikatnie słodki. Czyli przyjemny dla nosa :) 


 Na intensywność nie narzekałam, bardzo dobrze wypełniał pokój zapachem. Nie jest jednak przytłaczający i przesłodzony. Paliłam go przez kilka wieczorów, po kilka godzin więc pewnie obiecanych 15 by się uzbierało. Byłoby pewnie więcej ale szłam już spać i musiałam go zgasić i na drugi dzień nie udało mi się go już odpalić bo zaraz knot mi się wypalił. Ale resztki na pewno wypalę z przyjemnością w kominku jak mnie najdzie na jabłkowe aromaty :)


 Podsumowanie: kolejny zapach YC, który umila coraz chłodniejsze wieczory. Dla mnie nie tylko letni zapach, na jesień również mi pasuje :) W zapasach mam jeszcze wosk o tym zapachu więc na pewno jeszcze będzie tym zapachem u mnie pachnieć.

  Przypominam również o rozdaniu z okazji pierwszych urodzin bloga. Do wygrania są m.in. sampler i  woski YC. Zgłaszać się można pod <tym> postem. 

TAG: Kocham Jesień oraz Liebster Blog Award

 Dawno nie było żadnego TAG'u na blogu więc dzisiaj będą aż dwa. A co się będę ograniczać :)

Do TAG'u: Kocham Jesień zostałam nominowana przez Kapryska, dziękuję Ci bardzo :)


 1. Ulubiony produkt do ust.
 Chciałabym napisać o jakimś pięknym kolorze pomadki ale byłaby to naciągana odpowiedź :) Ulubieńcami są wszystkie produkty, które nawilżają moje usta albo chociaż sprawiają takie wrażenie. Obecnie najczęściej sięgam po karmelowe masełko Nivea (ale czaję się też na nowe wersje) ale ulubieńcem nie jest.  Pojawiło się kilka nowości, które niedługo będę testować i planuję zakup jeszcze innych więc mam nadzieję, że odkrycie ulubieńca dopiero przede mną :)
 Ale z jesiennymi, wieczornymi wyjściami kojarzy mi się szminka z Avonu w kolorze wina. Niestety nie pamiętam jak się nazywa a została w domu więc nie sprawdzę teraz. Taka seria w mini opakowaniach, chyba już niedostępna.

 2. Ulubiony lakier do paznokci.
 Jak pewnie większość z Was jesienią wybieram raczej ciemniejsze odcienie i mniej radosne niż wiosną i latem. Może dlatego, że ja sama nie tryskam wtedy radością :) Ale jak mnie najdzie ochota na miętę na pazurkach to i takie sobie zafunduję na poprawę nastroju :) Na pewno wśród kolorów, które muszą się u mnie znaleźć jesienią jest czerwień oraz bordo.

 3. Ulubiona świeca.
 Jesiennych świec jeszcze nie paliłam ale w tamtym roku przez jakiś czas wieczory umilała mi świeca z Rossmanna o zapachu muffinki. Więc na pewno wśród ulubieńców znalazłyby się jakieś słodkie zapachy :)

 4. Ulubione perfumy/zapach.
 Dochodzę do wniosku, że ciężko u mnie z wybieraniem jednej ulubionej rzeczy. Albo nic mnie do tego stopnia nie zachwyciło jeszcze :) Z niskimi temperaturami z szuflady wyciągnęłam perfumy z FM, które są odpowiednikiem Emporio Armani Diamonds. Jednak coś czuję, że mój nowy nabytek zyska miano ulubieńca :)
 Jednak ulubionym zapachem jest ten, który roztacza świeżo upieczona szarlotka z cynamonem mojej mamy. Tylko szkoda by mi ją było zmarnować na nacieranie nią ciała :)


 5. Ulubiony napój.
 Gorący :) Gorąca kawa z cukrem cynamonowym. Gorąca herbata smakowa (zwykłą pijam tylko do posiłków). Gorąca czekolada. Grzane wino lub piwo :)

 6. Ulubiony dodatek/ubranie.
 Ulubionym dodatkiem jest wielka, czarna chusta w kwiaty (taka ludowa) którą czasami widujecie jako tło na zdjęciach :) Nie wiem czy są one jeszcze modne ale dla mnie ma ona wartość sentymentalną dlatego nadal mam zamiar ją nosić. Należała ona do mojej Śp. Babci i to chyba jedyna taka namacalna pamiątka po niej.

 7.  Ulubiona fryzura na jesień.
 Moja fryzura wygląda przez 95% dni w roku tak samo, rozpuszczone, proste włosy :) I choć wiatr rozwiewa je na wszystkie strony i mam duże problemy z ich rozczesaniem to nie chce mi się nigdy z nimi nic robić. No i nie bardzo umiem nic z nimi zrobić :)

 8. Co najbardziej lubisz robić jesienią.
 Siedzieć na łóżku owinięta kocykiem i popijać jakiś smaczny gorący napój z pkt 5. Do tego jakiś film lub książka i pachnąca świeca/wosk i więcej mi do szczęścia nie potrzeba. No może jeszcze świadomość, że na drugi dzień nie trzeba iść do pracy ;)
 Ale jak już mam wyjść na dwór to w słoneczny dzień uwielbiam obserwować moje psiaki. W zeszłym roku nawet pokazywałam Wam jak Luna nawiązywała znajomość z jeżem :)


 9. Najładniejsze wspomnienie związane z jesienią.
 Czy najładniejsze to nie wiem ale jako pierwsze do głowy mi przyszło zdanie prawo jazdy :)

 10. Ulubiony trend w modzie na jesień.
 Nie mam pojęcia co jest teraz trendy :)

 11. Otaguj 4 ulubionych blogerów.
 Nie będę nikogo "zmuszać" do zrobienia tego Tag'u, kto ma ochotę to i tak go zrobi :)


 Do Liebster Blog Award nominowała mnie Beauty Choice, za co również dziękuję:)

  1. Jakie kosmetyki znajdują się zawsze w Twojej torebce ?
  Nawilżacz do ust oraz puder. Bez smarowidła do ust się nie mogę obejść. Puder przydaje się do poprawek podczas 12 godzin w pracy :)

  2. Napisz trzy słowa, które najbardziej opisują Twoją osobę.
 Nieśmiała, niezdecydowana, realistka.

  3. Jakie są trzy najlepsze cechy Twojego charakteru ?
  Jestem dobrym słuchaczem, w dodatku lojalnym i uczciwym. (Tak mi się wydaje :) )

  4. Co lubisz robić w wolnej chwili ?
  Buszować na blogach, oglądać filmy, czytać książki, słuchać muzyki. Standard :)

  5. Ulubiona bajka z dzieciństwa ?
  "Troskliwe misie" :) Jak byłam mała miałam w domu tylko 3-4 podstawowe kanały. Bajkę znałam dzięki cioci, która pracowała w wypożyczalni kaset video. Uwielbiałam tą bajkę! Nawet będąc już "stara" szukałam jej aby zaznajomić z nią młodsze pokolenia w rodzinie, w tym chrześniaka. Niestety znalazłam tylko jakieś "ulepszone" wersje 3D i tylko kilka filmików na youtube :( Znacie tą bajkę?
 A z bardziej popularnych to chyba "Kubuś Puchatek" :) Nawet teraz jak przez przypadek trafię to zdarza mi się obejrzeć :) I też mnie wkurzały ulepszone wersje 3D, po co psuć takie klasyki? Oczywiście wszytkie "Smerfy", "Muminki", "Gumisie" też się oglądało z przyjemnością :)

  6. Ulubiony serial / film ?
  Jeden serial? Nie ma szans :) A jak zaczęłabym wymieniać to nie wiem kiedy bym skończyła :) Oglądam i seriale kryminalne, i medyczne, i młodzieżowe, i komediowe i wiele innych :)
 A jeśli chodzi o film to też ciężko. Są takie, które mogę oglądać po kilka naście razy i nadal nie mam ich dość np. "Szkoła Uczuć", wszystkie z serii "Harry Potter", "Moulin Rouge" i wiele innych :)

  7. Gdzie chciałabyś spędzić wymarzone wakacje ?
  Mam dwie opcje. Ciepłe kraje, plaża z lazurową, czystą wodą, drink z palemką, chyba już kojarzycie ten klimat :) Druga to podróż po USA ale zadowoliłabym się też samym Nowym Jorkiem :)

  8. Jakie cechy cenisz w innych osobach ?
 Chyba te same, które uważam za pozytywne u siebie: lojalność i uczciwość. Nie lubię osób, które kłamią i są fałszywe.

 9. Twoje motto życiowe lub ulubiony cytat to?
 W sumie chyba nie mam. Ale zostając w temacie jesiennym, często nachodzi mnie to zdanie jak mnie dopada jesienna chandra:
"Są takie chwile, w których człowiek przytuliłby się nawet do jeża."

 10. Jakie jest Twoje największe marzenie?
 Zmienić pracę na tą wymarzoną. Dobrze by było gdyby tez płacili na tyle dobrze, żeby stać mnie było na wakacje z pkt 7 :)

 11. Kim byłabyś na balu przebierańców?
 W dzieciństwie najczęściej wybierałam  Księżniczkę, Panią Wiosnę lub coś podobnego co wiązało się z założeniem ślicznej sukienki, której nie wypadało nosić na co dzień :) Od gimnazjum przerzuciłam się na Diablicę :)

 Przypominam również o rozdaniu z okazji pierwszych urodzin bloga. Zgłaszać się można pod <tym> postem.