Projekt denko - listopad

 Kolejny miesiąc dobiegł końca, został nam już tylko grudzień i rok 2014 dobiegnie końca. Jak tylko pomyślę, że Święta i Sylwestra spędzam w pracy to mi się płakać chce :( Już powoli pojawiają się dekoracje świąteczne na ulicach i w ogrodach a my z mamą cały piątek spędziłyśmy już na robieniu pierogów :) Czas zacząć myśleć o prezentach, na razie kupuję ich dużo ale sobie :)


 Ale dzisiaj nie o Świętach i marudzeniu będzie tylko o produktach jakie udało mi się zużyć czyli listopadowy Projekt Denko.


1. Gren Pharmacy - Pianka do kąpieli Lotos i Jaśmin
 W sumie nie wiem czemu nazywa się to pianka a nie płyn. Ale trzeba przyznać, że pianę robi sporą i puszystą jak się trochę jej pomoże machając ręką w wodzie :) Zapach dla mnie był przyjemny, wydajność nie najgorsza. Ciekawią mnie też inne wersje zapachowe więc KUPIĘ.

2. Balea - Żel pod prysznic 
 Mój pierwszy żel pod prysznic marki Balea, który wygrałam w rozdaniu u 80agness. Nawet nie wiedziałam, że mają taką serie żeli, ciągle widywałam inne na blogach :) Ten pachnie czerwonymi owocami i solą, jak dla mnie to posolony dżem wiśniowy. Trochę dziwne połączenie ale nawet przyjemne :) Żel się dobrze pienił i nie wysuszał. Jak będę miała okazję to przetestuję inne żele tej marki dlatego KUPIĘ.

3. Celia - Płyn micelarny <recenzja>
 Jak ja się z nim męczyłam! Może i nie zmywał najgorzej makijażu ale kleił się okropnie. O ile na początku aż tak mi to nie przeszkadzało bo ciekawił mnie jako nowy produkt to po pewnym czasie dostawałam szału jak po niego sięgałam. A jak na złość był wydajny. NIE KUPIĘ

4. Isana - Lotion do rąk Moments Of Sense <recenzja>
 Była o tym lotionie cała recenzja więc krótko powiem, że go lubiłam. Fajny zapach, niezłe działanie i duża wydajność za dość niską cenę. Drugie opakowanie też się powoli kończy ale wypuścili nowy zapach, który już KUPIŁAM.

5. BeBeauty - Delikatny krem-żel łagodzący do mycia twarzy
 Żel do mycia twarzy z Biedronki jest tani i bardzo wydajny. Nie pieni się ale nie mam wrażenia po jego użyciu, że nadal jestem "brudna" na twarzy. Nie wysusza skóry chociaż jest ona delikatnie ściągnięta po myciu więc krem trzeba nałożyć. MOŻE KUPIĘ

6. Garnier - Ekspresowy demakijaż oczu 2w1 (płyn dwufazowy) <recenzja>
 Chyba najlepszy płyn dwufazowy jaki do tej pory stosowałam. Dobrze zmywa wodoodporny makijaż, nie zostawia tłustej warstwy, nie podrażnia mi oczu. KUPIĘ

7. Bielenda - Peeling do ciała Arbuz
 Chyba wszyscy znają te peelingi, które były w Biedronce dostępne. Ja swój wygrałam w rozdaniu w Whatki. Największym plusem jest oczywiście jego arbuzowy zapach, nawet moja mama mi go podkradała a ona stosuje tylko konieczne minimum kosmetyków. Przez parafinę w składzie zostawiał tłustą warstwę na skórze ale zmywałam ją szybko żelem więc nie narzekałam. Gdyby były jeszcze dostępne to pewnie KUPIŁABYM.


 8. BioAvena - Chusteczki do higieny intymnej Sensitive
 Odświeżają i nie podrażniają, więcej cech nie przychodzi mi na myśl :) MOŻE KUPIĘ

 9. Champs De Provence - Sól do kąpieli rumiankowa
 Znalazłam ją w paczuszce z wygraną u Majowej Malagi. Nie wiem czego oczekiwać od soli do kąpieli bo to była moja pierwsza :) Pachniała rumiankowo, po wrzuceniu do wody zapach był dość dobrze wyczuwalny ale nie zbyt mocny (całe szczęście bo po otworzeniu opakowania aż mnie "uderzył"). Rozpuszczała się w miarę szybko, nie czułam żeby mnie uwierały kryształki w tyłek :) MOŻE KUPIĘ

 10. Eva Natura, Herbal Garden - Krem pod oczy i na powieki 
 Kupiony w "cenie na do widzenia" w Rossmannie za ok. 5zł. Nie oczekiwałam od niego nic poza nawilżaniem i dostałam to choć w nie największej dawce. Nadawał się pod makijaż, choć trzeba było mniejszą ilość stosować rano bo nie mam czasu na czekanie aż się krem wchłonie. Ogólnie to taki nie najgorszy ale przeciętniak. MOŻE KUPIĘ

 11. Bioluxe - Krem do rąk rumiankowy
 Idealna pojemność do torebki, 40ml. Szybko się wchłaniał i nie zostawiał tłustej warstwy na skórze. Nawilżał ale raczej nie długotrwale. Zapach delikatny, nie przeszkadzał mi. Mam jeszcze jeden w użyciu ale oliwkowy. MOŻE KUPIĘ

 12. Maść ochronna z witaminą A
 Stosuję głównie na usta. Wkurzyłam się bo sprzedali mi w aptece przeterminowaną (tzn. miała kilka dni ważności jeszcze) dlatego ląduje w koszu a ja muszę nową KUPIĆ.

 13. Wibo - Eyebrow Stylist <recenzja>
 Mój pierwszy produkt do brwi. Przyciemnia je i troszkę usztywnia, trzyma się cały dzień. Łatwy w obsłudze. Pod koniec się trochę kruszy podczas wyczesywania nadmiaru. KUPIŁAM

 14. Samplery Kringle Candle - Peppermint Twist oraz Pumpkin Latte
  Na pewno Wam je przedstawię dokładniej. Powiem tylko tyle, że Peppermint Twist bardziej trafił w mój gust, chociaż Pumpkin Latte wcale nie był zły :) MOŻE KUPIĘ

 15. Hello Cosmetics - Mała babeczka do kąpieli (brak folii po niej na zdjęciu)
 Kolejna ich babeczka, którą zużyłam. Ta się zdecydowanie lepiej rozpuszczała i miała bardziej wyczuwalny, przyjemny zapach. Barwiła wodę na zielono i różowo, dlatego po oddzieleniu "kremu" babeczki od "spodu" miałam dwukolorową wodę zanim się nie pomieszała :) MOŻE KUPIĘ

 Jak widać, w tym miesiącu nie było tragicznie chociaż zdecydowanie mogło być lepiej. Cieszy mnie fakt, że wśród zużytych produktów był tylko jeden produkt do którego nie mam zamiaru wracać :) 
 Znacie coś? Lubicie? Jak Wam poszły denka w tym miesiącu?

ShinyBox Listopad 2014 - Towar Pierwsza Klasa

 W tym miesiącu po raz pierwszy skusiłam się na zamówienie w ciemno pudełka ShinyBox. Nie ukrywam, że zachęciła mnie obietnica 10 pełnowymiarowych produktów oraz hasło "Towar Pierwsza Klasa". Pewnie wiele z Was też się na nie skusiło a jeśli nie to widzieliście je na facebooku lub innych blogach. Jednak ja również pokaże Wam jego zawartość choćby dlatego, że zaraz wychodzę do pracy i nie mam czasu na dłuższy post :)


 Po pierwsze uwielbiam jego kolorystykę: turkusowo-miętowy kolor (moje ulubione odcienie) w połączeniu z różem wygląda dziewczęco i uroczo. Na pewno je na coś wykorzystam i będzie się ładnie prezentować :)


 Przejdźmy teraz do zawartości.


 NU - Zmywacz do paznokci w chusteczkach 
Na pewno się przyda. Będę mogła go porównać z innym produktem tego typu, który również dostałam niedawno do przetestowania :)

 Organique - Złoty peeling cukrowy Eternal Gold
Niekwestionowana gwiazda tego pudełka. Gdybym nie zamówiła wcześniej go to po zobaczeniu produktu Organique wśród zawartości na pewno bym naprawiła swój błąd :) W końcu całe pudełko było tańsze niż sam peeling.

 Bania Agafii - Balsam do włosów Aktywator Wzrostu
Mam kilka saszetek tej firmy ale na razie jestem w trakcie używania dopiero jednej z nich. Jednak ten produkt również mnie ciekawi więc z miłą chęcią i go wypróbuję :)


 Joko - Baza pod cienie
Bez bazy pod cienie nie mam po co robić makijażu oczu więc na pewno się przyda.

 Mariza - Peeling do ust
W sumie kupiłam niedawno pomadkę peelingującą ale na pewno chętnie wypróbuję i ten peeling. Tym bardziej, że Mariza nie jest zbyt łatwo dostępna.

 APC - 5 cieni do powiek w kuleczkach
Wg mnie te cienie powinni policzyć jako 1 produkt a nie 5 osobnych. Trochę rozbudzili nadzieję na 10 różnych produktów ale nie 5 tych samych tylko w różnych odcieniach. Jednak nie miałam jeszcze takich cieni nigdy więc wypróbuję z miłą chęcią. Kolorki wydają się fajne więc nie powinny się kurzyć w kosmetyczce :)

 Dodatkowo była również przypinka, mi się trafiła miętowa z napisem Pewex :)


 Podsumowując: Zawartość okazała się równe fajna, jak samo pudełko. Chociaż ja bym stwierdziła, że jest 6 produktów a nie 10 :) Mimo to, pudełko uznaje za bardzo udane i nie żałuję, że się na nie skusiłam. Każdy z tych produktów mnie mi się podoba i z chęcią je wypróbuję. Niektórych już się nawet nie mogę doczekać, ale spokojnie najpierw otwarte zapasy :)

 A Wy zamówiłyście to pudełko w ciemno czy dopiero po ujawnieniu zawartości? A może w ogóle Was nie skusiło?

Green Pharmacy - Balsam do ciała Róża i Imbir

 Jakiś czas temu dotarł do mnie balsam do ciała marki Green Pharmacy o zapachu Róża i Imbir. Ma to być balsam regenerujący z efektem ujędrniania. Do wyboru są jeszcze cztery inne wersje zapachowe, które możecie zobaczyć m.in. w ich sklepie online. Za pojemność 500ml zapłacimy ok. 14zł.


 Produkt znajduje się w plastikowym opakowaniu koloru brązowego, jednak widać przez nie dokładnie zużycie ponieważ nie należy do tych nieprzeźroczystych. Nie musimy więc szacować ile nam go zostało przez wagę opakowaniu lub podglądać pod światło co mnie bardzo cieszy. Do tego posiada ono pompkę dzięki czemu aplikacja jest higieniczna i prosta. Ma ona funkcję blokowania, kilka razy przewoziłam swój balsam i ani odrobinka mi się nie zmarnowała.

 Od producenta:


 Nie wiem jak dla Was ale ja oprócz nawilżania oczekuję od balsamu ładnego zapachu. Jeśli jego aromat nie przypadnie mi do gustu to ciężko mi idzie jego zużywanie. Nie jestem największą miłośniczką imbiru. Miałam kiedyś podgrzewacze pomarańcza-imbir i nie zawładnęły moim sercem. Dlatego trochę obawiałam się tego balsamu przed pierwszym użyciem. O dziwo nie okazał się wcale taki zły :) Na szczęście przeważającą nutą jest róża, która została tylko trochę przełamana ostrzejszym imbirem. To połączenie okazało się być całkiem przyjemne dla mojego nosa, jednak prawdziwą jego fanką okazała się moja mama :) O ile mi się zapach podoba to ona chyba się w nim zakochała bo siedząc obok mnie co chwilę mnie obwąchiwała. Dlatego po opublikowaniu tego postu balsam zostanie w domu i podzielę się nim z nią. Do tej pory podróżował ze mną pomiędzy mieszkaniem a domem bo chciałam go dokładnie przetestować i nie miała go okazji za często używać. Zapach utrzymuje się na skórze jakiś czas, jest wyczuwalny ale nie za mocny więc nawet jak użyłam go w dzień to nie gryzł się z perfumami. Zazwyczaj zasypiając np. 2 godziny po jego użyciu jeszcze go czułam, rano na ciele już go nie czuć ale za to piżama nadal nim pachnie.


 Zapach chyba omówiłam już wystarczająco więc przejdę teraz do innych kwestii.
Balsam ma lekką konsystencję, łatwo się rozsmarowuje na ciele. Jeśli nałożymy go za dużo to trochę bieli skórę ale dość szybko się wchłania więc po chwili nie ma po tym śladu. Nie zostawia tłustej ani lepkiej warstwy na ciele. Zaraz po nałożeniu widać tylko, że czymś się posmarowaliśmy bo skóra się błyszczy. 


 Działanie jest całkiem fajne. Dla mojej skóry jest wystarczającym nawilżaczem, mogę go spokojnie stosować co drugi dzień a nawet jak mi się zdarzyło dopiero na trzeci posmarować to skóra nie była sucha. Nie wiem jakby się sprawdził na typowo suchej skórze bo takiej nie mam. Skóra jest gładka, miękka i miła w dotyku. Co do regeneracji, elastycznści i ujędrnienia się nie wypowiem bo nie mam jeszcze takich potrzeb. Zresztą do takich efektów potrzeba regularnego stosowania przez dłuższy czas.
 W składzie znajdziecie parafinę ale mi ona nie jest straszna w produktach do ciała, jednak tych co jej nie lubią ostrzegam. Znajdziemy jednak też dla równowagi olej z nasion makadamii, olej z płatków róży, ekstrakt z imbiru, kwas hialuronowy, witaminę E i pantenol. Nie jest więc najgorzej wg mnie :)


 Podsumowanie: Jak na taki lekki balsam do ciała okazał się całkiem przyzwoitym nawilżaczem, przynajmniej dla mojej niezbyt wymagającej skóry. Jeśli ktoś trafi z zapachem to będzie tym bardziej zadowolony. Pojemność, cena i wydajność też na plus. Jak mi się skończy (oraz inne zapasy) to chętnie wypróbowałabym inną wersję zapachową dla porównania. Minusem może być dostępność ponieważ jeszcze nie widziałam w drogeriach tych balsamów, oby się pojawiły.

Produkt otrzymałam do testów w ramach członkostwa w Klubie Elfa Pharm, nie wpłynęło to jednak na moją ocenę.

Yankee Candle - Wild Fig (wosk)

 Znowu brak mi czasu na napisanie nowego posta :( Dobrze, że chociaż posty o produktach Yankee Candle pisze się w miarę szybko więc dzisiaj będzie o wosku Wild Fig. Pochodzi on z tegorocznej jesiennej kolekcji Q3. Na goodies.pl dostaniecie go w cenie 7zł.


 "Wosk z owocowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Wyczuwalne aromaty: figa.
Z pozoru niewinna tarteletka, która w swoim ciemnofioletowym wnętrzu skrywa wszystko to, co kojarzy się z idealnymi wakacjami. W wosku Wild Fig znajdziemy ciepło południowych promieni słońca i odrobinę orzeźwiającego wiatru, który niesie ze sobą słodkie, owocowe, figowe nuty. Jest tu też wspomnienie błogiej sjesty i smak towarzyszącego idealnemu odpoczynkowi wina i domowej konfitury. Bo wosk Wild Fig to prawdziwa eksplozja pozytywnych skojarzeń i wyjątkowy sposób na to, by wspomnienie letnich wojaży przywołać na nowo i w najbardziej rzeczywisty sposób otulić się aromatem, który przynosi błogie ukojenie i wprowadza pod domowe strzechy odrobinę tropikalnego klimatu. Idealny poprawiacz humoru, który sprawdzi się podczas coraz dłuższych, jesiennych wieczorów i smakowita delicja dla wszystkich fanów figowej słodyczy podanej na sto różnych sposobów." (opis ze strony goodies.pl)


 Zacznę od tego, że świeżych fig nigdy nie jadłam. Próbowałam tylko suszone, które dla mnie były za słodkie i nie bardzo mi podeszły. Nie do końca jednak pamiętam ich zapach bo to było dawno temu, zresztą suszone pewnie pachną inaczej niż świeże. Wyczuwam delikatne podobieństwo w zapachach odżywki figa&perła marki Balea a tym woskiem więc to musi być dobre odwzorowanie zapachu :)


 Dla mnie to jest owocowy słodziak, nie nazwałabym go orzeźwiającym ani lekkim. Na jesień mi pasuje, latem bym go nie odpaliła. Moim domownikom jednak się w ogóle nie spodobał, uznali go za duszący i męczący. Owszem jest dość ciężki i intensywny ale mnie od niego nie mdli i nie utrudnia mi oddychania (mój brat twierdzi, że nie może przy nim oddychać) Widocznie ja mam większa tolerancję do zapachów bo mi on nie przeszkadza :) W dodatku kolor też mi się kojarzy tak jakoś jesiennie.


 Podsumowując: polecałabym go osobom, które lubią słodkie zapachy. Jeśli liczycie na owocowe orzeźwienie to nie znajdziecie go raczej w tym wosku. Jeśli boicie się go to polecałabym na pierwszy raz palić mniejszy kawałek tak jak ja to robię :)

Balea - Szampon borówkowy & odżywka nabłyszczająca z figą i perłą

 Jakiś czas temu w rozdaniu u 80agness z bloga The Beautiful Side Of Life wygrałam m.in. szampon borówkowy (lub jagodowy) oraz odżywkę nabłyszczającą do włosów z figą i perłą marki Balea. Powoli mi się kończą więc czas napisać o nich kilka słów.


 Zacznę od tego co jest wspólne dla obu produktów czyli opakowania. Jak widać oba są plastikowe, zamykane na klik i oba można postawić na zakrętce więc nie będzie problemu z ich wydobyciem do końca. Nie połamałam sobie na ich jeszcze paznokci ani nie miałam problemu z wydobyciem za małej lub za dużej ilości produktu. Znaczy się są funkcjonalne :) Oba mają pojemność 300ml i dostępne są w drogeriach DM lub sklepach oferujących niemieckie kosmetyki.

Szampon borówkowy/jagodowy

 Nie powiem Wam co producent obiecuje bo sama nie wiem :) Potrafię tylko dojść do tego, że jest to szampon do codziennego stosowania, bez silikonów :) Jednak na wizaz.pl opisują go tak:
"Pachnący jagodami szampon z letniej edycji zapewnia jedwabnie błyszczące włosy.
Szampon koi skórę głowy, kompleks witamin B3 i B5 odbudowuje włosy i zostawia je miękkie bez obciążania. Nie zawiera silikonów."


 Zapach czyli coś czym wyróżniają się produkty marki Balea. W tym przypadku mamy świeży, owocowy zapach jagód/borówek (Swoją drogą to nie do końca wiem czym one się różnią, może wielkością bo borówki zazwyczaj spotykam większych rozmiarów.) Bardzo przyjemny dla nosa, umilający mycie włosów jednak nie utrzymuje się na nich długo. Chociaż może jakbym pominęła odżywkę lub maskę to bym go czuła trochę dłużej. Ma lekko niebieski kolor.

 Konsystencja jest dość rzadka i lejąca, na zdjęciach zobaczycie, że zaczynał mi spływać z dłoni. Podczas mycia włosów jednak nie stwarzał problemów, nie lądował w wannie zamiast na głowie.


 Szampon bardzo dobrze się pieni i nie potrzeba go dużo do umycia włosów, dzięki czemu jest wydajny. Nie plącze mocno włosów i pewnie gdybym się uparła to mogłabym je rozczesać bez stosowania odżywki lub maski, jednak nie próbowałam tego bo moje włosy wypadają w zbyt dużej ilości ostatnio. Nie powoduje, że włosy są sztywne i szorstkie w dotyku. Wręcz przeciwnie, już po jego spłukaniu czuję ich wygładzenie. Nie obciąża ich i nie powoduje przyklapniętych włosów. Nawet bym powiedziała, że są lekkie i delikatnie odbite u nasady (no chyba, że odżywka/maska stosowana po nim je obciąży). Nie powoduje szybszego przetłuszczania więc nie stosowałam go codziennie bo nie miałam takiej potrzeby.


Odżywka nabłyszczająca z figą i perłą

 Podobnie jak przy szamponie obietnice nie były mi znane. Pewnie ma nabłyszczać :) Wg wizaż.pl jednak jest ich trochę więcej:
"Łatwe rozczesywanie i elastyczność: Balea Seidenglanz Spülung Feige + Perle z formułą przeczesywania włosów nadaje włosom matowym i bez połysku fascynujący połysk i wyczuwalnie większą gładkość. Włosy stają się zdecydowanie bardziej wyraziste. Każdego dnia.
- specjalna formuła pielęgnacyjna z ekstraktem z figi i perły nadaje połysk Twoim włosom,
- kompleks odbudowujący z witaminą B3 i prowitaminą B5 sprawia, że włosy są gładsze,
- bardzo łagodna receptura bez silikonów"
 

 Zapach jest delikatny, lekko słodki więc chyba lekko figowy :) Dla mnie bardzo przyjemny, utrzymuje się dłużej na włosach bo podczas wieczornego suszenia ich jeszcze pachną, na drugi dzień już niestety nic nie czuję.

 Ma średnio gęstą, kremową konsystencję i jest koloru białego. Łatwo się nakłada na włosy, nie spływa z nich ale nie ma też problemu z jej spłukaniem. Wydajność będzie pewnie trochę mniejsza od szamponu ale u mnie to normalne, że odżywki się szybciej kończą. Bo chyba nie zaznaczyłam, że to odżywka do spłukiwania z tego co mi wiadomo :)


 Przy spłukiwaniu odżywki czuję jeszcze większe wygładzenie włosów niż po samym szamponie. Ułatwia rozczesywanie, nie mam żadnych "kołtunów" do rozprawienia się co ogranicza trochę wypadanie. Po wysuszeniu włosy są miękkie, lekkie i sypkie, delikatnie odbite u nasady. Nie ma mowy o żadnym obciążeniu czy szybszym przetłuszczaniu. Wyglądają na świeże i zdrowe więc pewnie trochę połysku im dodaje. Nawet stosowana z innym szamponem zachowuje się podobnie.

Na górze skład odżywki, na dole szamponu.

 Podsumowanie: To było moje pierwsze spotkanie z kosmetykami firmy Balea ale na pewno nie ostatnie. Szampon i odżywka stosowane razem sprawiają, że moje włosy nie są przyklapnięte i obciążone, wyglądały świeżo i zdrowo. Są miękkie i gładkie w dotyku. Nie wywołały podrażnień, swędzenia skóry głowy, łupieżu ani innych nieprzyjemności. Jak najbardziej jestem z nich zadowolona.
 Mam już kilka produktów Balea w zapasach i mam nadzieję, że sprawdzą się tak samo dobrze u mnie jak ten duet. Na szampon pewnie już nie trafię bo to była edycja limitowana ale do odżywki chętnie kiedyś wrócę.

 Używałyście któryś z tych produktów? A może jakieś inne wersje polecacie?

Projekt denko - paździenik

 Kolejny miesiąc za nami więc przyszedł czas na październikowe denko.


 Musze przyznać, że coraz lepiej mi idzie chociaż tym razem małe oszustwo bo kilka rzeczy jest przeterminowanych a nie zużytych ;) Ale takich też trzeba się pozbyć więc przechodzimy do rzeczy.


 1. Playboy, Generation - Nawilżający kremowy żel pod prysznic Juicy Cherry <recenzja>
 Ostatnio pisałam o nim post więc powiem krótko. Dobrze pieniący się, nie wysuszający, nieźle pachnący żel pod prysznic. Cena regularna mnie zniechęca do ponownego kupna ale na promocji MOŻE KUPIĘ

 2. Luksja, Revive - Żel pod prysznic Granat & Marakuja <recenzja>
 Ten żel również załapał się na recenzję ostatnio więc wiecie pewnie, że ładnie pachnie i dobrze się pieni. Nie wysusza i nawet w regularnej cenie warto go kupić. U mnie w pierwszej kolejności zagości jego zielony kolega z tej serii ale jego też mogłabym KUPIĆ.

 3. Joanna - Szampon do włosów z filtrem UV do włosów farbowanych
 Do litrowego szamponu do włosów Joanny mam mieszane uczucia. Dobrze oczyszczał włosy, chyba aż za dobrze. Były bardzo poplątane i szorstkie po jego użyciu, konieczna była dobra odżywka lub maska. Miał bardzo przyjemny wiśniowy zapach i dobrze się pienił. Dlatego jak już miałyśmy go z mamą dość bo nam się znudził to robił za płyn do kąpieli. Jedno jest pewne, w takiej pojemności już go na pewno NIE KUPIĘ.

 4. Gliss Kur - Szampon Million Gloss
 Produkty Gliss Kur zazwyczaj się u nas w domu sprawdzają. Ten szampon też nas zadowolił, choć głownie mama go używała to go jej z chęcią podkradałam. Oczyszczał włosy ale bez nadmiernego plątanie i przesuszania. Przyjemnie pachniał, dobrze się pienił i nie obciążał włosów. Co do połysku nie bardzo mogę się wypowiedzieć, za rzadko używałam. Akurat jak się kończył to w Biedronce była promocja na zestaw z odżywką więc już KUPIŁAM.

 5. Isana - Żel peelingujacy Kwiat Jabłoni & Limonka
 Zazwyczaj żele peelingujące okazują się żelami, które ewentualnie delikatnie masują ciało. Ten jednak na prawdę peelingował. Mimo, że miał niewidoczne, malutkie drobinki to było ich sporo i były dość ostre. Nawet siedząc w wannie uwierały w tyłeczek :) Zapach był delikatny i przyjemny ale chciałabym żeby wprowadzali sezonowo nowe warianty bo to jest limitowana edycja a ja mam inne peelingu do zużycia. Gdyby nie to, to KUPIŁABYM


 6. Garnier - Antyperspirant w kulce
 Stały bywalec mojej łazienki, powinny być dwa opakowania ale moja mama swoje wyrzuciła. Chroni i neutralizuje nieprzyjemne zapachy, nie zostawia białych śladów na ubraniach. Podoba mi się szczególnie ta zielona wersja zapachowa. Zużyłam już kilka opakowań niestety ostatnio nie było wersji zielonej dlatego mamie kupiłam różową a sobie przeźroczystą. KUPIĘ

 7. Palmer's - Skoncentrowany krem do rąk
 Największym atutem tego kremu jest cudowny kakaowy zapach. Długo się utrzymuje na dłoniach ale mnie nie męczył. Miał gęstą konsystencję więc przy końcu opakowania ciężko było wydobyć resztki. Dość dobrze nawilżał, przynosił ulgę suchym i ściągniętym dłoniom ale nie były to długotrwałe efekty. Zresztą ciągle myjąc w pracy dłonie beznadziejnym mydłem trudno o takie. Nie był tłusty więc przyjemnie mi się go używało. MOŻE KUPIĘ

 8. Balea - Mydło w płynie
 Limitowana edycja mydła w płynie Balea. Zapach bardzo delikatny i nie utrzymywał się na dłoniach, nie do końca też wiem czym pachniało. Opakowanie miało ładne i nie wysuszało rąk. Mam jeszcze jedno w zapasach ale kiepska dostępność i limitowana edycja sprawią, że pewnie NIE  KUPIĘ.

 9. Le Petit Marseillais - Mleczko nawilżające do bardzo suchej skóry <recenzja>
 Żałuję, że to mleczko się już skończyło. Miało cudowny, słodki zapach który mogłam wąchać bez końca. Z nawilżaniem mojej skóry sobie radziło bardzo dobrze jednak nie sądzę żeby z bardzo suchą sobie poradziło. Nie zostawiało tłustej lub klejącej warstwy na skórze. Jak tylko moje zapasy zmaleją to ta wersja lub inna dla porównania zagości u mnie więc kiedyś KUPIĘ

 10.  Soraya, Care&Control - Żel przeciwtrądzikowy do mycia twarzy
 Ponad rok czasu stał u mnie w łazience, dopiero teraz sobie o nim przypomniałam i go wyrzucam. Nie dość, ze jest pewnie przeterminowany to jeszcze dla mnie był okropnym bublem. Wysuszał mnie, moją mamę i brata niemiłosiernie. Nikt go nie chciał zużyć więc na pewno NIE KUPIĘ

 11. Avon, Planet Spa - Maseczka głęboko oczyszczająca pory, Tajski Kwiat Lotosu <recenzja>
 Niestety u mnie się nie sprawdziła. Skóra była gładka i miła w dotyku ale nie widziałam żadnego oczyszczania porów. Przeterminowała się bo jej nie używałam zbyt często więc NIE KUPIĘ.


 12. L'Biotica Biovax - Intensywnie regenerująca maseczka do włosów suchych i zniszczonych
 Kolejna saszetka zużyta. Spisywała się całkiem nieźle, włosy łatwiej się rozczesywały i były miękkie w dotyku ale lepsze efekty dawała u mnie wersja brązowa Naturalne Oleje. Miała słodki zapach, w końcu ma miód, cynamon i olej ze słodkich migdałów w składzie więc możliwe, ze ich mieszanka tak pachnie :) Na razie skłaniam się bardziej w stronę brązowej wersji ale tą też kiedyś MOŻE KUPIĘ.

 13. Wibo - Bibułki matujące
 Na razie jedyne bibułki matujące jakie używałam. Robią co do nich należy i są tanie więc KUPIŁAM.

 14. Maybelline, The Colossal Go Extreme Volum' Waterproof <recenzja> 
 Uwielbiam podstawową wersję Colossal'a więc chciałam przetestować nowa wersję. Efekt jaki daje mnie zadowala choć wydaje mi się, że jest troszeczkę gorszy od wersji podstawowej. Niestety nabiera się za dużo tuszu na szczoteczkę prze co trzeba bawić się w zdejmowanie jego nadmiaru. Trwa to dłużej i skraca czas życia maskary więc raczej NIE KUPIĘ.

 15. Eveline - Serum do rzęs Advance Volumiere
 Nie zauważyłam efektów na moich rzęsach. Nie nadawało się też pod tusz bo powodowało sklejanie rzęs, choć przyznaję były też pogrubione. Próbowąłam na brwiach ale były takie sztywne, że ciężko było nawet zmarszczyć czoło. Przeterminowane wyrzucam i NIE KUPIĘ (choć widziałam nową wersję, więc kto wie czy mój rozsądek kiedyś nie zawiedzie)

 16. Colour Chic - pomadka <recenzja>
 Moja pierwsza czerwona pomadka w życiu. Dzięki niej polubiłam czerwień na ustach więc kupiłam już kilka innych produktów do ust w odcieniach czerwieni więc z tą mogę się już pożegnać. Zresztą w lutym traci ważność i się dziwnie "poci". W recenzji była też druga pomadka, już dawno wylądowała w koszu bo jednak kolor był tandetnie perłowy. Dostępne były tylko w Pepco i już ich nie widuję. NIE KUPIĘ

 17. Bell, Glam Wear - Eyeliner niebieski
 Kupiony w Naturze na przecenie. Okazał się rozwarstwiony więc ląduje w koszu. Szkoda bo kolor miał mieć cudowny. Chyba był z limitowanej edycji więc NIE KUPIĘ

 18. Salvatore Ferragamo - Incanto Charms oraz Incanto Bloom (próbki)
 Zamówiłam sobie kilka próbek z serii Incanto. Jak na wody toaletowe to mają całkiem niezłą trwałość. Nawet pod koniec 12h zmiany jak powącham nadgarstek to je jeszcze wyczuwam. Bloom jak sama nazwa wskazuje jest delikatnym, kwiatowym zapachem. Charms mi się bardziej spodobało, jest owocowym zapachem i ma lepszą trwałość na mnie. Ostatnio znalazłam tester za ok. 55zł i zamówiłam sobie :) KUPIŁAM

 19. Hello Cosmetics - Mała babeczka do kąpieli (brak folii po niej na zdjęciu)
 Niezbyt duża babeczka do kąpieli, kupiona przez internet. Mam ich kilka więc może Wam je pokażę kiedyś :) Barwiła wodę na żółto ale kiepsko pachniała. Posypka się nie rozpuściła a "krem babeczki" rozpuszczał się wolniej niż "spód". Właściwości większych nie zaobserwowałam ale mam nadzieję, ze inne ich produktu okażą się lepszej jakości. Tej NIE KUPIĘ.

 20. Yankee Candle - Whoopie Pie sampler <recenzja>
 O nim też pisałam ostatnio więc w skrócie powiem, że czekoladowy przyjemniaczek z niego :) Oby zwyciężczyni rozdania też się spodobał :) Jest dość ciężko dostępny ale jak będę miała okazję to MOŻE KUPIĘ.

21. i 22. Płatki Carea to stały gość mojej łazienki a pilniczek z Rossmana mieszka zawsze w torebce, oczywiście już kupiłam :)

 To już wszystkie zużycia z października ale w reklamówce już są pierwsze puste opakowania na listopadowe denko :) Nawet myślałam, żeby je dziś też pokazać ale stwierdziłam, że trzymam się ściśle daty zużycia więc muszą odleżeć cały miesiąc:) A jak Wam poszło w tym miesiącu?

Wyniki rozdania + Versatile Blogger Award

 Żeby Was potrzymać trochę w niepewności to zacznę post od Versatile Blogger Award, do której nominowała mnie Networkerka za co bardzo dziękuję.


Zasady zabawy:
- nominować 15 blogów do wyróżnienia,
- poinformować wybranych przez siebie bloggerów o wyróżnieniu,
- wyłonić o sobie 7 faktów,
- podziękować Bloggerowi, który Cię nominował u niego na blogu,
- zawiesić nagrodę na swoim blogu.

 1. Kocham bardziej psy niż ludzi :) Nie bierzcie tego do siebie. Łatwiej po prostu mi się z nimi dogadać, one nie marudzą, nie oceniają, kochają bezwarunkowo. No może trochę bardziej jak dostaną kawałek kiełbasy :)

 2. Mogłabym się żywić w większości warzywami i owocami. W szczególności mogłabym zrezygnować z mięsa (dlatego mój Puszek tak mnie kochał, odstępowałam mu większość mojej porcji podczas obiadu, teraz nie ma kto za mnie tego zjadać). Wolę podobno jeść sam koperek i kraść marchewki ze sklepu (zasłyszane z opowieści o moim dzieciństwie) :)

 3. Uwielbiam spać. Najchętniej przespałabym całą jesień i zimę bo nie lubię marznąć.

 4. Jestem uzależniona... od kupowania kosmetyków oraz wosków i świeczek zapachowych.

 5. Lubię czytać książki i oglądać seriale. Niestety ostatnio brak mi na to czasu i mam wieeelkie zaległości :(

 6. Chyba mam coś z masochistki. Jako prezent za dobre wyniki na zakończenie gimnazjum wybrałam sobie przekłucie pępka. Po wyjściu od kosmetyczki musieli mnie prowadzić do samochodu bo prawie zemdlałam :) Potem przez 3-4 dni cierpiałam z bólu.

 7. Słuchać muzyki lubi chyba każdy. U mnie jest ona obowiązkowa szczególnie w samochodzie. Śpiewam wtedy jak szalona dlatego najbardziej lubię jeździć sama bo nikt mi nie marudzi, że wyję i wymyślam słowa :) W temacie muzyki i śpiewania zdradzę Wam również, że jak byłam młodsza śpiewałam w kościele oraz w zespole "Wesołe Nutki" więc często występowałam publicznie. Tańczyłam również tańce ludowe :)

 Do zabawy nominuję moich 13 top komentatorek oraz zwycięzców rozdania. A kto to jest o tym już za momencik :)


 Oczywiście dziękuję wszystkim za zgłoszenia, to było zdecydowanie najbardziej popularne rozdanie od tej pory na moim blogu :) 

 Ale już nie przedłużam i ogłaszam, że nagrodę główną wygrywa:


 Nagroda pocieszenia wędruje do:


 Obdarowywanie innych prezentami sprawia mi przyjemność dlatego postanowiłam również wylosować nagrodę niespodziankę wśród moich top komentatorek, dziękując im w ten sposób za czynny udział w życiu mojego bloga. Chciałabym nagrodzić każdą z Was ale niestety mój portfel by chyba tego nie wytrzymał :) Wyróżonioną top komentatorką została:


 Wszystkim trzem zwyciężczyniom serdecznie gratuluję i zaraz będę pisać do Was maile. Na przesłanie mi adresów do wysyłki macie trzy dni. Oby nie było konieczności powtarzania losowania :)