Projekt Denko - Marzec :)

 Jak tam po Świętach? Wypoczęliście w gronie rodziny i napełniliście brzuszki? Bo wątpię, żebyście musieli tak jak ja pracować w Wielkanoc, czego Wam zazdroszczę. Przecież nic by się nie stało gdyby produkcja stanęła na 2 dni wiosną i 2 dni w Boże Narodzenie. Ale nie... Kolejny miesiąc prawie za nami więc trzeba przestać narzekać i pokazać Wam Marcowy Projekt Denko.


 W tym miesiącu jest trochę gorzej niż w poprzednim choć tragedii nie ma. Nawet coś z kolorówki się znalazło i to wcale nie dlatego, że leżało kilka lat już u mnie :)  No to zaczynamy.


 1. Perfecta - Kawowy żel pod prysznic peelingujący
 Właściwości peelingujące raczej słabe, można by go stosować codziennie jeśli ktoś miałby ochotę. Byłby pewnie mocniejszy stosowany "na sucho". Pienił się całkiem przyzwoicie więc nie trzeba było po nim używać zwykłego żelu. Właściwości antycellulitowych nie zauważyłam oczywiście. Zapach kawowo-pomarańczowy był bardzo apetyczny i przyjemny. MOŻE KUPIĘ

 2. Le Petit Marseiliais - Żel pod prysznic Malina i Piwonia <recenzja>
 Żele tej marki dobrze się pienią, nie wysuszają i mają przyjemne zapachu. Ten był kwiatowo-owocowy. Kremowa konsystencja była dość rzadka więc trzeba trochę uważać żeby nie spłynęły nam za szybko z dłoni. KUPIĘ

 3. Yves Rocher - Żel pod prysznic Orzechy makadamia z Gwatemali
 Te żele też bardzo lubię, wersję Makadamia miałam jednak pierwszy raz. Lekko orzechowy i "otulający" zapach zdecydowanie umilał kąpiel. Trochę bardziej gęsty od poprzednika, dość wydajny. Też się fajnie pieni i nie wysusza. KUPIĘ

 4. Biały Jeleń - Emulsja do higieny intymnej Kozie Mleko
 Spełniała swoja rolę: myła, odświeżała i nie podrażniała. Dość wydajny produkt. MOŻE KUPIĘ


 5. Vevey Swiss - Krem do rąk Natychmiastowa Pomoc
 Podczas zakupów w Biedronce natknęłam się na nową markę. Nie słyszałam wcześniej o niej więc wzięłam na wypróbowanie chociaż krem do rąk. Zapach miał dość neutralny, kremowy. Średnio gęsty, szybko się wchłaniał ale zostawiał delikatną warstewkę na skórze. Radził sobie z moimi wymagającymi dłońmi, przyzwoicie nawilżał. MOŻE KUPIĘ

 6. Bath & Body Works - Balsam do ciała Sunset by the Pool
 Pierwsze co mi się kojarzy z B&BW to ciekawe, złożone zapachy. Do tego wyczuwalne na skórze jeszcze jakiś czas po nałożeniu. Ten był połączeniem brzoskwini z  marakują i rozgrzanym słońcem drewnem. Przywoływał trochę lata w środku zimy :) Lekka konsystencja, szybkie wchłanianie i przyzwoite nawilżenie. Szkoda tylko, że dostępność marki jest kiepska a ceny w Polsce niezbyt przyjazne. MOŻE KUPIĘ

 7. Balea - Krem do rąk
 Przyznaję się, kupiłam ze względu na ładne opakowanie z wieżą Eiffla i fiołkami. Miałam nadzieję, że będzie też nimi pachnieć i faktycznie wyczuwałam je. Właściwości nawilżające raczej niewystarczające dla moich dłoni. Szybko się wchłaniał, nie zostawiał tłustej warstwy więc dobrze się sprawdzał w pracy pod tym względem. Ze względu na zapach MOŻE KUPIĘ


 8. Wibo - Preparat do usuwania skórek
 W sumie użyłam go kilka razy a potem zapomniałam o nim i się przeterminował. Nawet nie pamiętam czy działał. NIE KUPIĘ

 9. Garnier mineral - Antyperspirant Invisible 48h
 Jeden z najczęściej pojawiających się u mnie antyperspirantów. Jednym z powodów jest to, że nie muszę ryzykować wyprawą do drogerii (gdzie stracę sporo pieniędzy) bo znajdę go w Biedronce :) Do tego dość dobrze chroni i zapobiega nieprzyjemnemu zapachowi. KUPIĘ

 10. Organique - Balsam do ciała z masłem shea Truskawka i Guawa (na wagę)
 Miałam wcześniej pełnowymiarową wersję Milk, którą polubiłam. Skusiłam się na zakup kolejnej na wagę, na wypróbowanie. Twarda konsystencja topiąca się pod wpływem ciepła ciała zostawia tłustą warstwę ale nie przeszkadza mi to. Ważne, że dobrze nawilża. A zapach tej wersji jest jeszcze ładniejszy, uwielbiam owocowe aromaty. W sumie już zaopatrzyłam się w pełnowymiarowy produkt dzięki BeGlossy :) KUPIŁAM


 11. Maybelline - The Colossal Volum' Express Waterproof
 Zdecydowany ulubieniec wśród tuszy do rzęs, zawsze do niego wracam. Daje ładny efekt: wydłuża, podkręca i pogrubia. Ładnie rozdziela rzęsy więc nie przeszkadza mi nawet to, że się często ubrudzę szczoteczką :) Do tego bardzo trwały, zero osypywania, kruszenia czy rozmazywania, jest prawdziwie wodoodporny.  KUPIĘ

 12. Miss Sporty - Korektor So Clear 01
 Na co dzień nie używam podkładów, tylko puder i korektor na niedoskonałości i popękane naczynka. Niestety ciężko znaleźć korektor, który będzie odpowiednio jasny, będzie dobrze krył i długo utrzymywał się na swoim miejscu. Ten był dla mnie trochę za ciemny więc musiałam go dokładnie wklepać żeby nie odznaczał się za bardzo na twarzy więc tracił na kryciu. Przypudrowany całkiem nieźle się trzymał na naczynkach, gorzej na niedoskonałościach. Był antybakteryjny więc nie pogarszał stanu cery. Jednak będę szukać czegoś innego i choć tragiczny nie był to raczej NIE KUPIĘ.


 13. Himalaya Herbals - Pasta do zębów Sparkly White 
 Stały bywalec i kolejny ulubieniec. KUPIŁAM

 14.  Nacomi -  Balsam naturalny z masłem shea Pomarańcza próbka
 Bardzo podobny do balsamu marki Organique, zarówno konsystencją jak i działaniem. Podobał mi się zapach soczystych i apetycznych pomarańczy. MOŻE KUPIĘ

 15. Sephora - Kapsułka z kremem pod prysznic Monoi
 Nie wiem czemu ale byłam przekonana, że to płyn do kąpieli na jedno użycie i tak też go zastosowałam. No cóż... trzeba było przeczytać co pisze na opakowaniu. Ale zapach mi się podobał :) MOŻE KUPIĘ

 16. Sylveco - Łagodzący krem pod oczy próbka
 Kolejna próbka tego kremu, coraz bardziej się do niego przekonuję :) MOŻE KUPIĘ

 Nieobecni na zdjęciach:
 17. i 18. Płatki Carea i mydełka Alterra czyli stali bywalcy KUPIŁAM
 19. DW Home Candles - dwuknotowa świeca Tangerine & Thyme
 Znalazłam ją kiedyś w TK Maxx'ie za 30 zł. Miała soczyście owocowy zapach mandarynki, spodobał się nawet moim rodzicom dlatego pozwoliłam im palić ją w salonie. Była dość bezproblemowa w paleniu dzięki 2 knotom i ładnie ją było czuć w pokoju. Niestety mama po wypaleniu wyrzuciła wieczko a szkło wykorzystała do stroika wielkanocnego i nie ma co pokazać w denku. Nie widziałam ich już więcej ale jak spotkam to MOŻE KUPIĘ

 A jak tam Wasze denka? Już opublikowane? Zadowolone jesteście z rezultatów?

 Zapraszam Was też na wiosenne rozdanie, do wygrania dwie nagrody.

http://blondechemist.blogspot.com/2016/03/wiosenne-rozdanie.html

Wiosenne rozdanie :)

 Witajcie Kochane! Jednak udało mi się opublikować post w Święta i to nie byle jaki bo z prezentami :) Tradycyjnie będą dwie nagrody: jedna większa, druga trochę skromniejsza. Większość z tych produktów sama mam i używam lub dopiero zacznę. Jestem więc ciekawa czy będziemy mieli takie same opinie na ich temat. Zapraszam do udziału w Wiosennym Rozdaniu :)


 Nagroda główna:


  •  MakeUp Revolution - Paleta cieni Iconic 2
  •  Rimmel - Lip Lacquer Apocalips Aurora
  •  Essie - Full Steam Ahead 5ml
  •  The Body Shop - masełko do ciała Masło Shea 50ml
  •  Bandi - Energetyzujący multiaktywny koktajl 15ml
  •  I Love... - Żel pod prysznic Banana Split 100ml
  •  Bomb Cosmetics - Babeczka do kąpieli
  •  Delia - Roll-on pod oczy
  •  Bania Agafii - Termalno-iłowa maska do ciała
  •  Bielenda - Masełko do ust Zmysłowa Wiśnia
  •  LUS - Maseczka kolagenowa Cytrynowa
  •  Hair Wrap czyli turban do włosów
  •  dwa szablony do wzorków na kawie


 Nagroda pocieszenia:


  •  MakeUp Revolution - cienie sypkie Angelic oraz Allure
  •  Manhattan - Lip Lacquer A Eternal Flame
  •  Diadem - Róż do policzków 03
  •  NeoNail - Oliwka do skórek Kaktus
  •  ozdoby do paznokci - fioletowe koniczynki
  •  I Love... - Żel pod prysznic Mint Chocolate Chip 100ml
  •  Bomb Cosmetics - Babeczka do kąpieli
  •  Lass - Balsam do ust brzoskwinia i morela 
  •  Bielenda - Energizująca maseczka dodająca blasku
  •  LUS - Maseczka kolagenowa Zielona Herbata
  •  "jeżyk" do mycia twarzy
  •  dwa szablony do wzorków na kawie


 Aby wziąć udział w rozdaniu należy obowiązkowo:
1. Być publicznym obserwatorem  mojego bloga.
2. Zostawić zgłoszenie w komentarzu pod tym postem wg wzoru zamieszczonego poniżej.
 Dodatkowe losy można zdobyć w następujący sposób:
1. Polubić fanpage Blondwłosa Chemiczka na Facebooku (+ 2 losy)
2. Udostępnić informację o rozdaniu poprzez:
  - baner z linkiem przekierowującym na pasku bocznym (+ 2 losy)
  - udostępnienie na facebooku poprzez kliknięcie "Udostępnij" pod informacją o rozdaniu na moim fanpage'u (+ 2 losy)
3. Top komentatorki, jeśli wezmą udział w rozdaniu otrzymają dodatkowo + 2 losy (stan z dnia 26.03.2016)


Wzór zgłoszenia:

Obserwuję jako: 
E-mail:
Lubię na fb jako:
tak/nie ( imię i pierwsza litera nazwiska lub nazwa fanpage)
Baner: tak/ nie (link)
Udostępnienie na fb: tak/nie (link)
Top komentatorka: tak/nie

Baner do pobrania:


 Regulamin:
1. Organizatorem i sponsorem rozdania jestem ja, czyli właścicielka bloga http://blondechemist.blogspot.com.
2. Rozdanie trwa do 30.04.2016 włącznie. Czas trwania rozdania może zostać przedłużony w przypadku niskiej liczby zgłoszeń.
3. Warunkiem wzięcia udziału w rozdaniu jest publiczne obserwowanie bloga  http://blondechemist.blogspot.com oraz zostawienie zgłoszenia w komentarzu po tym postem.
4. Każdy uczestnik może zdobyć w sumie 7 losów (top komentatorki 9 losów).
5. Ogłoszenie wyników odbędzie się w ciągu 7 dni od daty jego zakończenia.
6. Zwycięzca zostanie wyłoniony drogą losową i poinformowany o wygranej drogą mailową. Jeśli w ciągu 3 dni zwycięzca nie prześle adresu do wysyłki zostanie wylosowana kolejna osoba.
7. Wysyłka nagrody jest możliwa tylko na terenie Polski.
8. Osoby biorące udział w rozdaniu muszą mieć skończone 18 lat lub posiadać zgodę opiekuna na udział.
9. Osoby, które po zakończeniu rozdania przestaną obserwować blog trafią na "czarną listę" i nie będą mogły wziąć udziału w kolejnych rozdaniach.
10. Każdy uczestnik biorący udział w rozdaniu akceptuje jego regulamin.
11. Zastrzegam sobie prawo do zmiany regulaminu w wyjątkowych sytuacjach.
12. Rozdanie nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr. 4, poz. 27 z późn. zm).

  Mam nadzieję, że takie wiosenne upominki sprawią komuś radość i chętnie przetestujecie ze mną niektóre z nich. Życzę Wszystkim powodzenia i zapraszam do udziału :) No i jeszcze raz życzę Wesołych Świąt :)

Yankee Candle - Pain Au Raisin oraz Tarte Tatin

 Święta tuż, tuż więc pewnie wszyscy zajęci są przygotowaniami, ja również. Chociaż w tym roku trochę mnie dobija fakt, że i w niedzielę i w poniedziałek idę do pracy więc nie spędzę Świąt z rodziną tylko samotnie w mieszkaniu :( Na pocieszenie będę palić pewnie jakieś pięknie pachnące woski i nielegalnie zajadać się plackiem :) Może padnie na któregoś z dzisiejszych bohaterów: Pain Au Raisin lub Tarte Tatin firmy Yankee Candle. Oba zaliczają się do kolekcji Q2 Cafe Culture z ubiegłego roku więc mam prawie roczne opóźnienie w ich recenzji. Tak to u mnie bywa. Oczywiście woski/samplery/świece YC dostaniecie w sklepie goodies.pl, który zawsze zaskakuje mnie szybką przesyłką. Za woski trzeba zapłacić obecnie 8 zł.


 Pain Au Raisin

 "Wosk z aromatycznej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Wyczuwalne aromaty: nasączone koniakiem rodzynki zatopione w maślano-waniliowym cieście doprawionym odrobiną cynamonu." (opis ze strony goodies.pl)


 Na początku nie byłam przekonana co do tego wosku, wąchanie mocnych alkoholi typu koniak nie należy wg mnie do przyjemności. Ale w końcu odpaliłam go w kominku i nie żałuję :) Czuję tutaj słodkie, maślane ciasteczka (a raczej drożdżówki) przełamane delikatnie ostrą nutą moczonych w koniaku rodzynek. Cynamonu mój nos nie wyłapuje, nutki wanilii można się doszukać.


 Zapach jest dość mocny, intensywny, niecała 1/4 tarty spokojnie wystarcza na zapełnienie pokoju aromatem przez dwa tealighty (dłużej nie próbowałam). Nie jest jednak męczący czy przesłodzony. Przyjemnie otula w chłodniejsze dni oraz wieczory.

 Tarte Tatin


 "Wosk z aromatycznej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Wyczuwalne aromaty: świeżo upieczona tarta z jabłkami, doprawiona szczyptą przypraw i wanilią." (opis ze strony goodies.pl)


  Jabłkowe zapachy YC zazwyczaj przypadają mi do gustu, nie inaczej było tym razem. Chociaż w sumie myślałam, że będzie to zapach typowo jesiennej szarlotki: jabłka z dużą ilością cynamonu. Ale okazało się, że tutaj też wcale go nie czuję. Po roztopieniu wosku pokój wypełnia zapach gotowanych/pieczonych, lekko kwaskowatych jabłek. Nie czuję tutaj też dodatku cukru waniliowego ani wanilii. Może doszukałabym się dodatku jakiegoś ciasta ale to gdzieś w tle bo to jednak jabłka są na pierwszym planie.


 Jest mniej intensywny od poprzednika chociaż też można palić 1/4 tarty przez 2 tealighty. Po prostu zapach nie rozprzestrzeni się na pół domu i nie będzie zabijał swoją mocą. Jest apetyczny ale nie zbyt słodki. Mniej otulający od poprzednika ale również przyjemny.

 Podsumowanie: Oba zapachy mi się podobają, szczególnie na te chłodniejsze, pochmurne dni oraz na wieczory. Ciekawszy wydaje mi się jednak Pain Au Raisin, jest to mniej oczywisty zapach niż jabłkowe Tarte Tatin.

 Znacie te zapachy Yankee Candle? Lubicie jedzeniowe aromaty czy nie bardzo?

 Nie wiem czy uda mi się w Święta usiąść i coś dla Was napisać. Dlatego już dzisiaj życzę Wam zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt Wielkanocnych. Dużo pyszności na stole i żeby nie poszło "w boczki" (chyba, że ktoś chciałby:) ). I ładnej pogody, żebyście się nie rozchorowały po Lanym Poniedziałku :) A do życzeń dołącza się Kubuś Puchatek i Przyjaciele :)

Sylveco - Oczyszczający peeling do twarzy

 W ostatnim poście było o złotym peelingu do ciała Vedara to tym razem będzie o oczyszczającym peelingu do twarzy marki Sylveco. Swoją drogą też znalezionym w ShinyBox'ie więc chyba widać po ostatnich recenzjach, że zabrałam się za moje ogromne zapasy kosmetyczne :) W moich okolicach ciężko znaleźć tą markę stacjonarnie, na szczęście są sklepy internetowe gdzie kosztuje on ok. 15-20 zł za pojemność 75ml.


 Peeling umieszczono w plastikowym słoiczku z metalową nakrętką, który dodatkowo zapakowano do kartonika. Z metalowymi zakrętkami jest wg mnie loteria, raz spisują się bez zarzutu a czasami trafia się złośliwa, która nie chce się za pierwszym razem zamknąć. Tu się właśnie taka trafiła, to pewnie zasługa osadzających się na brzegach drobinek korundu. Ale nie jest to aż taki minus, żebym powiedziała "nigdy więcej" temu produktowi :) Można nabrać na dłoń odpowiednia ilość peelingu i na pewno zużyjemy go do samego końca. Nie uważam też tego za mało higieniczne bo w końcu myję ręce przed jego nabraniem na twarz. 


 Od producenta: 


 Ma świeży, lekko ziołowy zapach z nutą olejku z liści drzewa herbacianego (sądząc po opisie). Dla mnie nie jest on nieprzyjemny czy męczący. 
 Po otwarciu ukazuje nam się dość gęsta, kremowa konsystencja. Gdybym nie wiedziała to pomyślałabym, że jest to krem lub maseczka. Podczas nakładania nie spływa nam z palców czy twarzy, łatwo się rozprowadza. Drobinek w nim zawartych nie widać gołym okiem, są bardzo drobne ale jest ich sporo i są ostre. Dlatego trzeba z nim postępować ostrożnie, masaż powinien być delikatny. 


 Jeśli chodzi o działanie to wg mnie jest to porządny peeling mechaniczny. Radzi sobie z martwym naskórkiem i stosowany regularnie zapobiega suchym, odstającym skórkom. Dodatkowo po jego użyciu skóra nie jest ściągnięta i wysuszona. Lekko ją nawilża/natłuszcza dzięki zawartości masła shea ale nie zostawia po sobie tłustej ani lepkiej warstwy. Zostawia twarz oczyszczoną, gładką i miłą w dotyku. Nie zauważyłam jednak, żeby działał na rozmiar porów lub wydzielanie sebum. Na szczęście nie zrobił mi również krzywdy, nie podrażnił ani nie pogorszył stanu moich naczynek (a mam z nimi problem więc teoretycznie korundu nie powinnam tykać). Peeling jest wydajny ale jesteśmy w stanie go zużyć w 6 miesięcy od otwarcia jak zaleca producent.


 Podsumowanie: Peeling oczyszczający Sylveco to kolejny produkt z ShinyBox'a z którego jestem zadowolona. Jest mocnym zdzierakiem mimo niepozornego wyglądu. Radzi sobie z martwym naskórkiem zostawiając twarz gładką i miłą w dotyku. W dodatku nie przesusza ani nie podrażnia, pod warunkiem, że będziemy bardzo delikatni podczas masowania twarzy. Chętnie kiedyś do niego wrócę jak już zużyję go oraz inne zapasy :)

 Używałyście tego peelingu? Albo może drugiej wersji, wygładzającej? Co o nich sądzicie?

Vedara - Złoty peeling do ciała

 Zawartość pudełeczek ShinyBox czasami rozczarowuje, a czasami jest bardzo opłacalna. Czasami znajdujemy kosmetyki dostępne w każdej drogerii, albo miniaturki starczające na 1-2 użycia, a czasami pełnowymiarowe perełki, których normalnie pewnie bym nie poznała jak np. tonik Theo Marvee o którym pisałam niedawno. Jednym z kolejnych kosmetyków, które zaliczyłabym do ostatniej kategorii jest złoty peeling do ciała marki Vedara. Na ich oficjalnej stronie można go kupić w cenie 48 zł za 150 ml.


 Opakowanie to srebrna, metalowa puszka z biało-złotą grafiką. Podoba mi się wizualnie, nie mam problemu z jej odkręcaniem/zakręcaniem mokrymi dłońmi. Jedyny minus to taki, że podczas transportu pudełeczka trochę olejków się z niego wylało. Może gdyby był dodatkowo zabezpieczony jakimś sreberkiem to nie byłoby takich niespodzianek.

 Od producenta:


 Spodobał mi się zapach tego peelingu, jest nietypowy i oryginalny przez co nie każdemu przypadnie do gustu. Trochę słodki, trochę orientalny, trochę perfumeryjny. Dość intensywny i utrzymujący się na skórze jeśli nie zmyjemy go żelem pod prysznic. 
 Jestem przyzwyczajona, że peelingi mają zbitą konsystencję ale ten do takich nie należy. Łatwo się go nabiera na palce, zatapiają się jak w miękkim masełku. Olejki mogą się czasami oddzielać od reszty ale u mnie nie zaobserwowałam tego, pewnie przez ich ubytek w transporcie.


 Za właściwości peelingujące odpowiada cukier i puder z pestek winogron. Nie jest to mocny zdzierak, zaliczyłabym go do tych delikatnych. Szczególnie jeśli używam go na mokrej skórze, wtedy kryształki cukru szybciej się rozpuszczają. Mimo to zostawia skórę gładką, miękką i przyjemną w dotyku. Dodatkowo ją nawilża przez co nie jest konieczne nakładanie balsamu lub innego nawilżacza po wyjściu z kąpieli. Nie zostawia przy tym tłustej i klejącej warstwy na skórze.
Złotych drobinek nie jest zbyt dużo więc trzeba naprawdę się ich doszukiwać na skórze, nie dają więc efektu obsypania brokatem. Po prostu od czasu do czasu nasze oko wyłapie jakiś malutki błysk na skórze. Podczas jego użycia w wannie woda przybiera delikatnie żółty kolor ale nie brudzi on samej wanny. U mnie ma całkiem niezłą wydajność. jeśli ktoś chciałby zafundować sobie porządniejsze zdzieranie to wtedy będzie ona mniejsza bo trzeba będzie go pewnie dokładać kolejny raz na dana powierzchnię. Nie wywołał żadnych podrażnień czy uczuleń.


 Podsumowanie: Cieszę się, że miałam okazję poznać peeling marki Vedara. Jest dość delikatny ale wykonuje swoje zadanie. Dodatkowo nawilża skórę a jego zapach umila mi jego stosowanie. Jego cena do najniższych nie należy ale od czasu do czasu można pozwolić sobie na małe szaleństwo :)

 Miałyście już styczność z marką Vedara? Co myślicie o tym peelingu?

Kulturalny Luty :)

 Zabrałam się z pisanie tego postu i stwierdziłam, że nie mam za bardzo czym się z Wami podzielić. Zero filmów, jedna książka i trochę muzyki. Zgonię na krótki miesiąc i powrót do pracy. Tradycyjnie zaczniemy od tego co udało mi się przeczytać.

 Mark Helprin - Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety

 Oscar Progresso siada codziennie w ogrodzie na szczycie góry (uzbrojony w Walthera P88, z którym się nie rozstaje), spogląda na Rio de Janeiro i spisuje swoje wspomnienia, po czym skrzętnie upycha je w mrówkoszczelnej kasecie. To, co przeżył, wydaje się nieprawdopodobne: zabójstwo w obronie własnej, pobyt w szpitalu psychiatrycznym, małżeństwo z cudowną milionerką, rozwód z okrutną milionerką, obrabowanie największego banku na świecie, dwukrotne zestrzelenie przez Luftwaffe, rozmowy z papieżem w stylu: „cześć, właśnie się do ciebie wybieraliśmy”, oświadczyny po pięciu minutach znajomości i ślub z trzykrotnie młodszą Brazylijką... Aż trudno uwierzyć, że największy wpływ na życie tego ekscentrycznego Amerykanina miała... kawa, „siła nieczysta”, z którą obsesyjnie walczy.

 Wiem, że jedna książka to kiepski wynik ale to na prawdę niezłe tomisko, ma prawie 600 stron więc zajęło mi sporo czasu. Tym bardziej, że nie jest to typ książki które ja pochłaniam i ciężko mi się od niej oderwać. Pamiętnik nie jest pisany w sposób chronologiczny co jest małym utrudnieniem ale powoli wszystkie historie bohatera łączą się w całość. Czasami zastanawiałam się: co się stało, że tak się potoczyły jego losy. Ale odpowiedzi uzyskałam w końcu. Książka nie jest raczej lekką lekturą (tym bardziej, że trochę waży :) ) ale po jej skończeniu stwierdziłam, że warto było po nią sięgnąć.  Ale nie dałam się przekonać, że kawa to siła nieczysta i trzeba ją wyeliminować z tego świata :)


 Skoro filmów żadnych nie obejrzałam to postanowiłam Wam wspomnieć o jednym z seriali, który skończyłam oglądać. "Revenge" to amerykański serial, który ma cztery sezony. Dopiero niedawno udało mi się nadrobić zaległości i obejrzeć ostatni sezon. Polubiłam go za nietypową historię, na prawdę pomysłowe intrygi i skandale. Są momenty kiedy trzyma w napięciu i niecierpliwie czekałam na dalszy ciąg. No i chciałabym choć raz znaleźć się w sukni Emily na jednym z przyjęć w Hamptons, tylko może takim bez dramatów :)

 Emily Thorne jest nowa w Hamptons. Poznaje niektórych ze swoich zamożnych sąsiadów, zawiera nowe przyjaźnie i pozornie wtapia się w nowe środowisko. Ale w tej młodej dziewczynie, samotnie mieszkającej w bogatym mieście, jest coś dziwnego. Prawdę powiedziawszy, Emily nie jest tak do końca nowa w tym mieście. Kiedyś już tu mieszkała, dopóki pewne tragiczne wydarzenie nie zniszczyło jej rodziny. Teraz, kiedy wróciła, chce naprawić doznane krzywdy w jedyny znany sobie sposób - mszcząc się.
 

 Na koniec przechodzimy do muzyki. I tutaj będę musiała się bardzo ograniczać bo sporo ostatnio piosenek mi się bardzo spodobało. 

 Przede wszystkim Coldplay, cały ich najnowszy album "A Had Full Of Drams" mi się podoba. W ogóle lubię głos Chrisa Martina więc z przyjemnością słucham ich utworów. W "Hymn For The Weekend" dodatkowo możemy usłyszeć Beyonce ale o tym na pewno już wiecie :)


 Kolejnym albumem, który często puszczałam był Troye Sivan "Blue Neighbourhood". Oglądałam jego filmiki na YouTube więc jak zaczął karierę muzyczną to oczywiście musiałam się z nią zaznajomić :) I zarówno jego minialbum jak i studyjny przypadły mi do gustu. Więc żebyście mogli go trochę poznać zamieszczę aż 3 jego piosenki: "Happy Little Pill", "Wild" oraz "Youth" :)




  Wpadająca w ucho piosenka DNCE "Cake By The Ocean" sprawia, że od razu zaczynam się bujać :) Może nie ma ambitnego tekstu i teledysku ale nie chce mi wyjść z głowy ta nuta :)


 A na koniec występ Kelly Clarkson  "Piece By Piece" w amerykańskim Idolu. Jeśli zależy Wam, żeby się Wam nie rozmazał makijaż od płaczu to nie oglądajcie. Ja musiałam poprawiać się przed wyjściem do pracy :)


 To wszystko na dziś. Znacie moje propozycje z tego miesiąca?

Projekt Denko - Luty

 Już się nastawiałam na przyjście wiosny a po obudzeniu przywitał mnie biały krajobraz. Czyżby zima jeszcze się nigdzie nie wybierała? U Was też śnieg?


 Ale kolejny miesiąc czas zacząć od pożegnania się z pustymi opakowaniami. Biorąc pod uwagę najkrótszy miesiąc w roku to całkiem nieźle mi poszło :) 


 1. AA, Slim Line - Serum ujędrniająco-antycellulitowe Uda i Pośladki
 Nie wiem po co ja kupuję takie produkty jak i tak ich regularnie nie używam a już na pewno nie pomagam im ćwiczeniami. Efektów więc nie było. NIE KUPIĘ

 2. Gliss Kur - Odżywka do włosów Million Gloss
 Leżała zapomniana w łazience, nawet nie wiem dlaczego. Resztek wystarczyło na 3-4 użycia i mycie pędzli :) Wygładzała włosy, były miękkie i przyjemne w dotyku (pędzle też). Ułatwiała rozczesywanie ale super blasku nie zaobserwowałam. Miała przyjemny zapach. MOŻE KUPIĘ

 3. Green Pharmacy - Sól kąpielowa Trawa cytrynowa i Werbena
 Pierwsze wrażenie po otworzeniu opakowania nie było pozytywne, zapach był mocny, duszący i nieprzyjemny. Na szczęście po rozpuszczeniu w wodzie stawał się delikatniejszy i przyjemniejszy, świeży. Nie zauważyłam wpływu na skórę. Duże opakowanie, wydajna. MOŻE KUPIĘ

 4. BingoSpa - Koktajl do kąpieli z ekstraktem z owoców Noni. Sosna Limba
 Duża pojemność, ładnie się pieni, nie wysuszał skóry. Myślałam, że będzie miał zapach owoców Noni. Nie doczytałam, że to jednak sosna Limba będzie mi pachnieć w łazience. Nie był to zły zapach ale jednak iglaki to nie moje ulubione aromaty dlatego tej wersji już NIE KUPIĘ.

 5. Le Petit Marseiliais - Żel pod prysznic Biała Brzoskwinia i Nektarynka <recenzja>
 Żele tej marki lubię za zapachy, ten był soczyście owocowy, świeży i intensywny. Dobrze się pienią ale są trochę rzadkie więc trzeba uważać żeby nie spłynęły z ręki albo nie wylać ich za dużo. Nie wysuszają skóry. KUPIĘ


 6. Syis - Krem pod oczy
 Lekki, szybko się wchłaniał i nadawał się pod korektor. Jeśli chodzi o nawilżanie to nie było zbyt mocne, na noc najczęściej wybierałam bardziej treściwy krem. Opakowanie z pompką było higieniczne i umożliwiało zużycie produktu do samego końca. MOŻE KUPIĘ

 7. Bandi - Krem intensywnie nawilżający Hydro Care (miniaturka)
 Całkiem przyjemnym kremem, idealnym pod makijaż. Szybko się wchłaniał i nie zostawiał tłustej warstwy na skórze. Dla mojej cery nawilżenie było wystarczające ale nie jestem pewna czy poradziłby sobie ze skórą suchą. Jednak na mrozy się za bardzo nie nadawał. Nie zapychał ani nie szkodził w żaden inny sposób. MOŻE KUPIĘ

 8. Ziaja - Tonik ogórkowy
 Dostałam go gratis do zakupów, nie ucieszyłam się zbytnio bo zapach ogórków w kosmetykach nie jest moim ulubionym. Wyjątek to chyba tusz do rzęs :) Ale spełniał swoją rolę. Doczyszczał skórę z resztek makijażu wieczorem a rano z sebum i zanieczyszczeń. Tonizował ale zostawiał delikatnie lepką warstwę. Nie był zły ale przez zapach raczej NIE KUPIĘ

 9. Garnier - Płyn dwufazowy Ekspresowy Demakijaż Oczu <recenzja>
 Mój ulubiony obecnie płyn dwufazowy. Sprawnie radzi sobie ze zmywaniem wodoodpornego tuszu bez konieczności tarcia oczu, podrażniania czy łzawienia. Nie zostawia po sobie tłustej warstwy ani "mgły na oczach". KUPIŁAM


  10. The Body Shop - Odżywka do włosów Rainforest Shine (miniaturka)
 Zarówno szampon jak i odżywka z tej serii nie przypadły mi do gustu. Szczególnie w duecie, szampon mocno plątał włosy i zostawiał je sztywne i niemiłe w dotyku a odżywka wcale nie pomagała. Z innymi szamponami nie radziła sobie dużo lepiej. NIE KUPIĘ

 11. SheFoot - Krem odżywczy do paznokci i suchej skóry stóp <recenzja>
 Z moimi stopami raczej nic nie robił, efekt był zaraz po posmarowaniu a rano nie było po nim śladu. Nie czułam żeby nawilżał lub wygładzał stopy. Ładnie pachniał, miał przyjemną konsystencję i to chyba tyle. NIE KUPIĘ 

 12. Lavera - Krem do rąk z pomarańczą i rokietnikiem <recenzja>
 Pierwszą rzeczą jaka kojarzy mi się z tym kremem jest zapach: soczyste pomarańcze, nie chemiczne. Miał lekką konsystencję, szybko się wchłaniał ale zostawiał delikatnie tłustą warstewkę na skórze. Nawilżał i wygładzał ale trzeba było ponawiać aplikację kilka razy w ciągu dnia. MOŻE KUPIĘ

 13. Ziaja - Naturalny oliwkowy płyn do higieny intymnej (miniaturka)
 Odświeżał, nie podrażniał, fajny na wyjazdy. MOŻE KUPIĘ

 14. Ziaja - Naturalna oliwkowa odżywka do włosów (miniaturka)
 Wygładzała włosy i pomagała w ich rozczesaniu. Nie wiem jakby sobie poradziła w duecie z bardziej plączącymi włosy szamponami. MOŻE KUPIĘ


 15. The Body Shop - Masło do ciała Glazed Apple <recenzja>
 Uwielbiam to masło. Prawie za wszystko. Za konsystencję, za cudowny zapach, za właściwości nawilżające, za wydajność. No może nie za cenę regularną. Na szczęście udało mi się upolować na allegro kolejne opakowanie :) KUPIŁAM

 16. Organique- Peeling enzymatyczny z ziołami
 Po tylu zachwytach nad nim udało mi się go wreszcie dorwać, odkupiłam go od dziewczyny, której przeszkadzał zapach. Mi się nawet podobał. I przyznaję, że to chyba najlepszy peeling enzymatyczny jaki miałam ale do pełnej recenzji trzeba będzie kupić go jeszcze raz :) KUPIĘ

 17. Biovax - Maseczka do włosów blond
 Dobra maseczka, mocno je wygładza, zmiękcza i nawilża. Aż chce się ich dotykać po jej użyciu. Nie ma problemu z ich rozczesywaniem. MOŻE KUPIĘ

 18. Cleanic - Płatki kosmetyczne
 Małe opakowanie (50 sztuk) jest przydatne na wyjazdy ale wolę jednak płatki Carea z Biedronki. MOŻE KUPIĘ

 19. Yankee Candle - wosk Sugared Apple <recenzja>
 Bardzo przyjemny zapach, połączenie jabłek z cukrem waniliowym. Dość intensywny, nie za słodki, nie jest męczący. KUPIĘ

 20. Delia - Masełko do ust Soczyste Mango <recenzja>
 Zaliczyłam je do średniaków w recenzji, natłuszcza i lekko nawilża ale krótkotrwale. Ma bardzo słodki zapach i smak. Robiły się na nim grudki, podejrzana sprawa ale bez negatywnych konsekwencji. MOŻE KUPIĘ

 Jestem zadowolona z kolejnego denka, co miesiąc są one w miarę równe. Trochę pootwieranych resztek i miniaturek ubyło. Szkoda tylko, że za żadne próbki się nie wzięłam w tym miesiącu.
 A jak Wam poszło w lutym zużywanie? Gorzej niż zwykle czy te 1-2 dni mniej nie zrobiły różnicy?