Peeling enzymatyczny marki Lirene był pierwszym kosmetykiem tego typu jaki spróbowałam, zazwyczaj sięgałam po peelingi mechaniczne. Kupiłam dwie saszetki po 10ml, każda za niecałe 3 zł chyba. Napis "złuszczenie naskórka i oczyszczenie" w połączeniu z "peeling bez konieczności tarcia z wyciągiem z owoców" brzmiał zachęcająco. A jak w praktyce?
Kremowo-żelowa konsystencja, łatwo się rozprowadza na twarzy, troszkę gorzej się zmywa bo jest śliska. Zapach intensywny, pachnie przez cały czas trzymania na twarzy, na szczęście jest to przyjemny, owocowy zapach. U mnie saszetka starcza na 3-4 razy więc jest wydajny, ale to zależy od tego jak grubą warstwę naniesiemy na twarz.
Producent podaje, że powinno się go zmyć po kilku minutach, jak dla mnie to trochę mało precyzyjne określenie. Sama osobiście trzymam go ok. 20 minut. Po tym czasie nie mam kłopotów z wysuszoną i podrażnioną skórą ale jakieś efekty jego działania widać. Przede wszystkim skóra jest gładka i miękka w dotyku. Z suchymi skórkami niestety sobie nie poradził, ale Brusher z Garniera też nie dawał rady. Zauważyłam za to, że oczyścił trochę pory (lub rozjaśnił zaskórniki, że nie były tak widoczne).
Na razie nie kupię go ponownie bo mam peeling enzymatyczny innej firmy do wypróbowania, ale kiedyś może do niego wrócę (zobaczymy jak ten drugi się sprawdzi).
skoro ty go narazie nie kupisz to sugeruję się tym, że nie warto :P ?
OdpowiedzUsuńfeel-glorious.blogspot.com
No nie zachwycił mnie :)
UsuńDo twarzy stosuję niemal wyłącznie peelingi enzymatyczne. W zasadzie tych drogeryjnych nie używam, tylko z BU lub e-naturalne ;)
OdpowiedzUsuńJakis czas temu sie zastanawialam nad nim, ale wychodzi na to , ze dobrze zrobilam, ze go nie kupilam :)
OdpowiedzUsuńJa wolę ten z Perfecty ;)
OdpowiedzUsuńogolnie to ja uwielbiam peeling enzymatyczny.....jeszcze z lirene, miałam wersje ale w białej tubce....ten mi nie znany ://
OdpowiedzUsuń